No elo 108

No elo, myślicie że to koniec?
No, kurwa, niekoniecznie.

Pomimo sezonu ogórkowego, w tym chlewie obsranym gównem trochę się dzieje. Ale nie pisałem, bo najpierw byłem na wakacjach, a potem dostałem COVID-a, co to go podobno nie ma i się go przechodzi jak lekką grypę. I się cieszę, że się zaszczepiłem, bo jak po szczypawkach przechodziłem go tak, jak przechodziłem, to bez nich mógłbym tej lekkiej grypy nie przeżyć.  

Niejaki Krasnodębski Zdzisław, ponoć profesor, w ciągu kilku dni dał dwukrotnie głos, i dwukrotnie powiedział coś z pozoru głupiego, a tak naprawdę, to trzeba lekko odchylić zazdrostki, żeby skumać co mu przyświecało.

Najpierw podsumował nasze starania o pieniądze z KPO:  

Przedtem nie mieliśmy środków z KPO, a Polska rozwijała się bardzo płynnie. Jeśli chodzi o oświadczenia, to jesteśmy bardzo zdecydowani, a jak przychodzi do negocjacji, to stajemy się ustępliwi. Do tej pory możemy powiedzieć, że niestety przegrywamy i moja pesymistyczna diagnoza się potwierdza, a w związku z tym potrzebujemy innej zdecydowanej polityki i innego sposobu negocjowania z UE. Żeby skutecznie negocjować, to trzeba mieć środki nacisku i trzeba być jednak odważnym. Czas przeciąć te negocjacje i powiedzieć, że rezygnujemy z tych środków.  

No głupota, nie? Jak to rezygnujemy? Przecież o te pieniądze rząd walczył, sukces ogłosił na bilbordach, a teraz rezygnujemy ze 120 miljordów ziko? Nie godzi się, co nie?

Godzi, godzi. Już kilka dni później w sukurs profesorowi przyszedł premier Mateusz, który w programie telewizji publicznej opierdolił Holecką, że ulega podszeptom wrażych sił. Stuknął ją mianowicie tak:  

Pani – podobnie jak skrajna prawica i skrajna nasza opozycja, totalna opozycja – również dała się wpuścić w taki nurt narracji o KPO.  

A co to za narracja o KPO, zapytacie? Ano taka: 

KPO to 120-130 mld zł zaokrąglając. Jak podzielimy to na 6 lat, to okrągło wychodzi 20 mld zł rocznie. To nie jest coś, co zmienia zasadniczo sytuację gospodarczą, finansową Polski.

– Podam tylko taki jeden bardzo konkretny przykład. Dosłownie dwa miesiące temu zatwierdziliśmy drugą transzę programu inwestycji strategicznych Polski Ład, tak nazywamy ten program. Tam było blisko 30 mld z naszych budżetowych pieniędzy. Czyli pokazujemy na zdolności finansowe Polski dużo większe niż KPO. 

No i spoko, drukarka zrobi brrrttt i będą pieniądze. Mam tylko niestety smutne wrażenie, że aktualne zdolności finansowe Polski to obligacje na w chuj procent i modły o to, żeby w obliczu zbliżającej się recesji znaleźli się na nie chętni.  

Widać więc, że gawędy profesorskie to nie jest jakiś oderwany od układu odniesienia wyskok, że coś mu się chlapnęło. Jemu się nic nie chlapie bez zgody Nowogrodzkiej. Ten facet jest od 2014 roku członkiem rady programowej PiS, wiec niczego tak grubego, bez uzgodnienia z Prezesem nie powie.  

Zresztą jego mamroty o zerwaniu negocjacji w sprawie KPO to była przygrywka do pieprznięcia dużo większego kalibru. Tego o zagrożeniu ze strony Wschodu i Zachodu. Profesor uważa, że Putin to chuj, drobiazg, naprawdę groźny jest Zachód:  

Zagrożenie dla naszej suwerenności ze strony Zachodu jest większe niż ze strony Wschodu. Pamiętajmy na przykład o tym: my bardzo często jednak po naszej prawej stronie nie doceniamy przeciwnika, że Komisja Europejska ma bardzo sprawnych urzędników, doskonałych prawników, że Parlament Europejski jest bardzo dobrze zorganizowaną instytucją.  

A czy jest na to jakaś recepta, możemy zapytać.

I wygrać z nimi jest trudniej, bo na Rosję trzeba mieć HIMAR-s, Abramsy, wiadomo, jakich środków użyć. Natomiast, żeby sobie poradzić z Unią, a Unia, nie ogólnie, ale jest w tym kształcie opanowana przez te siły, które wzięły ją w jasyr, które są nam niesprzyjające, żeby wygrać z nimi i odzyskać dla nas instytucje europejskie, to wymaga jednak większego wysiłku organizacyjnego, intelektualnego i w tym sensie to jest większe niebezpieczeństwo.  

I jeszcze coś wyjątkowo urodziwego:  

To jest paradoksalne, oczywiście, Rosja jest brutalna, Rosja może wypowiedzieć wojnę, ale Polacy wiedzą w sensie duchowym, czy psychologicznym, jak z takim niebezpieczeństwem się obejść.  

A na koniec wisienka na tym torcie z gówna.

Putin nas nie dzieli, ale łączy.  

Tak, on to naprawdę powiedział. I jeżeli to nie jest zdrada stanu, to ja nie wiem co nią jest.  

Ale jak wspomniałem wcześniej, żadne tego kalibru farmazony nie mogłyby pójść bez błogosławieństwa Partii, więc nie ograniczajmy się do prostego „co to w ogóle jest za przygłup”, tylko zastanówmy się, dlaczego Partia pozwala takie rzeczy mówić (oprócz Mateusza i profesora Zdzisława, na temat zagrożeń z Zachodu majaczył też Kuchciński).  

Z Unią nam od jakiegoś czasu nie po drodze. Domagają się od nas jakichś dziwactw, typu przestrzeganie praworządności, jakieś kamienie milowe, jakieś Turowy, no kto to w ogóle widział, żebyśmy się mieli słuchać jakiejś wyimaginowanej wspólnoty. Dlatego od jakiegoś czasu trwają mniej lub bardziej subtelne działania, mające na celu nam tę Unię obrzydzić.

Oczywiście ludzie bardziej świadomi mogą się śmiać, że taka tępa propaganda na pewno w sprawach UE nie zadziała, bo przecież na pewno korzystamy na obecności we Wspólnocie i nikt się nie da przekonać, że jest inaczej. I ja bym chciał mieć w sobie ten spokój, ale cały czas z tyłu głowy mam świadomość, że do naszego wyjścia z UE nie będzie potrzebne żadne referendum, tylko większość parlamentarna. I jak Partia uzna, że urobiła antyunijnie na tyle dużo osób, że będzie mogła to zrobić, to to zrobi. Pozbądźcie się złudzeń, że Wielkiemu Strategosowi drgnie ręka. Nie drgnie, bo on nie jest tutaj po to, żeby robić dobrze Polakom, tylko po to, żeby utrzymać władzę za wszelką cenę. I będzie skłonny zapłacić za to każdą cenę.

Znaczy zapłacimy my, ale to są nieistotne detale.  

Na koniec jeszcze tylko dodam, że profesor Krasnodębski jest naukowo związany z uniwersytetem w Bremie. Bytowo również. Pracuje w Parlamencie Europejskim. Dlatego może sobie komfortowo pierdolić o tym, że Putin zbliża ludzi i wystarczą na niego Abramsy i HIMARSy. W końcu to nie on będzie je obsługiwał, to nie on będzie płacił krwią, to nie jemu rozkurwią dom, to nie jego zgwałcą, to nie jemu każą klęknąć, żeby strzelić w potylicę i wrzucić jak tobół do bezimiennej mogiły. Tak, wielu z nas zginie, ale to ofiara, którą profesor Zdzisław gotów jest ponieść. Wyjątkowo obrzydliwa kanalia.  

Zrobiło się mrocznie, więc może dwa szorty na rozluźnienie atmosfery.  

Wiceministrowie edukacji w tym kraju są albo wyjątkowo tępi, albo wyjątkowo cyniczni. Jakiś czas temu niejaki Rzymkowski mówił o wysokich zarobkach nauczycieli, sięgających 11 tys. ziko miesięcznie. Zarabiają kupę siana, pracują po 18 godzin tygodniowo i jeszcze mają dwa miesiące wakacji. Żyć nie umierać.  

Teraz kolejny wiceminister, Piontkowski Dariusz się pomylił. Ze dwa dni temu na pytanie o to, ile zarabia na przykład polonista w podstawówce, w zawodzie od 10 lat, odpowiedział następująco:  

Jeżeli jest to stopień nauczyciela dyplomowanego, jego wynagrodzenie średnie ze wszystkimi dodatkami, to jest przeciętnie około 6,8 czy 6,9 tys. zł.  

Dopytany o to, czy to jest na rękę, odpowiedział:  

To jest oczywiście na rękę, ale to jest łącznie z dodatkami za wychowawstwa, staż pracy. Jeżeli ma nadgodziny, to jego wynagrodzenie może być zdecydowanie wyższe. 

Dlaczego wiceminister opowiada takie głupoty, a dwa dni później przeprasza słuchaczy (bo to szło w radio) i wszystkich zainteresowanych, że się pomylił i omyłkowo wskazał, że jest to kwota netto, a nie brutto? Przecież każdy człowiek zorientowałby się, że gdyby nauczyciele zarabiali siódemkę na rękę, to dyrektorzy nie mieliby problemów z obsadą na początku roku, bo by im się kolejki pod drzwiami ustawiały. Byłżeby wiceminister taki głupi, że nie odróżnia netto od brutto?  

Nie dajcie się zmylić. To nie głupota, to cynizm i element większej akcji obrzydzającej Polakom nauczycieli. Bo ci ostatni od 1 września uruchamiają ogólnopolskie pogotowie protestacyjne, mające na celu ukazać dramat w edukacji. A jakiś dramat chyba jest, skoro ocenia się, że tydzień przed rozpoczęciem nowego roku szkolnego w polskich szkołach brakuje od 13 do 20 tys. nauczycieli.  

Nie zdziwcie się więc, jak zaczniecie w komentarzach widzieć coraz więcej tekstów o zapłakanych kuzynkach, nieudanej inwestycji nauczycieli w alkohol i wstyd Broniarzach. Co jak co, ale dzielić ludzi Partia potrafi pierwszorzędnie.  

A już zupełnie na koniec, polecam wam wszystkim najśmieszniejszą reklamę świata.

Wiceminister rolnictwa, niejaki Kaczmarczyk Norbert, wiązał się świętym węzłem małżeńskim. Wesele było kameralne w ten typowo polski sposób – pięciuset gości, w tym Ziobro, Kempa Cymański czy Bochenek, Bayer Full na majku i skromny prezent od brata – ciągnik marki John Deere za półtorej bańki.

I w sumie nawet by mi brewka nie pykła, bo może brat ministra jest na tyle bogaty, że stać go na dawanie takich prezentów, gdyby nie kilka drobiazgów. Na przykład ten, że ciągnik tej marki brał udział w kampanii promocyjnej prezydenta Dudy. Wtedy za kierownicą siedział niejaki Kaczmarczyk Norbert.  

Dalej. Kluczyki ministrowi wręczył nie brat tylko przedstawiciele dystrybutora. Sfotografowali się z nim. I zrobili z tego dwuminutowy film promocyjny, który wrzucili na jutuba i na swoje sociale, więc można to złoto obejrzeć na własne oczy.

Wydanie 8R 340 | Ciągnik dla Wiceministra jako prezent ślubny od brata

Dalej. W 2015 roku Państwowe Jednostki Wojskowe zakupiły 15 ciągników tej marki. Przetarg ogłosił Skarb Państwa, wygrał AGRO Wanicki, diler tej marki.  

Dalej. Ten sam diler podpisał umowę z Wodami Polskimi, którym sprzedał 34 nowe ciągniki.  

Jak gówno strzeliło w wentylator, nastąpiła zmiana narracji. Brat wiceministra, ten szczodry ofiarodawca, wytłumaczył motłochowi, że nie rozumie tego całego kwiku, traktor który przekazałem bratu, został przekazany symbolicznie, jest moją własnością, ja wziąłem na niego kredyt, to był mój pomysł, od bierdolta się ode mnie, od mojego ciągnika, i ode mnie.  

Minister ma luz, nie widzi w tej szopce żadnego konfliktu interesów, wszystkim którzy chcą słuchać, opowiada o zajebistym ciągniku John Deere 8R 340, a krytykom mówi krótko: od bierdolta się ode mnie, od mojego ciągnika, i ode mnie. I wydaje oświadczenie, które warto przeczytać, bo jest piękne:  

Przysięga małżeńska to jedna z najpiękniejszych chwil w życiu dwojga kochających się ludzi. Niestety nawet takie momenty są wykorzystywane do brutalnej i kłamliwej gry politycznej. Tym razem politycy opozycji i niektóre media zaatakowały mnie, moją ukochaną Żonę i całą moją rodzinę. Spieszę więc wyjaśnić, że koszty całej uroczystości ślubnej zostały pokryte z prywatnych środków obu naszych rodzin, za co serdecznie – jako para młoda – im dziękujemy. Duża liczba weselnych gości – wynika z tradycji i sposobu funkcjonowania naszej lokalnej społeczności.

Rozumiem, to wieś, tam się na wesele zaprasza wszystkich, oprócz tych chujów, którzy w 1993 roku te obrzydliwe rzeczy o naszej Marzence powiedzieli. Zresztą wesele na 500 osób to nic nadzwyczajnego – gość ma hajs od nas, za ciężką pracę w ministerstwie, to co ma z nią robić? W skarpecie od Jana Pawła II ją trzymać?

Dalej też się zaciekle broni.

Moja rodzina od pokoleń zajmuje się ciężką pracą rolniczą i angażuje się w sprawy lokalnej społeczności. Z najbliższymi kontynuujemy tę zobowiązującą tradycję. Tym bardziej cieszę się, że ten ważny moment mogliśmy świętować w tak licznym gronie. Ten wielki szacunek okazany naszym rodzinom, to dla nas ogromne szczęście i powód do dumy. Szczególnie gorące podziękowania kieruję do mojego brata, dzięki któremu ciężka praca na roli, jakiej się poświęcił, będzie mogła być efektywniejsza. Tak jak wielu polskich rolników, nasza rodzina woli inwestować w nowoczesny sprzęt, a nie w drogie limuzyny, zegarki czy ośmiorniczki tak bliskie naszym politycznym oponentom.

O ośmiorniczkach zawsze warto wspomnieć. Ale dopiero teraz idzie najlepsze, gęste, z samego dna.

Trzeba podkreślić, że to brat wyraził zgodę na film, ponieważ to formuła promocyjna firmy sprzedającej, stosowana u wszystkich jej klientów. Nie wiedziałem, że brat udostępni mi w użytkowanie ciągnik, więc jako osoba publiczna nie mogłem też nikomu zakazywać nagrywania. Ciągnik pozostaje własnością brata , więc to on podejmuje wszelkie związane z nim decyzje. Przekazanie traktora parze młodej miało charakter symboliczny, oznaczający udostępnienie go do użytku na gospodarstwie. To Konrad Kaczmarczyk jest właścicielem ciągnika i będzie spłacał za niego kredyt, jak przy wielu innych jego inwestycjach.

Czyli tak. Bracki wpierdolił mnie na minę, ja nic nie mogłem zrobić i niczego zabronić, bo jestem osobą publiczną, która co prawda ma ślub a nie załatwia sprawy publiczne, ale ja nie do końca rozumiem o co chodzi, oprócz tego, że gnój się zrobił, więc muszę wytłumaczyć się jak potrafię, a że chuja potrafię, to powiem coś o ośmiorniczkach i brutalnym ataku na moją prywatność, może się nikt nie zorientuje, że pierdolę od rzeczy gdy w jednym akapicie mówię o funkcji publicznej i swoim imposybilizmie z tym związanym, a potem o brutalnej napaści na rodzinę, i całe rolnictwo.

Dlatego brutalną napaść polityczną na mnie i moją rodzinę traktuję jako atak na całe rozwijające się polskie rolnictwo. Wbrew tej agresji będziemy się dalej rozwijać i nie damy się wypchnąć także z europejskich rynków. Jedyne czego żałuję to to, że nie ma dziś możliwości zakupu podobnej jakości sprzętu polskiej produkcji. To przez skandaliczną politykę gospodarczą prowadzoną przez liberałów takich jak Balcerowicz czy Tusk , w latach 90- tych niszczono polskie fabryki ciągników i kombajnów zbożowych. Te produkty, w owym czasie, konkurowały z najlepszymi zachodnimi tamtych czasów.

No i cyk, punkcik od szefa za dopierdolenie Tuskowi. Doskonały jest też kawałek o konkurencyjności Ursusów i Bizonów. Oświadczenie posła jest absolutnie wszystkomające i jest jednym z najlepszych oświadczeń ostatniej kadencji. Nikogo nie przepraszać, to nie moja twarz w reklamie, brutalna napaść polityczna, atak na rodzinę, Tusk i Balcerowicz chuje, ośmiorniczki, spierdalajcie.

Bardzo mi się ta bezczelność podoba. Jest odświeżająca i fajniejsza od chujowych non-apology, zaczynających się od „Przepraszam wszystkich, którzy mogli poczuć się urażeni”. Tu jest inaczej, znać rękę senseia Kukiza, bo to od Kukiza Norbert przypełzł do PiSu.

A na koniec, na wielkim torcie wypełnionym nadzieniem ze standardów moralnych i politycznych polityków partii rządzącej, ląduje wielka pecyna wysokojakościowego nawozu w postaci paska w Dzienniku TVP. Perfekcja. 

Dobra, nie wiem jak wy, ja idę odpocząć po covidzie, który miał być grypą, i leczniczo ponacieram się Polską.