No elo 111

No elo, myślicie że to koniec?
No, kurwa, niekoniecznie.

Dawno temu prowadziłem kącik analityczny, w którym przyglądałem się danym, robiłem wykresy albo sprawdzałem, czy jakakolwiek akcja bojkotu konsumenckiego ma sens. Co do tego ostatniego, to bojkot ma sens wyłącznie poznawczy, bo może ktoś niezorientowany usłyszy o tym, że jakiś koncern to chuj, bo wycina lasy, a inny jeszcze większy chuj, bo wycina oceany. Ale dziś nie o tym.

Kącik nie był stałym elementem mojego pisania, bo wiem, że cyferki i tabelki nikogo, ale niedawno trafił mi się temat, który mnie zaciekawił, przyjrzałem mu się, i przekonałem, że prasowe robienie gały partii rządzącej, która boryka się z brakiem sensownych mediów drukowanych, to droga do pewnego sukcesu.

Dlatego dzisiaj przyjrzymy się, ile udało się do tej pory wyssać z państwowego cycka tym wszystkim braciom kremlowskim, Lisickim, Sakiewiczowom i reszcie tej wesołej ekipy, która w 2015 roku zorientowała się, że idą żniwa, zaostrzyła pióra, po czym, maczając je w kałamarzu wypełnionym gównem, rozpoczęła akcję wchodzenia Prezesowi tam, gdzie wszyscy możemy go pocałować.

Może i teraz te pismaki śmierdzą kałem, ale hajs się zgadza.

Na początek proste technikalia, jak ktoś pamięta moje wcześniejsze objaśnienia i wie, to może przeskoczyć do wyraźnie zaznaczonego akapitu, opisanego jako JAK WSZYSTKO WIESZ, TO PRZESKOCZ TUTAJ.

Przez 13 lat życia analizowałem media, z naciskiem na prasę. Państwo zawsze się w tej prasie ogłaszało, szły komunikaty, ważne informacje, przetargi, państwowe koncerny reklamowały tańsze paliwo i najlepszy prąd. Było tego sporo, ale jeszcze za Tuska hajsy pompowano z grubsza według reguł sztuki, czyli brano pod uwagę zasięgi poszczególnych tytułów.

Zasięgi można było liczyć na dwa sposoby. Pierwszemu, czyli wynikom czytelnictwa, trochę ludzie nie ufają, bo tam wchodzi wnioskowanie statystyczne, a przecież jak mawiał WIELKI, KURWA, MONSZ STANU CZERCZIL, są kłamstwa, wielkie kłamstwa i moje pierdolenie, wynikające z nieumiejętności skutecznego wyciągania wniosków płynących z danych statystycznych. Inni mówią, że to nie Churchill popuścił takiego kleksa, tylko Mark Twain. No wszystko jedno kto, poszło w świat, ludzie w to uwierzyli, i jak się wyciągało klientom argument z czytelnictwa, to można było usłyszeć ‘Panie, jakie czytelnictwo, pokazujecie jakieś miliony a sprzedajecie ledwo 400 tys. nakładu’. I cześć, i chuj, nie przetłumaczysz.

Dlatego dla wszystkich ze wstrętem do matematyki wykraczającej poziomem poza mnożenie (powaga, statystyka związana z czytelnictwem była na poziomie podnoszenia do potęgi 3), stosowało się wskaźnik bardzo konkretny, namacalny i w pełni policzalny, czyli różne rodzaje sprzedaży. Różne, bo w niektórych była sama sprzedaż egzemplarzowa, w innych doliczało się prenumeratę, jeszcze gdzieś tam wchodziły tzw. inne płatne formy rozpowszechniania, potem zaczęliśmy uwzględniać e-wydania. No ale z grubsza dało się to policzyć co do sztuki.

I na podstawie parametrów zasięgowych, jak czytelnictwo przeciętnego wydania i rozpowszechnianie płatne razem (albo sprzedaż ogółem), można było zestawić ranking tytułów, od najbardziej do najmniej poczytnych. A potem jak się jeszcze policzyło koszty dotarcia do 1000 nabywców/czytelników, to już w ogóle bajer, bo oprócz rankingu dostawaliśmy jeszcze prościutkie studium opłacalności ekonomicznej.

Do dzisiaj słychać płacze, że Tusk był chuj, bo dawał tylko swoim (GW, Newsweek, Polityka), a dobrych chłopaków z prawicy szkalował, odsuwał na boczny tor i głodził. To oczywista nieprawda, bo jakie PO było, takie było, ale płaciło nie ‘swoim’ i nie ‘po uważaniu’, tylko z grubsza rankingowo. I oczywiście można w to nie wierzyć, i powtarzać różne brednie, ale nic nie poradzę na to, że wydatki państwa i jego firm, były w dość prosty sposób skorelowane z potencjałem poszczególnych tytułów.

A jak jest dzisiaj? Otóż wahadło wychyliło się w drugą stronę tak bardzo, że ‘swoi’ dostają furę szmalu, niezależnie od tego jak wypadają w badaniach, a zdrajcy polskiego naroda nie dostają nic. Argumenty merytoryczne zostały zastąpione ideologicznymi, ku wielkiemu zaskoczeniu nikogo.

JAK WSZYSTKO WIESZ, TO PRZESKOCZ TUTAJ

Przynudziłem we wstępie, ale przynajmniej teraz każdy kto to przeczyta, będzie wiedział o co w wydatkach państwa na media chodziło, jak były w przybliżeniu ogarniane i dlaczego tak, a nie inaczej. Ale jak wspomniałem, tak było kiedyś, bo teraz już nie. Zaraz wam pokażę, jak bardzo nie.

Na wstępie spojrzałem na czytelnictwo, sprzedaż i dane dotyczące witryn poszczególnych tytułów. Dane są ogólnodostępne na stronie PBC, obejmują okres kwiecień-wrzesień 2022 (agreguje się fale miesięczne do dłuższych okresów, choćby po to, żeby zniwelować okresowe wahania). Całość wygląda jak poniżej, jak ktoś chce sprawdzić, czy nie jestem zakłamanym agentem wpływu opłacanym szeklami Sorosa, może sobie zajrzeć pod ten adres PBC wszystkie badane tytuły oraz tutaj PBC czytelnictwo.

Dzienniki i tygodniki opinii wyglądają jak poniżej.

A jak się to przekłada na kasę? Potwierdza się to, co pisałem wcześniej. PO przynajmniej udawało, że kieruje się jakimiś wskaźnikami i optymalizuje koszt dotarcia do zainteresowanych, PiS opłaca swoich bez jakiegokolwiek poczucia obciachu.

Najpierw wydatki cennikowe podmiotów państwowych w latach rządów PO. Przyjrzyjcie się bardzo uważnie kolejności, następnie zerknijcie na obrazek powyżej i zobaczcie, jak bardzo niewiele różnią się kolejnością. Tyle, że powyżej rozdzieliłem dzienniki i tygodniki, a w przypadku wpływów dałem razem, sortując pod względem kwot łącznych.

Wszystkie wyliczenia są podawane w zaokrągleniu i są przybliżone, bo nie mam spółek państwowych zesłownikowanych. Więc o ile taki Orlen czy PKO uwzględniam, to jakieś mniejsze rzeczy mogą przemknąć pod radarem. Ale też te mniejsze podmioty wydają na tyle mało, że ich uwzględnienie bądź nie, zmienia kwoty o ułamki procenta. Więc nie przekłamuję za bardzo.

A jak wygląda odkąd PiS rządzi? Inaczej.

Kasa idzie przede wszystkim do swoich, a kwestie zasięgowe szpachluje się dość neutralnym Dziennikiem czy Rzepą. I niech was nie zmylą jakiekolwiek pieniądze dla GW. Tam się ogłasza wyłącznie GUS oraz urzędy miast, gmin, marszałkowskie i ZTM Warszawa. Orlenu czy NBP tam nie znajdziecie.

Zresztą taki Orlen to rekordzista – w roku 2021 cennikowo wydał 27 milionów, z tego 16 baniek podzielił między Sieci, Gazetę Polską, Gazetę Polską Codziennie i Do Rzeczy. Teraz poszukajcie tych tytułów w pierwszej tabelce, tej z czytelnictwem i sprzedażą. Dodajcie sprzedaż (bez GPC, bo ten tytuł nie jest monitorowany). Ile wyszło? Coś koło 80 tys., prawda? To teraz zerknijcie na wynik Polityki. Wiecie ile Orlen wydał w Polityce, było nie było największym tygodniku opinii w tym kraju.

Ani grosza.

Wiecie kto się w Polityce ogłaszał rok temu? GUS, jedno ministerstwo, jedno muzeum i urzędy miast. Widzicie wzór?

Dobra, to jeszcze Newsweek. Urzędy miast, ministerstwo i partia Prawo i Sprawiedliwość. Fakt jej zareklamowania w Newsweeku znajduje celnie wymierzonym splunięciem w twarz redaktora Lisa. Bardzo celnie wymierzonym.

I tak właśnie, drogie dzieci, wygląda pompowanie pieniędzy z kieszeni waszych do kieszonek ludzi dobrze żyjących z władzą. Opłaca się siedzieć w dupie Prezesa tak głęboko, że głową dotyka się już podniebienia. I niech to będzie pointą dzisiejszej lekcji z przedmiotu ‘Jak się ustawić w aktualnej sytuacji politycznej’, dziękuję za uwagę.

A teraz wracam do swojego kącika, żeby kultywować zen i robić ćwiczenia oddechowe oraz masować nerw błędny. No to trzymajcie się tam w tym chlewie obsranym gównem.

PS Sorry za rozjechane obrazki, chciałem żeby było coś na nich widać bez konieczności ściągania ich na urządzenie albo otwierania w nowym oknie.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

%d blogerów lubi to: