Zostałem uprzejmie poproszony o uzupełnienie tytułu o segment, w którym objaśniam, że chodzi o szybkie czytanie. Chyba muszę ograniczyć głupie tytuły dla moich notek. Poprzednie odcinki: tutaj pierwszy a tutaj drugi.
Wąskie perspektywy
Kolejną wadą tradycyjnego czytania jest małe pole widzenia, czyli ten wycinek rzeczywistości, w naszym przypadku tekstu, który ogarniamy wzrokiem.
Today’s trivia of the day: czy wiedzieliście, że ruch oczu nie ma charakteru ciągłego. Oczy poruszają się skokowo, robią to szybko, czas skoku to 0,01-0,03 sekundy. W ciągu 8 godzin czytania nasz wzrok przebiega maraton i jeszcze 5 km. Samo zaś czytanie odbywa się wyłącznie w czasie spoczynku oka (fiksacja z pierwszej części, gdy mówiłem o regresji), podczas ruchu oko nie odbiera informacji, gdyż tekst widzi bardzo nieostro.
Jak widać, czas zużywany na przesuwania wzroku do kolejnych punktów tekstu nie ma wpływu na prędkość czytania. Nic nie urwiemy z jednej setnej sekundy. Możemy za to zredukować liczbę zatrzymań oka. U osoby czytającej normalnie jeden wiersz tekstu to 10-25 zatrzymań. Czytelnik doświadczony zatrzymuje się 2-3 razy. A zatem…

Raz, dwa, trzy i wystarczy
No właśnie, jak chcemy usprawnić nasze szybkie czytanie, musimy znacznie zmniejszyć liczbę zatrzymań oka podczas czytania jednego wiersza.
Możemy to zrobić zwiększając liczbę słów, które widzimy w czasie jednego zatrzymania.
Zwiększenie liczby słów możemy osiągnąć poprzez poszerzenie pola widzenia.
I tak to.
Według badań amerykańskich naukowców, szerokość pola wyraźnego widzenia to marne 7 mm (7-10 znaków drukarskich). Ogólne pole widzenia jest 60 razy szersze od ostrego i obejmuje ponad 120 stopni, czyli prawie całą rzeczywistość przed nami. Jasne, to co widzimy po boku to najczęściej niewyraźny cień, chociaż dobrze rejestrujemy wszelkie ruchy.

Nie poddajemy się jednak, bo można oko wyćwiczyć i poszerzyć mu zasięg bocznego widzenia. Zwłaszcza w prawą stronę (tak jak czytamy). Wtedy dodatkowo odpala nam się dodatkowy mechanizm, wspomniana wcześniej antycypacja, dzięki której przewidujemy kolejne słowa. I czyta się samo.
Trochę szersze perspektywy
Nie znam metod na mierzenie pola widzenia, poszukajcie w internecie. Ja sobie niczego nie mierzyłem, tylko dzielnie złapałem Minotaura za rogi i krok po kroku łomotałem go w ten głupi pysk trzonkiem topora. To znaczy zacząłem ogarniać wzrokiem większe partie materiału. Na początku po dwa słowa. Potem po trzy. Po jakimś czasie takiego czytania, dzieliłem sobie wiersz na trzy części. Krótsze na dwie. A potem, zanim się zorientowałem, coś mi się popieprzyło w głowie i zacząłem ogarniać wzrokiem połowę dwóch-trzech wierszy naraz. Okazało się bowiem, że mózg sobie to wszystko i tak potrafi potem poskładać w sensowną całość.
Jedna rzecz. Widzenie peryferyjne jest w dalszym ciągu trochę mgliste, więc skacząc po tekście wyodrębniałem sobie kawałki zazębiające się o siebie. Jak na obrazku poniżej.

Pewnie domyślacie się, jak wyglądają te obramowania dla osoby czytającej w sposób tradycyjny? Otóż to, jak paciorki nanizane na wiersz tekstu, do tego zachodzące bardzo na siebie.
Nie ma rady, trzeba ćwiczyć
Jak wspomniałem wcześniej, nie znam ćwiczeń na poszerzanie pola widzenia i dzielenie tekstu na 4, 3 a w końcu 2 części, bo robiłem to na fristajlo. Poszukajcie w internecie, na bank coś jest.
Ćwiczyłem to wszystko w czasie codziennych dojazdów do pracy, aczkolwiek nie korzystałem z rekwizytów, bo w autobusie jest dość zakłóceń, żebym nie musiał stukać nożem w szybę. I powiem wam, że poszerzenie pola widzenia i dzielenie tekstu na większe kawałki to ten element procesu, który najbardziej mi usprawnił szybkie czytanie.

Na pomoc – Palm Vx
I jeżeli mogę coś na koniec podpowiedzieć. Oczywiście wiem, że książka papierowa to fetysz, dotyk stronic, zapach papieru, kleju i farby, i w ogóle. Ja papier porzuciłem prawie całkowicie jak tylko pojawiła się taka możliwość. 30 czerwca 2004 roku kupiłem Palma Vx, na który nawrzucałem książek w formacie txt, zacząłem zapodawać, jednocześnie robiąc pierwsze przymiarki do szybkiego czytania. Sprzęt idealny do książek, zielony wyświetlacz, czarne literki, mały ekran, przewijanie przyciskiem pod kciukiem, mój prywatny prekursor Kindla. Jedyną wadą Palma było bateriożerne podświetlanie ekranu. Bo bez podświetlania nie dało się z niego czytać nawet z latarką. Bolało zwłaszcza podczas późnych, zimowych powrotów rozwalającymi się, nieoświetlonymi Ikarusami linii 709, bo na podświetleniu w pełni naładowana bateria schodziła w godzinę.
Palm Tx
Dlatego 19 maja 2006 kupiłem Palma Tx, który miał ekran podświetlony domyślnie i trzymał na baterii rekordowo długo. Zacząłem czytać jeszcze więcej, bo mogłem to robić nawet podczas wieczornych spacerów. Szybkie czytanie zostało zintensyfikowane bardzo mocno, bo jednak czytelność Tx była lepsza niż Vx. Niestety, kilka lat temu rozsynchronizował mi się wyświetlacz. Gdyby nie to, jechałbym na tym sprzęcie do dzisiaj.
Kindle i komórka (tak, komórka)
A potem pierwszy Kindełe, na którym przeczytałem objętościowy odpowiednik Biblioteki Kongresu. Niestety, rok temu podczas wakacji złamałem wyświetlacz. Kiedyś o tym pisałem, poratowaliście mnie zepsutymi egzemplarzami, żebym mógł sobie ten wyświetlacz wymienić. Nie zrobiłem tego, bo w okresie między uszkodzeniem Kindla a ogłoszeniem ‚pomocy!’ okazało się, że najlepiej czyta mi się na komórce. Dlaczego? Pole wyświetlania jest na tyle wąskie, że dzielenie tekstu na dwie części nie stanowi najmniejszego problemu i przez kolejne ekrany pruję jak burza.
Nie mam ostatnio za wiele czasu na czytanie, ale jak już siądę do książki, to lektura idzie błyskawicznie. Przykład z ostatniego tygodnia, nowy przebój Istota zła. W ciągu niecałych dwóch godzin przed snem przeczytałem z ebuka odpalonego na komórce 165 stron (przeliczone na objętość tekstu książkowego). Nie jest to tempo arcymistrzowskie, bo ani pora nie była najlepsza, ani rekordu szybkiego czytania nie chciałem bić. Ale mi to w zupełności wystarcza.
Komórka do ręki i ćwiczyć, ćwiczyć, ćwiczyć. To tyle ode mnie, dziękuję za uwagę, uszanowanie i do poczytania.

Obraz w nagłówku: Women Reading, Jean-Jacques Henner.