No elo 106

No elo, myślicie że to koniec?
No, kurwa, niekoniecznie.

Chciałem się ponabijać z Kaczyńskiego Jarosława rezygnującego z funkcji wicepremiera do spraw bezpieczeństwa, ale będę poważny, bo czuję ogólne zażenowanie sytuacją, w której Polska wali kursem kolizyjnym na ścianę, a politycy partii rządzącej bawią się w gierki i wbijanie sobie nawzajem szpilek. Popatrzmy o co w tym burdelu na Nowogrodzkiej chodzi.

Mówi się na mieście, że premier Mateusz dał dupy z tymi słynnymi kamieniami milowymi. Otóż zataił, że jest ich 116. Jednocześnie Nowogrodzka myślała, że ze trzy, w tym ten o neo-KRS i jakieś tam pierdoły o wolnych sądach. A tu niespodzianka, bo się okazało, że mowa jest o jakichś wyższych opłatach od samochodów spalinowych, ozusowaniu umów cywilnoprawnych, zmniejszeniu obciążeń regulacyjnych i administracyjnych dla przedsiębiorców, budowie farm wiatrowych na Bałtyku, digitalizcji szkolnych systemów egzaminowania, opiece onko- i kardio- na tym samym poziomie dla wszystkich, niezależnie od miejsca zamieszkania (o tutaj się obśmiałem nikczemnie) czy choćby nowelizacji ustawy o elektromobilności i paliwach alternatywnych. Realizacja kamieni ma się odbywać stopniowo i zakończyć do roku 2026. Nawet nie próbuję zgadywać ile nowelizacji prawa i zupełnie nowych ustaw to pochłonie, ale zakładam, że sporo.

Wymieniłem kilka punktów, ale jest tego dużo więcej, wszystko podzielone na sześć komponentów, odpowiadających częściom Krajowego Planu Odbudowy. Z Brukselą negocjowali te klocki ludzie premiera, wiedzę o tym, na co się godzi rząd miała bardzo wąska grupa ludzi wokół Morawieckiego. Jak się Nowogrodzka o tym dowiedziała, to podobno Błaszczak z Suskim dwa dni nie spali, tylko gotowali bigos na uspokojenie dla Kaczyńskiego, tak się Prezes Kraju wkurwił. Oczywiście taka przewina nie mogła pozostać bez kary, bo Jarosław nie z tych wybaczających. Znaczy wybaczy, ale wcześniej sponiewiera i poprawi ułożenie, chwyt i ścisk dłoni trzymającej podpadniętego za jaj… gard… no ogólnie, trzymającej władzę w karbach.

No i w ramach czołgania, Kaczyński wykonał następujący piętrowy układ. Najpierw ogłosił, że rezygnuje z fuszki wicepremiera do spraw bezpieczeństwa. I wsadził na nią Błaszczaka Mariusza. Znaczy oczywiście najpierw to pouzgadniał gdzie trzeba, i na to stanowisko nominował Mariusza premier, trzymajmy się łańcucha dowodzenia…

Wtrącę tutaj tylko, że czasami naprawdę sam siebie rozśmieszam. Jak teraz.

Prezes Mariuszowi ostro polerował… znaczy kadził, i w dobrych słowach o nim mówił. O tak na przykład:

-Szef MON Mariusz Błaszczak z całą pewnością zastąpi mnie znakomicie. Sądzę też, że zastąpi mnie pod każdym względem, także jeżeli chodzi o wszystkie funkcje.

Jarek ucie… odszedł z rządu, bo trzeba ratować partię i ostro popracować nad nowym katalogiem korzyści i bonusów dla naroda. Logiczne, ostatnio mu się trochę tematy zaczęły rozłazić w szwach, potrzebne jest huknięcie, przywołanie harcowników do porządku, zwarcie szyków i ofensywa wyborcza. Niektórzy optymiści nawet sądzą, że odejście Kaczyńskiego z rządu to sygnał, że PiS nie jest pewny wygranych wyborów. Nie wiem z kim by mieli przegrać, no ale niech będzie.

No i aktualnie Jarosław chwali Mariusza wszędzie, również w kultowym już wywiadzie w TVP przeprowadzonym przez ewidentnie zakochaną w Prezesie Holecką, powtarza że Mariusz jest w porzo i najlepszy. Sielanka jest.

A Mateusz cały w nerwach się wkurwia, no bo przecież o co chodzi, to on, Ananiasz był pieszczoszkiem naszej pani, a tu nagle Godfryd wjeżdża cały na biało. Dlaczego już mnie Prezes nie sadza na kolanach i nie głaszcze łagodnie? Co do kurwy, przecież tak ładnie kła… opowiadam pozytywnie o sytuacji gospodarczej?

Ale to nie koniec czołgania, bo Jarosław jest bardziej mściwy niż mniej. Otóż dzień czy dwa później Prezes w wywiadzie dla Polska Times mówi, że jeżeli wszystko pójdzie dobrze (a tak zakłada plan) i jakiś wagon gówna nie jebnie w wentylator, to za trzy lata, na kongresie partii, nie będzie już kandydował na jej szefa.

W obozie premiera zapadła krępująca cisza.

-Kurwa, co jest panowie? To ja miałem być następcą Prezesa, po tym jak ten mściwy dziad umrz… znaczy jak już nie będzie więcej kandydował! A on chodzi po telewizjach i pier… opowiada o tym Błaszczaku, że zastąpi go pod każdym względem, na każdym polu i w każdej funkcji. To mi wytłumaczcie, czy jemu chodziło tylko o tego chuja wartego wicepremiera bezpieki, czy o coś więcej?

-Nie wiemy wodzu, ale chyba coś zjebaliśmy i niełaska pańska na pstrym koniu poszła cwałem w przekop Mierzei.

-Dobra, Dudała, ty mi tu poetycznie nie pierdol, tylko mów prawdę, jak jest.

-Jest chujowo, Mateusz. Z tymi kamieniami. Nawet Suski powiedział, że chuja tam a nie kamienie, to sugestie są, będziemy wprowadzać co chcemy, kiedy chcemy i jak nam się spodoba, a Unia to Stalin.

-Kurwa jego w dupę.

-No.

Pamięć ludzka jest krótka i zawodna. Za trzy lata, jak będą wybierać nowego prezessimusa, nikt z delegatów nie będzie pamiętał, że w 2022 Morawiecki wjebał Polskę w gospodarcze bagno, a Błaszczak zręcznie sterował MON podczas wojny w Ukrainie. No ale teraz to Mariusz jest ten dobry chłopak, a Mateusz właśnie montuje społeczny kryzys na dużą skalę, bo paliwo za ósemkę, zwykły chleb za dychę, a raty kredytów złotówkowych dwa razy wyższe niż pół roku temu, to trochę przepis na jebnięcie.

Ostatnim naiwnym w burdelu zwanym Polską, objaśnię tylko, że może i wybory nowego szefa Partii są powszechne, równe, bezpośrednie i proporcjonalne oraz odbywają się w głosowaniu tajnym, ale to kandydat namaszczony przez Kaczyńskiego ma gruby bonus na starcie, bo to namaszczanie to nie jest jakaś tam zawoalowana sugestia, że może byście go rozpatrzyli w swoich sercach, tylko sygnał, kogo niezależni (od własnej woli) delegaci mają wybrać. Bez dyskusji i zbędnego wnikania.

Więc na razie Błaszczak na prowadzeniu.

Pierwotnie cały tekst miał być o zajebistym stanie gospodarki krajowej, rosnących inwestycjach, zapierdalającym PKB oraz ogólnej lepkości podłoża, wynikającej z faktu, że kraj spływa mlekiem i miodem, ale po co pisać o czymś, co każdy widzi za oknem. Dlatego tylko wspomnę o jednym, no dwóch mało istotnych parametrach, i spadam.

GUS powymyślał sobie różne wskaźniki służące opisywaniu różnych zjawisk. Jednym z nich jest bieżący wskaźnik ufności konsumenckiej (BWUK). Urząd opisuje nim bieżące nastroje konsumentów. Jest również jego mutacja – wyprzedzający wskaźnik ufności konsumenckiej (WWUK), który pokazuje nasze przewidywania co do najbliższej przyszłości, tej za rogiem (12 miesięcy), a nie za dekadę.

Wskaźniki te wahają się między wartościami -100 (absolutnie każdy z nas widzi pogarszającą się sytuację) a +100 (wszyscy widzą mleko i miód). GUS mierzy je od 20 lat. Po drodze mieliśmy może nie rekordowe, ale na pewno kilkukrotnie wyższe niż teraz bezrobocie, kryzys finansowy 2008 i pandemię. Ale nawet wtedy nie było odczytu niższego niż aktualny.

Otóż dzięki światłym rządom Partii i sytuacji na świecie (no bo przecież nie będziemy clickbaitować i pisać o rzeczach lokalnych w oderwaniu od szerokiego kontekstu) mamy rekord. Wynik ujemny nie jest niczym nowym, bo przewaga negatywnych nastrojów towarzyszyła choćby wspomnianym zdarzeniom. Ale nawet w szczycie pandemii nie osiągnęliśmy wartości -43,8. Przewaga osób oceniających teraźniejszość z pesymizmem i obawą jest, można by rzec, znacząca. Jeszcze nie miażdżąca, ale indeks na poziomie prawie -44 robi zajebiście przygnębiające wrażenie.

Dane: GUS

A co słychać w przypadku WWUK?  -31,5 czyli chujowo ale stabilnie. No i nie najgorzej w historii, bo gorzej było w 2004 oraz w dwóch miesiącach po wybuchu pandemii (kwiecień i maj 2020). Ale ogólnie to Polacy sądzą, że ani teraz nie jest dobrze, ani za rok nie będzie. No ale bynajmniej rząd na bombelki dał.

Wrzucam wykres za okres styczeń 2018-czerwiec 2022, wcześniejszych danych miesięcznych nie chce mi się szukać, bo są porozwalane po pojedynczych pdfach, dziękuję bardzo za ułatwienia pan GUS.

Chyba Lech Wałęsa powiedział kiedyś, że po tej ekipie będziemy sprzątać dłużej, niż po komunie.

A ja mam właściwie tylko jedno pytanie – kto to niby miałby zrobić? Przypominam, że Partia ma stabilne 30 proc. i idzie po trzecią kadencję. Po której już nie będzie co sprzątać. Miłego dnia wszystkim życzę.

No elo 105

No elo, myślicie że to koniec?
No, kurwa, niekoniecznie.

Co złego może się stać, gdy stado fanatyków nienawidzących kobiet i chroniących życie wypoczęte za wszelką cenę (byle to nie oni musieli ją płacić), dostanie dostęp do informacji o trwającej właśnie ciąży? No pomyślmy? Co złego mogłoby się stać? Pewnie nic, no przecież nie będą robić kontroli po powrocie zza granicy, czy aby przypadkiem tam jakaś samica się nie wyskrobała, nie? No i dostępu do tych danych nikt poza lekarzami nie będzie miał, prawda? Przecież nie dadzą ich organom ścigania?

Hahaha, ja to jestem zabawny ziomek, kiedyś naprawdę spróbuję swoich sił na open majku na jakiejś imprezie standupowej.  

Który to już raz powtarzamy sobie ‘no do tego się przecież nie posuną’. I który to raz zostaliśmy przez Partię wydymani. A jak się podniesie krzyk, to powiedzą, że to żaden rejestr ciąż, i wszystko to dla dobra pacjenta. Właściwie to ustami usłużnych mediaworkerów już to robią.

Minister Zdrowia, Szczęścia i Pomyślności, niejaki Niedzielski Adam, podpisał nowelizację rozporządzenia w sprawie Systemu Informacji Medycznej. Dokument doprecyzowuje zasady przekazywania danych do systemu. Przy okazji rozszerzono katalog informacji, które będzie się zbierać. Czyli na przykład grupa krwi, alergie czy choćby, bo ja wiem, co tam jeszcze można by dodać. O, mam! Ciążę.

W idealnym świecie może i byłaby to pożyteczna wiedza, bo lekarz by zerknął w kwit i od razu wykluczył badania czy leki, których nie powinno się ordynować paniom w stanie błogosławionym. Zakładając oczywiście, że byłby w takim na przykład Luxmedzie do SIM podpięty. Albo ratownik medyczny, który ogarniałby nieprzytomną panią, zerknąłby sobie, czy może podać litr morfiny do jamy brzusznej. Oczywiście zakładając, że miałby dostęp do SIM, i miałby czas, żeby się do niego podłączyć i zerknąć. Ale dalej uważam, że to są dane zbyt osobiste.

Natomiast żyjemy w Polsce, więc chyba tylko ultrasi PiSu i dzieci mogą wierzyć w to, że taki rejestr nie stanie się kolejnym narzędziem opresji. Zwłaszcza że minister Zdrowia i Szczęścia Wieczystego nie wykluczył, że dostęp do danych zawartych w SIM może dostać kiedyś prokuratura i sądy. Oczywiście żadnych dat nie podał, będzie się to kiedyś tam, nawet nie wiadomo czy kiedykolwiek odbywać, na dodatek na mocy określonych przepisów, których też jeszcze nie ma. Wiec w ogóle nie ma strachu, no co wy, ludzie?

Szybkie pytanie retoryczne do ludzi, którzy kojarzą, co się w tym sraczu obsranym gównem dzieje: ile czasu potrzebować będzie Partia, żeby odpowiednie przepisy dopchnąć, choćby kolanem?

A być może, takie przepisy już gdzieś tam są, i się z automatu rozszerzą na dane zawarte w SIM. Wiecie, tym kurwiom nie można ufać. Słowa prawdy w życiu nie powiedzieli, jak mówią, że czegoś nie zrobią, to na bank to zrobią. Zwłaszcza jeżeli chodzi o antyaborcyjne rozliczenia z kościołem, które tanie nie są. No ale jak się je spłaca ograniczeniami swobód obywatelskich, które funkcjonariuszy Partii nie będą przecież dotyczyć, to jest to poświęcenie, na które są zawsze gotowi.

Specjaliści na tym gównie nie zostawili suchego włókna, ale co z tego? Partia sobie podpisała i przepchnęła co chciała, nie przeszkadzała jej niekonstytucyjność tego rozwiązania i kolejne zgwałcenie naszych praw obywatelskich. Nie żeby kogoś jeszcze ta śmieszna książeczka obchodziła, ale Konstytucja tego kurwidołu mówi wyraźnie, że władze publiczne nie mogą pozyskiwać, gromadzić i udostępniać innych informacji o obywatelach niż niezbędne w demokratycznym państwie prawnym. Jakiemu demokratycznemu państwu jest tak naprawdę potrzebna informacja o ciąży jego obywatelki?

Na to pytanie musicie sobie odpowiedzieć już sami. Waszej wyobraźni pozostawię również to, co ta władza może z taką wiedzą o obywatelkach zrobić.

O tym, że w Polsce rodzi się dramatycznie mało dzieci i jako społeczeństwo po prostu wymieramy, pisałem kilkukrotnie. Władza pijana władzą, i na tę władzę chora, nie myśli o tym, jak nas ratować, tylko jak wygrać kolejne wybory i kto może jej w tym pomóc. Diluje zatem z kościołem naszymi prawami, tym razem reprodukcyjnymi, i w efekcie mamy to, co mamy.

Wpadło mi w ręce badanie z tego roku, w którym Polki wypowiedziały się o macierzyństwie. Ponad połowa stwierdziła, że ten sracz to nie jest dobre miejsce do tego, by zakładać rodzinę i realizować się w macierzyństwie. Powody oczywiste dla każdego: brak systemowego wsparcia, brak dostępu do niezbędnych usług, ograniczanie podstawowych wolności obywatelskich, brak tolerancji.

Jakie widzą powody tego, że rodzi się coraz mniej dzieci? Zbyt niskie zarobki kobiet, brak dostępu do legalnej aborcji w przypadku wykrycia ciężkich wad płodu, obawa przed niepełnosprawnością dziecka w sytuacji, gdy ten kraj nie wypracował rozwiązań skierowanych do rodzin z dziećmi niepełnosprawnymi, brak wsparcia dla in-vitro. No i oczywiście kobiety nie chcą przez ciążę rezygnować z pracy, bo nie każdy Januszex trzyma dla nich miejsce, aż łaskawie urodzą i ruszą swoją leniwą dupę z powrotem za biurko.

Co tymczasem robią mędrcy partyjni? Mają plan. Kurwa, bardzo sprytny plan. Nie chcą rodzić? To dojebmy im rejestr ciąż. Bo oczywiście nie ma się czego bać, ziobrowe chłopaki na pewno nie dostaną do niego dostępu, a nawet jak dostaną, to tej wiedzy nie wykorzystają.

Witajcie, kurwa, w Salwadorze.

W chwili, gdy tekst już wrzucałem na stronę, wpadł mi w ręce jeszcze jeden sondaż. Tym razem o finansowaniu kościoła. Czy chcemy, żeby ta dziewięciogłowa bestia pasła się na budżecie? Czy powinna mieć przywileje podatkowe? Otóż kurwa 2 x NIE. 66 proc. ankietowanych jest przeciwna finansowaniu kościoła. 70 proc. uważa, że należy zlikwidować przywileje podatkowe dla kk.

Czy w każdym urzędzie i miejscu publicznym, obok (a czasami nawet ponad) państwowego ptaka powinien wisieć krzyż? Tutaj już jesteśmy bardziej tolerancyjni – 54 proc. mówi, że chuj, niech wisi. A religia w szkole? Połowa mówi, że spoko, niech sobie będzie. Ja też jestem za – nic szybciej nie odreligijnia tego kraju niż nieudolni księża i katecheci, którym się wydaje, że młodzież dalej daje faka za ognie piekielne i przejmuje się karą za grzech samogwałtu.

Dotarcie do dokładnych kwot finansowania kk to zadanie nietrywialne, bo ta i poprzednie władze kitrają ten hajs po różnych dziwnych funduszach, ale pismaki dotarły do kwot. Niby gdzieś tam człowiek słyszał, ale nie do końca wiadomo, czy to było wszystko, dlatego zawsze warto przypomnieć, jakie to są pieniądze.

1,5 miljorda idzie na pensje dla katechetów szkolnych, przedszkolnych, a ponoć od niedawna nawet żłobkowych. I tego ostatniego mój mózg nie ogarnia, na chuj katecheta w żłobku? 200 baniek na fundusz kościelny. Pół miljorda na kościołowe placówki edukacyjne i szkoły wyższe. Plus tam jeszcze jakieś drobiazgi, razem rocznie to około 3 miliardów ziko (słownie: 3 000 000 000 zł), aczkolwiek widziałem też szacunki bardziej dla nas litościwe, opiewające na marne 2 miliardy.

Oczywiście nie samym hajsem kościół żyje. Państwo może na ten przykład sprzedawać księżom dobrodziejom nieruchomości z bonifikatą. Jakie to bonifikaty? Nieduże, co to jest 91 proc. I tak na przykład między rokiem 2015 a 2020 polskie powiaty dokonały takich transakcji na kwotę nominalną 30,9 mln zł, ale kościół zapłacił za te nieruchomości nieco ponad 3 bańki. Tak trzeba żyć.

A wy co? Dalej serek topiony i czerstwa bułka kupiona pod koniec dnia ze zniżką? Nawet mi was nie żal, nikt wam nie bronił zostać biskupem.

Idę do ogrodu zen, żeby przez chwilę pokontemplować nieskończoną głupotę tego naroda, i pozastanawiać się, czy naprawdę nie ma już dla nas nadziei. Miłego piąteczku.