To był szczęśliwy dzień dla Mario Puzo
Nie znam historii powstania filmu, ale zakładam, że było jak w dobrej, sycylijskiej bajce. Pod dom Francisa Forda Coppoli zajechała grupa śniadych dżentelmenów z luparami i złożyli mu propozycję, której nie mógł odmówić. Kazali mu mianowicie przeczytać książkę Mario Puzo i zdecydować, czy z robi z niej film bardzo dobry czy wybitny.
Dalej to już wiemy jak było. FFC zrobił z książki film wybitny, regularnie lądujący w top10 najlepszych filmów w historii kina. Do tego kanoniczna już rola Marlona Brando.
I tutaj anegdota. Czytałem gdzieś, (ale nie potwierdziłem informacji, dlatego anegdota) że prawdziwi włoscy gangsterzy po obejrzeniu Ojca Chrzestnego zaczynali mówić jak Brando. W sumie nawet im się nie dziwię, Marlon niby brzmi jak dobrotliwy wujek, ale gdzieś w tle w tym głosie brzęczy stal i brzmi groza.

I tak oto Puzo miał wielkie szczęście, że jego książkę przeczytał Francis Ford Coppola. Bo o ile napisał rzecz bardzo dobrą, momentami wybitną, tak bez filmu nie osiągnąłby takiej popularności. Co oczywiście byłoby rzeczą fatalną, bo książka to świetna przypowieść o robieniu władzy, obrzucona niezłymi kawałkami o szacunku, honorze i miłości (ta część, zwłaszcza dotycząca miłości fizycznej, zestarzała się najbardziej).
To był jeszcze szczęśliwszy dzień dla słuchaczy
Ojca Chrzestnego audioteka postanowiła zrealizować na bogato. Zatrudnili kilku pierwszoligowych aktorów, dodali ścieżkę dźwiękową, chociaż z powodu praw autorskich nie tę, do której przyzwyczaił nas film i zrobili z książki świetne słuchowisko. Co prawda realizacja dźwięku w kilku miejscach zawiodła i głosy aktorów zagłuszają odgłosy tła, ale całość przedsięwzięcia jest poza tymi nielicznymi wpadkami bez zarzutu.
Dobór interpretatorów wyszedł dobrze, ewidentnych wpadek nie ma. Bardzo odpowiadał mi cwaniakowaty Szyc jako Sonny. Co prawda Caan przyzwyczaił mnie do bardziej eleganckiej artykulacji, ale głos Szyca bardziej mi konweniował z temperamentem Santina. Adam Woronowicz jako Tom Hagen momentami brzmiał mi zbyt płaczliwie. Jasne, konkretne sytuacje uzasadniały stres, ale od consigliore rodziny Corleone oczekuję opanowania i żelaznych nerwów. Na szczęście nie płakał zbyt długo, więc nie wrzucam tego po stronie wpadek.
Dobra Kamila Baar w roli Kay Adams. W filmach, chociaż uwielbiam na nią patrzeć, denerwuje mnie jej maniera aktorska, tutaj dźwignęła temat bez zarzutu.
Świetny Tomasz Kot w roli Nino Valentii. Bardzo dobry Mecwaldowski jako Fontaine. Michaela Corleone doskonale zinterpretował Łukasz Simlat, brzmiał mi lepiej niż Al Pacino. I chociaż w początkowych wejściach głos pana Simlata mi się nie kleił, to gdzieś od połowy książki nie wyobrażałem sobie, że Michael mógłby mówić inaczej. Dobra robota.
No i na koniec proszę wstać, Król idzie.

Pedros? Nie, Gajos.
To, że pan Janusz Gajos to w tej chwili najlepszy aktor w kraju i jeden z najlepszych na świecie, powinno być oczywiste dla każdego, kto ma oczy. Jak nikt z Polski zasłużył na Oskara. Bardzo się cieszę, że miałem go okazję ostatnio zobaczyć na żywo na deskach teatru. I życzę mu stu lat życia w zdrowiu i przytomności umysłu. A za rolę Vita Corleone ma u mnie zawsze stopkę zimnej wódki. Znaczy jak go gdzieś zobaczę, to ma tę stopkę.
Bo widzicie, pan Gajos stwierdził, że Brando Szmando, jasne, mogę mówić jak on, z kulkami papieru w kącikach ust, albo mogę mówić tak, jak sobie to wymyśliłem.

I powiedział.
Tak powiedział, że po pierwszych trzech zdaniach przez niego wypowiedzianych stwierdziłem, że od dzisiaj głos Dona to głos Gajosa a nie Brando. Uderzyło to we mnie mocno, bo mówisz partia, myślisz Lenin, mówisz Casablanca, myślisz Bogart, a Julian to zawsze będzie Boberek. I myślałem, że tak samo na zawsze będzie dla mnie z głosem Vito Corleone. A tu jeb, i pozamiatane. A umówmy się, żeby pozamiatać Brando, trzeba samemu być zawodnikiem wagi superciężkiej. Pan Janusz Gajos dźwignął temat, proszę pochylić głowy z szacunkiem. Ja swoją kręcę z niedowierzaniem.

Zasadniczo i pobieżnie polecam.

fabuła – od handlarza oliwą do Dona, świetna rzecz o robieniu władzy, 100
realizacja – 90, bo w kilku miejscach głosy tła tłumiły głosy autorów
lektorzy – 100, pan Janusz Gajos to człowiek, który potrafi wszystko
cena – 55, dokładnie 54,90. W porównaniu z większością oferty droga pozycja, ale warto.
uczucia towarzyszące – Don makes me an offer I can’t refuse
Ojciec Chrzestny, Mario Puzo
Czas 18:54
Czyta: zespół autorów, słuchowisko
O tym, że włoska mafia zaczęła mówić jak u Puzo, można przeczytać w Gomorrze, nie wiem czy tylko tam. Tamże można też przeczytać, że od czasu filmów typu Pulp Fiction zaczęli strzelać w człowieka niżej, tzn. w brzuch, co doskonale dodaje mu cierpień i zmniejsza szanse przeżycia.
PolubieniePolubienie
Piekne!
PolubieniePolubienie
Gomorry nie czytałem, więc jeszcze ktoś o tym napisał. Brzęczy mi w głowie, że mógł to być Waldemar Łysiak z okresu, jak jeszcze dało się go czytać i się nie brzydziłem.
PolubieniePolubienie
Mówił, mówił i namówił 🙂
PolubieniePolubienie
To naprawdę bardzo dobre słuchowisko.
PolubieniePolubienie