Z kamerą wśród zwierząt 2

Postęp kroczy nieustająco i uparcie, kolejne dni, podczas których nasi przyjaciele z PiSu i jego okolic pokazali, że nie są palcem robieni i potrafią.

Znaczy chuja tam potrafią, ale jakoś musiałem zagaić. Na początek Czarny Piątek i propagandowe pierdolenie telewizora publicznego. Poziom żenady przekroczony wielokrotnie, pierwszego dnia dawali wąskie plany, żeby nie było widać ile osób uczestniczy w protestach. Potem bez mrugnięcia okiem skłamali, że jest nas kilka tysięcy. Nazwali nas też fajnie, bo chyba dostaliśmy łatkę zwolenników mordowania dzieci. Następnego dnia zmieniła się narracja i zaczęli pieprzyć o dialogu.

Mnie zastanawia jedno, gdzie pójdą do pracy te wszystkie dziennikarzełki z publicznej, jak się kurs zmieni i zacznie rządzić ktoś inny?

Starsza wiadomość, ale trzyma kontekst. Ministerstwo Zdrowia, Szczęścia i Pomyślnego Końca stwierdziło, że nie stać nas na refundację jedynego programu lekowego dla wcześniaków. Znaczy trochę stać, bo refundujemy go urodzonym do 28 tygodnia. Jak później, to niech już pani bozia ma ich w opiece. Powód: nie ma hajsu a poszerzenie grupy, której podawalibyśmy lek do 32 tygodni, zrujnowałoby budżet państwa i okolicznych planet, a nawet całego Układu Słonecznego. Producent obniżył koszt leku – nie ma hajsu. Ludzie się wkurwili, lekarze nakręcili gównoburzę i nagle okazało się, że da się. Warto protestować.

A ta szóstka wcześniaków, które z powodu niepodania leku pierdolnęły w ramy w 2017 roku to statystyka, którą można zamieść pod dywan. Powiedzieć, że chce mi się rzygać, to nic nie powiedzieć.

Postępy postępują również w państwowej stoczni Nauta, której zarząd obleźli partyjni menadżerowie. Którzy poradzili sobie galanto. Wyjątkowo dużym sukcesem było przegranie kontraktu dla wojska (220 mln zł) na rzecz stoczni prywatnej, utrata kontraktu na przebudowę platformy wydobywczej należącej do Grupy Lotos (pierwotnie kontrakt opiewał na 300 mln zł) oraz, uwaga…

Na skutek błędów do wody wpadł remontowany dla Norwegów chemikaliowiec. Razem z dokiem, w którym stał. To jest miś na skalę naszych możliwości. Winnych nie ma, ale prokuratura nie ustaje w wysiłkach i w końcu kogoś znajdzie.

Kojarzycie? Spece wpierdolili do wody nie tylko statek, ale i dok, w którym się znajdował. Biję im brawo.

Kaja Godek odpowiedzialna za społeczny projekt zaostrzający prawo aborcyjne, okazała się być zatrudniona w państwowej spółce. Otóż zasiada w radzie nadzorczej państwowej spółki, która wytwarza komponenty do układów wtryskowych silników wysokoprężnych. Została powołana na to stanowisko 2,5 roku temu, zgodnie z przepisami, przez Walne Zgromadzenie Akcjonariuszy. Wszystko jest w porządku, skoro walne się wypowiedziało, to na pewno wszystko jest zgodnie z prawem a ta synekura, przepraszam, posada nie jest zapłatą za kręcenie gnoju z ustawą. Ja tam pani Godek wierzę, że wszystko było uczciwie przeprowadzone. Jako anglistka na pewno wie wszystko o zasiadaniu w radzie nadzorczej spółki, która wytwarza komponenty do układów wtryskowych silników wysokoprężnych.

Że też nie mieli dla niej bardziej sensownego miejsca.

Jak się ustawić tak, żeby kosić hajs nie wychodząc z domu, wie specjalista komisji Smoleńskiej, pan (sorry, ale profesor nie przejdzie mi przez gardło) Binienda. Hajsu z komisji było widać mało, więc podpiął się pod Narodowe Centrum Badań i Rozwoju. Doradza tam przez Skype’a, co jest miłe. Odbyło się 19 posiedzeń z jego udziałem, w 15 wziął udział zdalnie, zza Oceanu. Zainkasował za tę ciężką pracę 33 200 złotych brutto. Jak się z tym czujecie? Jak się czujecie wiedząc, że nad Badaniem i Rozwojem związanym z naszym bezpieczeństwem, czuwa człowiek, który na pokładzie Tupolewa wykrył istnienie niewykrywalnej bomby? No właśnie.

Pamiętacie wypadek samochodu wiozącego premier Szydło. Walnęli wtedy w Seicento. Wiecie ile do tej pory kosztowało śledztwo? Trwa rok i wyskoczyliśmy wszyscy ze 154 tys. złotych. A to jeszcze nie koniec, bo przed nami proces. Obrońca kierowcy, Sebastiana K. nie chce bowiem umorzenia. W sumie tanio wychodzi, ledwie 422 ziko dziennie.

I na koniec kolejny odcinek pt. Hej ziomal, hajs pal.

Polska Fundacja Narodowa, czyli instytucja najszybciej marnotrawiąca państwowe pieniądze, wpadła na kolejny pomysł promowania Polski na świecie. Bez konkursu wyskoczyła z pięciu baniek i kupiła używany jacht. Pomysł podrzucił Mateusz Kusznierewicz. Jacht ów będzie pływał przez trzy lata z portu do portu i na okoliczność stulecia odzyskania niepodległości, sławił będzie imię Polski. Ma też wzbudzać sensację, startować w regatach, ściągać do kraju biznes (jak? nie wiem). Kusznierewicz podał przykład: na Kapsztadzie odwiedzą jedną ze szkół, w pełnym rynsztunku, w sztormiakach, z długimi brodami. Wejdą do tej szkoły i opowiedzą o Polsce.

Dla mnie jest to pomysł świetny. Zwłaszcza, że nie będzie jakoś przesadnie dużo kosztował. Ot, 5 baniek za jacht i od 10 do 20 za pływanie. Dokładnej kwoty nie znamy, bo PFN ma w dupie przepisy i odmawia podania szczegółów tego śmiałego projektu.

Co ciekawe w wyprawę dokoła świata z okazji 100-lecia niepodległości popłynie też Dar Młodzieży. Będzie promował Polskę, koszt znamy – 23 bańki wyłożone przez Ministerstwo Żeglugi i Gospodarki Morskiej.

Mam nadzieję, że wszyscy spotkają się w Kapsztadzie pod tą szkołą i razem opowiedzą o Polsce. Będzie pięknie.

Wielka Ucieczka, czyli dziwny gigant Filipa

Wracamy z imprezy okolicznościowej, jakoś tak o 1:00. Wchodzimy na podwórko i nagle spomiędzy drzew wybiega na nas Filip.

WTF?

To ten sam Filip, którego zostawiliśmy zamkniętego w mieszkaniu, czy jakiś inny. Na przykład jego brat. Z takim samym uśmiechem. Z taką samą bandanką. I takim samym entuzjastycznym sposobem witania nas, gdy wchodzimy do domu.

Ale jak to możliwe? Przecież został zamknięty w domu.

To chyba wtedy zaczęliśmy się obwiniać. O światowe przeludnienie. Głód. Konflikty zbrojne. Zanieczyszczenie powietrza. Rozkład związku. I które z nas tak ambitnie zamykało drzwi, że nie zauważyło psa poza mieszkaniem.

A może to włamywacze?!

Nawet się ucieszyłem, bo zawsze chciałem spytać włamywacza czego szuka, i jakby powiedział, że pieniędzy, to bym się do niego przyłączył. Niestety (albo i stety) drzwi były normalnie zamknięte na zamek. Czy ten cholerny pies przetunelował przez ścianę?

Fot. M.Cywińska

Po wejściu do domu obiegłem wszystkie pomieszczenia, krzycząc diabli wiedząc po co ‚clear’.  Włamywacza nie było, hajs, dzieła sztuki, biżuteria i kamienie szlachetne leżały na swoich miejscach, aczkolwiek salon powitał nas takim oto widokiem.

Oba kwiatki na ziemi, z Lindy ktoś obgryzł/wyrwał jeden pęd, Roman jak zwykle nie do zajebania. Kolumna głośnikowa zrzucona. Lampa zrzucona. Piloty zrzucone. Ziemia z kwiatów wszędzie, głównie na fotelu kupionym trzy dni wcześniej. Pośrodku tego zawstydzony pies i koty, udające że nic się nie stało.

Powoli posklejaliśmy fakty. Coś się zadziało za oknem, Filip wskoczył na parapet (zdarzało mu się to na początku mieszkania z nami) i zaczął ujadać. Coś się przesunęło, coś spadło, stawiam że pierwsza poleciała lampa. Za oknem musiało być naprawdę ostro, bo Filip miotał się motzno, zrzucając kolejne gadżety. Jak zagrożenie zaokienne minęło, pies ogarnął wzrokiem pieprznik, jaki uczynił i zrozumiał, że jak wrócimy do domu zostanie natychmiast ‚niedobrym psem’. Schował się w sypialni i siedział wydygany, gdy na scenę wkroczył nieporadny Seba. Z właściwym mu brakiem refleksu, zorientował się, że na parapecie był balet i że rzeczy zmieniły miejsce i stan skupienia.

Trącił łapą doniczkę.

Roztrzaskała się z hukiem o podłogę.

Dla siedzącego już na szpilkach Filipa było to za dużo. Wystraszył się, wskoczył na parapet w sypialni, przecisnął się przez kraty i wytarabanił się na podwórko. To jedyne logiczne wyjaśnienie. Rozpiętość krat to ok. 20 cm., okno zostawiamy otwarte, bo koty wychodzą. Filip w kłębie jest szeroki na trzydzieści kilka centymetrów. Jak się przecisnął, wie tylko on. No bo przecież musiał się jakoś przecisnąć.

W przeciwnym przypadku musiałbym założyć, że Filip jest potężnym psem-czarnoksiężnikiem, który potrafi się teleportować.

Jak to do cholery zrobiłeś chłopaku?!

Z kamerą wśród zwierząt 1

Uszanowanko, postępy postępu są coraz większe. Episkopat od czasu do czasu unosi upierścienioną rękę, macha na PiS, który kuląc ogonek podbiega do stóp tronu, i domaga się częściowej spłaty długu. PiS zadłużony jest u episkopatu po uszy, poparcia w wyborach nie kosztuje przecież dwa pisiąt.

No i jak episkopat tupnął nogą, domagając się ochrony życia wypoczętego od wypoczęcia aż po grób, PiS skrzyknął błyskiem komisję i wymyślił, że chodzące macice mają wyciskać z siebie również dzieci śmiertelnie chore, zniekształcone, z bezmózgowiem, no nie będę pisał dokładnie, ani tym bardziej wstawiał zdjęć zaśniadu, bo przerabiamy to za każdym pieprzonym razem, jak episkopat szurnie laczkiem.

Komisja poobradowała, strony społecznej do głosu nie dopuściła i będziemy mieli kolejny Czarny Piątek. A już zaplanowałem sobie wolne popołudnie.

Panowie, was też widzę. Panie, którym PiS chce zafundować ten syf godny Ceausescu, to wasze matki, żony, dziewczyny i kochanki. Pomyślcie o tym przez chwilę.

Prace nad nowym kodeksem pracy trwają, to co się tam dzieje woła o pomstę do piekła, kolejne pomysły są głupsze i gorsze dla pracownika, ogólna chujnia z gehenną. A co w tym czasie robi szef Solidarności, pan Duda? No a co ma robić? Dostał wolne od handlu niedziele i siedzi cicho. Popatrzcie dzieci, tak wygląda ….. (tu sobie wpiszcie, co wam w duszy drzemie, ja się nie odważę, bo to mściwe ziomki są).

Rząd zrealizował jedną z obietnic wyborczych i na czerwonym dywanie, z poduszkami i tańczącymi dziećmi, odtrąbił grejt sakses. Znaczy obniżenie wieku emerytalnego. A ponieważ zasiadają w rządzie sami fachowcy, komuś się zera pojebały i się przeliczyli. Okazało się, że nie stać nas na obniżenie wieku emerytalnego, co jest oczywiście dla wszystkich sporym zaskoczeniem.

Jaką PiS ma propozycję dla przyszłych emerytów? Ano powrót do czegoś na kształt OFE. Nazywa się to Pracowniczy Plan Kapitałowy i poczytajcie sobie o tym potworku sami. Dość powiedzieć, że znowu zarobią suto operatorzy naszych pieniędzy. Dla mnie bomba, bo w sumie czemu mieliby sobie nie zarobić.

Łukasz Sitek, którego TVP zawiesiło za awanturę w pociągu, już się cieszy z powrotu do pracy. Na razie siedzi w regionalnej, ale pewnie lada moment wróci do TVP Info. Zawieszenie trwało cały miesiąc. Tak się z tego śmiałem, że chyba popuściłem kroplę w spodnie, nie wiem dlaczego oni się jeszcze w ogóle czymkolwiek przejmują.

Profesor UW Michał Bilewicz prowadzi badania nad uprzedzeniami. Dwóch senatorów PiS (Warzocha i Ślusarz) skierowali do marszałka senatu oświadczenie, w którym zarzucają Bilewiczowi nierzetelność naukową, stronniczość, manipulację oraz, uwaga, idzie mocne: DZIAŁANIE NIEZGODNE Z POLSKĄ RACJĄ STANU.

Dwóch gości bez pojęcia na temat metodologii badań, bez wiedzy merytorycznej na ich temat, wysmarowało pismo do marszałka Karczewskiego, które możecie sobie przeczytać w linku.

Przekaz jest dość jasny, ciesz się, że masz pracę, bo lada moment możesz ją stracić. Więc wisz, rozumisz, dla własnego dobra badaj zachowania społeczne małp naczelnych a o antysemityzmie możesz pogadać z ziomkami przy herbacie. Najlepiej w domu.

No więc ja bym raczej nie chciał, żeby politykierzy mówili co mają badać naukowcy, nawet jeżeli badania są niezgodne Z POLSKĄ RACJĄ STANU.

Wszystko to śmieszyłoby mnie bardziej, gdybym przyglądał się tej kloace zza granicy. Niestety, mieszkam tu i teraz, i do śmiechu mi nie jest. No dobra, śmieję się gorzko i przez łzy.

Miłego tygodnia.

Autorem ilustracji jest Marek Raczkowski.