KK(K) took my baby away

Tematów związanych z religią strzegę się niczym głodu, wojny, śmierci i morowego powietrza. Trzeba się uzbroić w bardzo dużo cierpliwości i mocne szkło powiększające, żeby znaleźć jakiś mój komentarz do spraw związanych z religią, a właściwie w naszym kraju, bardziej z kościołem katolickim.

Nie robię tego z przyczyn oczywistych – jak dochodzi do rozmowy na uczucia i przekonania, a nie na argumenty, wszyscy się pałują ze wszystkich sił, potem się na siebie obrażają, a jednocześnie wszystkim się wydaje, że taką dyskusję wygrali, co jest trochę krępujące, zwłaszcza dla obserwatora postronnego.

[tutaj był długi kawałek tekstu o KK, ale go wywaliłem, żeby nie jątrzyć]

Mam taką śmiałą propozycję. Dla wszystkich, którzy są wkurwieni tym, co się aktualnie w KK dzieje. I którym ciągle jakoś z tym dziwnym, spotworniałym kościołem po drodze. Pewnie po drodze do zbawienia, ale jak ma mnie takie coś zbawiać, to ja stanę z boku i sobie zapalę.

Skoro was tak uwiera krzywda ludzka, i tak bardzo bolą postępki kleru, przestańcie chodzić co niedziela na mszę. Przestańcie chrzcić dzieci. Przestańcie puszczać je na religię. Nie posyłajcie do pierwszej (ani żadnej następnej) komunii. Ani do bierzmowania. Nie bierzcie ślubów kościelnych. A jak już się w kościele znajdziecie, to zwalczcie w sobie szlachetny odruch dania na tacę.

I, co najważniejsze, przestańcie się przejmować tym, co ludzie powiedzą. Nic nie powiedzą. Albo pogadają chwilę i się znudzą, bo szybko znajdą sobie nowy temat do kręcenia skandaliku.

Popatrzcie jak to zrobiła moja narzeczona. Przez 6 lat, więcej czasu spędzała w kościele i na Oazie, niż w domu rodzinnym. Ale jak ją KK wkurwił, to się nie oglądała na innych, tylko poszła sobie poszukać Boga poza murami tej instytucji. I szczęśliwie go sobie znajduje gdzie indziej. Przy okazji, i mówię wam to w tajemnicy, jest groupie Ducha Świętego, którego uważa za bardzo spoko byt.

Ja w sobie nigdy nie miałem jakiejś wielkiej duchowości. Znaczy za dzieciaka czegoś tam szukałem, ale sytuacja była specyficzna, czasy nieciekawe, byłem w KK undercover, ale szybko mi przeszło i przestałem być jakkolwiek. Ostatni kontakt z tą instytucją miałem gdzieś tak w okolicy 3 klasy ogólniaka, potem sobie wymaszerowałem stamtąd i od 30 lat mnie tam nie ciągnie. Zbawienia nie szukam, w bogów nie wierzę, jak jacyś wierzą we mnie – dobrze dla nich, mi to nie robi. Powiedziałbym wam gdzie mam uwagi ludzi o mnie, związane z tym tematem, ale nie powiem, bo to kulturalny wpis.

Mogę też przytoczyć i przedstawić przykłady oraz świadectwa wcale licznych znajomych, którzy chodzili do kościoła, bywali regularnie, pochajtali się prawilnie a potem przyjrzeli się tej instytucji i stwierdzili „o ja pierdolę, byłem ślepy, a teraz widzę”. I zostali na przykład pastafarianami. Ramen. I nic się nie stało, Ziemia dalej krąży dokoła Słońca, dzieci się rodzą, starcy umierają, zmęczone kobiety stoją w kolejkach po mięso a ich mężowie piją browara z sąsiadem pod śmietnikiem.

Więc wiecie, z tym ludzkim gadaniem to jest zwyczajnie przereklamowany temat. Nie chodzimy do kościoła, a jest nas wcale spora grupa, i jakoś żyjemy. Dzieciaci nie puszczają swoich dzieci do kościoła, i jakoś żyją. Naprawdę, ja bym nie wyolbrzymiał. Można śmiało przestać przykładać rękę do działań tej organizacji i nie czuć się z tego powodu winnym. Trzeba tylko zatrzymać się na chwilę i odpowiedzieć sobie na jedno ważne, zajebiście ważne pytanie: czy chcę być w takim kościele?

A potem przestać być.

Oink oink oink

Nie że jakoś kocham dziki miłością szaloną, ale pomysł wystrzelania 210 tys. sztuk wydał mi się nieco ekscentryczny. Zwłaszcza, że PZŁ ocenia populację dzików na 215 tysi, co oznacza, że to nie polowanie, nie obława, nie łów, lecz planowe niszczenie gatunku.
 
Co się w sumie zgadza, gdyż tęgie umysły z ministerstwa tego i owego wykombinowały, że jak się odjebie większość dzików w Polsce, świnie przestaną zapadać na ASF, czyli afrykański pomór świń. No dobra, ale co właściwie mają wspólnego dziki z zapadaniem świń na African Swine Fever?
 
W sumie nie zdziwiłem się bardzo, że elementem wspólnym dla chorych dzików i chorych świń jest wyłącznie człowiek. I to właśnie przez totalną wyjebkę polskich hodowców i polskich celników, głowę dadzą polskie dziki. Sprawa mianowicie wygląda tak.
 
Za ochronę hodowli przed pomorem odpowiada właściciel gospodarstwa i głównie od niego zależy, czy będzie miał problem i zacznie krzyczeć „wybić te kurwy zębate, dziki”, czy problemu mieć nie będzie. Za rozwlekanie wirusa na duże odległości odpowiadają ludzie nie dziki. I ogólnie, jako gatunek, dajemy dupy tak, że strach.
 
Hodowca/rolnik może ochronić swoje stado, stosując się do zasad ochrony przed ASF. Konieczne jest przestrzeganie bioasekuracji, i ja wam szybciutko wymienię niektóre z zaleceń.
 
Można zabezpieczyć gospodarstwo świniowe podwójnym ogrodzeniem, na podmurówce, minimum 1,5 metra wysokości. Trzeba ograniczyć możliwość wchodzenia na fermę. Wchodzący powinni umówić się wcześniej, wziąć prysznic, ubrać się w ubranie z fermy, zaparkować w odpowiednim miejscu i unikać bezpośredniego kontaktu ze świniami.
Trzeba wprowadzić program zwalczania gryzoni i zabezpieczyć tak zwaną szczuroszczelność, czyli tak wykończyć i przystosować budynki fermy, żeby gryzonie nie miały jak wejść. Okresowa dezynsekcja. Zabezpieczenie budynku przed dostępem zwierząt domowych. Utrzymywanie świń w pomieszczeniach zamkniętych. Prowadzenie rejestru samochodów do transportu świń wjeżdżających na teren gospodarstwa. Prowadzenie rejestru wejść osób do pomieszczeń ze zwierzętami. Jednym słowem dużo zawracania dupy.
 
No i takie drobiazgi jak wdrożenie programu czyszczenia i dezynfekcji pomieszczeń gospodarczych oraz sprzętu mającego kontakt ze zwierzętami. Na koniec wreszcie trzeba czyścić ubranie i gumiaki, w którym się wchodzi na fermę. A najlepiej to się przebrać, o czym wspomniałem wcześniej.
 
Widzicie ile tego? Sporo. A wiecie, z czym te wszystkie czynności się wiążą? Z kosztami. A przecież rolnicy i hodowcy u nas biedni, ledwo wiążą koniec z końcem, szczawiu jeno skubną, wodą źródlaną popiją, na przednówku łobodę jedzą. No to skąd oni mają brać pinionc na takie inwestycje?
 
Zresztą, kto zechce w tym kraju popełnić polityczne samobójstwo i powie rolnikom i hodowcom, żeby sami się zabezpieczyli przed ASF? Cimoszewicz powiedział, zgodnie zresztą z prawdą, że przed skutkami powodzi rolnicy powinni się ubezpieczyć, i co go spotkało? No, ja pamiętam, a wy poczytajcie.
 
Wspomniałem też o celnikach, którzy pozwalają wwozić trefną trzodę z Ukrainy czy z Rosji. No i co teraz? Ktoś ma stać nad nimi i pilnować, żeby nie wpuszczali? Przecież to kosztuje. A skąd na to brać?
 
Więc łatwiej odjebać prawie całe pogłowie dzików.
 
Warto tutaj wspomnieć słowa ministra środowiska, który powiedział, że PZŁ chuja wie, że on nie wierzy w liczenia dzików odbywające się w Polsce, i że dzików może być od 200 do nawet 500 tys.
 
Ja bez kozery powiem milion dwieście, bo mi tak wyszło z estymacji. Kiedyś na Białołęce widziałem 20 dzików na 50 metrach kwadratowych, poodliczałem różne tereny zielone, rzeki, stawy i jeziore, pomnożyłem, podzieliłem, i wyszło mi, że w kraju mamy 1 247 552 dziki. Moja liczba jest lepsza, bo dokładna a nie jakoś brzydko zaokrąglona.
 
Minister powiedział też, że sama bioasekuracja nie wystarczy, i że wirusa należy eliminować z przyrody.
 
No to ja życzę powodzenia. I pozwólcie, że zacytuję tutaj profesora doktora habilitowanego Zygmunta Pejsaka, który o takie rzeczy wypisuje w internetach:
Wirus ASF jest wyjątkowo oporny na działanie czynników środowiskowych i ma następującą przeżywalność:
 
w glebie zanieczyszczonej zakażoną krwią (a tego będzie na megatony) – kilka miesięcy
w śledzionie zakopanej w ziemi – 280 dni
w kojcach, w których przebywały świnie – 4 miesiące
we krwi w 4 stopniach C – do 18 miesięcy
wirus wytrzymuje przedział pH – od 4 do 13, co oznacza od dołu piwo, ale od góry już wodorotlenek sodu. Jasne, przeżywalność liczy się w minutach, ale jednak
w wędlinach dojrzewających – 300 dni
w mięsie zamrożonym – do 15 lat
W zasadzie, żeby tego gnoja zabić, trzeba przez minutę gotować mięso w temperaturze 80 stopni. Odporna, zjadliwa menda.
 
Oszczędzę wam opisu procedur dezynfekcyjnych po zakażonych sztukach, ale w grę wchodzi podchloryn sodu i wapnia, soda kaustyczna, kwas solny czy pary formaldehydu. Wiara w to, że myśliwi nie rozwleką wirusa jeszcze bardziej jakoś nie ma do mnie przystępu.
 
Właśnie, skoro jesteśmy przy myśliwych. Pomimo tego, że za loszkę państwo płaci 650 ziko brutto a za pozostałe sztuki 300, podobno łowcy wielcy koronni wcale nie palą się do tej masowej egzekucji, gdyż strzelanie do ciężarnych loszek uznają za pierdolone barbarzyństwo.
 
PZŁ twierdzi, że wszystko idzie zgodnie z planem, realizowane są plany łowieckie, masowy odstrzał nie zagraża pogłowiu dzików, bo one się mnożą jak króliki, i że cel przewidujący ograniczenie populacji dzika do poziomu 0,1 osobnika/km2 jest realizowany bez przeszkód. Jednym słowem tip-top.
 
Czytałem różne opinie, jedni twierdzą, że zniesienie ograniczeń sezonowych i zezwolenie na wykorzystanie noktowizji w polowaniach to przejaw kompletnego zbydlęcenia ludzi z ministerstwa. Drudzy mówią, że tylko nokto i miotacze ognia zatrzymają triumfalny pochód ASF nad Atlantyk. Banda stetryczałych profesorów i doktorów, co to w życiu w lesie ze sztucerem nie była twierdzi, że możemy strzelać do usranej śmierci i nic to nie da bez bioasekuracji. Możemy poczytać raport NIK, gdzie stoi jak byk, że skoro 74 proc. gospodarstw w Polsce północno-wschodniej nie wprowadziło niezbędnych zabezpieczeń zgodnych z zasadami bioasekuracji, to cały misterny plan w pizdu. I że hodowla przyzagrodowa niweczy go jeszcze bardziej, nie mówiąc o nielegalnych handlu świniami pochodzącymi z terenów ognisk ASF. I tak dalej, i tym podobne.
 
No więc ja, po przeryciu się przez te materiały, utwierdziłem się jeszcze bardziej w przekonaniu, że rządzą nami idioci. I to tacy po nastajaszczy horror szoł tępi, że całujta mnie w żopsko.
 
I cały ten szajs.
 
Dobranoc państwu.

Z kamerą wśród zwierząt 12

Postęp utorował sobie drogę do naszych serc niczym ostrze siekiery. W tym i ubiegłym tygodniu było gęsto nad wyraz.


Senat na kolejnym żenującym posiedzeniu przyklepał wszystko, co miał przyklepać. Jak zwykle nocą, bo oni inaczej chyba już nie potrafią. Nie ma tutaj się za bardzo nad czym rozwodzić, oprócz może tego, że niejaki Karczewski poskracał czas wystąpień senatorom opozycji, formułując swoją światłą myśl w typowo butny, pisowski sposób:

– Zastosowaliśmy możliwości regulaminowe, skróciliśmy już niepotrzebną i powtarzającą się w swoich wątkach dyskusję i przeprowadziliśmy głosowanie, i to głosowanie, ponieważ mamy większość, wygraliśmy.

A, bym zapomniał. Kilka dni wcześniej uzasadnił postawienie barierek dokoła parlamentu tym, żeby się świry tam nie dostawały i nie szkodziły. Przepraszam za płytki żart, ale na to już za późno. Dostały się i szkodzą. A, bym zapomniał. Potem niejaki Karczewski się tłumaczył, że to skrót myślowy i hakier mu dopisał. Czy oni w ogóle potrafią mówić po polsku?


Trybunał Sprawiedliwości UE orzekł, że irlandzki sąd, który odmówił Polsce ekstradycji gangusa, miał do tego podstawy. Powodem decyzji Irlandczyków były obawy o zagrożenie praworządności w Polsce. Polak był ścigany Europejskim Nakazem Aresztowania, którego istota opiera się na wzajemnym zaufaniu wymiarów sprawiedliwości poszczególnych państw wspólnoty. Żeby było jeszcze zabawniej procedura ENA nie ma charakteru politycznego a jedynie prawny, nie tyka się jej ministerstwo sprawiedliwości a sądy. No i teraz polscy sędziowie być może będą musieli mocno przekonywać swoich kolegów z zagranico, że polski wymiar ma się dobrze i nie ma chorej demokracji.

Decyzja TSUE to kop w dupę wymierzony Polsce. Jednakowoż Ziobro Zbigniew odtrąbił grejt sakses. Spoko, powtórka z 27:1 zawsze bawi.


Z ostatniej chwili. Niejaki Jaki obiecał Warszawiakom, że jak mu wesprą trębacza, to w dwie kadencje wybuduje nam dwie nowe linie metra. Litościwie nie spytam, a z jakich to pieniędzy chcesz gołodupcu budować te linie? Z unijnych? Obawiam się, że taki chuj zobaczymy a nie unijne hajsy. No ale papier cierpliwy, wszystko zniesie, nawet dwie nowe linie metra.


Senat posłał na Wieliczkę[1] propozycję referendum prezydenta. Pomijam fakt, że i pomysł, i pytania referendalne były żenujące, ale podoba mi się tłumaczenie PiS-u jak właściwie i dlaczego doszło do tej tragedii. Winne były w kolejności: PO, termin i kasa. Termin kiepski, kosztować to miało 180 baniek, ale pochylmy się nad winą PO.

Ponownie oddam głos niejakiemu Karczewskiemu, który tłumaczył, że przecież żaden z senatorów PiS nie głosował przeciwko referendum, wszyscy się wstrzymali:

– Liczyłem na to, że senatorowie PO wzniosą się ponad nienawiść, którą wczoraj widzieliśmy, że wzniosą się ponad walkę polityczną i nie wyrażą swojej opinii i wstrzymają się od głosu. Podjęli taką decyzję. To też świadczy, że Platforma Obywatelska z tego drugiego członu niewiele zostawiła.

To już nie jest złoty deszcz, to jest kawior strzelony na klatę. Ponownie się spytam wyborców PiS – jak się czujecie?


Posłowi PiS, Głębockiemu Konradowi, mandat poselski wygasł piątego czerwca, gdyż mianowano go ambasadorem RP we Włoszech. Nie przeszkodziło mu to wziąć udziału w głosowaniach po tym terminie. Ba, nawet przewodniczył obradom. 6, 7 i 15 czerwca wziął udział w 175 głosowaniach. Co na to PiS? Spoko, nic się nie stao, Polacy nic się nie stao, to pomyłka, zresztą nigdy jego głos nie był decydujący, o chuj się ciskacie – argumentował Terlecki Ryszard, dla beki pełniący funkcję wicemarszałka Sejmu.

Ja to może powiem jeszcze raz, tylko językiem bardziej pisowskim: 175 głosowań jest zasadniczo i pobieżnie nieważnych, a właściwie to nawet odrobinę sfałszowanych. I co nam teraz zrobicie?

Gdyby taki numer wycięło PO, pisowcy zadławiliby się własnymi rzygami. Jak zdarzyło się to im, to jest to, wicie rozumicie, zwykłe niedopatrzenie.

Aha, wiecie dlaczego Głębocki głosował? Nie wiedział, że go prezydent mianował, bo komuś coś się kompetencyjnie pojebało i Głębickiego nie poinformował. Spoko, podoba mi się ten ład organizacyjny.

Po wakacjach głosować będą zapewne pracownicy biurowi, ochrona i straż sejmowa.


W ostatni piątek Małgorzata Gersdorf występowała w Karlsruhe. I teraz trzymajcie się motzno. Polska ambasada zwróciła się z prośbą do burmistrza tego miasta, żeby Gersdorf tytułować “byłą pierwszą prezes Sądu Najwyższego w Polsce”. Prośbę ministerstwa żenady burmistrz przesłał do niemieckiego MSZ. To odpowiedziało “chyba was pojebało, Gersdorf jest dalej prezes”. Tylko ładniej, wiecie, po dyplomatycznemu bardziej. A konkretnie powiedzieli, „was tam do reszty popierdoliło?”. Przepraszam, już przestaję. Powiedzieli “z chujem się na łby pomienialiście?”. Naprawdę, to już ostatni raz był. Powiedzieli „Nie ma powodów, by uważać, że Małgorzata Gersdorf nie jest już I prezes”. No mówiłem, że ładnie i z kulturą.


Prawicowe portale zachłysnęły się ze szczęścia. Na zdjęciu widać Gersdorf z Gierkiem! Niejaki Jachowicz z zajebistego portalu wpolityce dostał wzwodu, gdy zobaczył na fotce nie tylko Gersdorf, ale i Czarzastego. Oraz Kwaśniewskiego, komuszego prezydenta przecież. I napisał następującą laurkę:

– Cielęcy zachwyt, w istocie wyrażający najwyższy stopień lizusostwa, dobrze oddaje ich osobowości. Ludzi napinających wszystkie szare komórki na zrobienie kariery. To ta młoda trójka będąca w samym centrum fotografii nadaje jej dziś ważny sens i znaczenie. Trójka postaci w organizacyjnych strojach. Wymieńmy ją, patrząc, aby być w zgodzie z ich ideologią i światopoglądem, od lewej: Włodzimierz Czarzasty, Małgorzata Gersdorf i Aleksander Kwaśniewski. Wszyscy zdolni, ambitni, dopiero na pierwszym stopniu w drodze do dorobku.

Problem jest taki, że na fotce ani Gersdorf, ani Czarzastego nie ma, zgadza się tylko Kwachu, prezydent zdradziecki. Dlaczego w ogóle zajmuję się bezmózgią Jachowicza? Ano widzicie, fotkę ową wsadził do pugilaresu premier Mateosz i podczas wizyty w europarlamencie, podczas której wystraszył się sześciu pań w koszulkach z Konstytucją, robił śledztwo.

Koniecznie chciał się dowiedzieć, czy na focie jest faktycznie Gersdorf, bo gdyby tak było, to miałby niezbity dowód na komunistyczne korzenie Sądu Najwyższego.

Fotę pokazał europosłowi Liberadzkiemu, który Mateoszowi powiedział, że ta laska to nie Gersdorf i żeby, kurwa, przypału na całą Europę nie robił, bo to jest żenujące, żeby premier zajmował się takimi pierdołami. Oczywiście Liberadzki zrobił to ładniej, tak wiecie, dyplomatycznie bardziej. Mógł na przykład powiedzieć „panie Mateoszu, czy pana popierdoliło, żeby tak z fotką wycyganioną od IPN-u biegać po brukselskich korytarzach i pytać ludzi? A jak to panu opozycja wyciągnie? Będzie, kurwa, sraka, jak się dojebią, to nie popuszczą”. Noale Liberadzki to profesor, więc zagaił więcej dyplomatycznie i na pewno bez tych wszystkich „popierdoliło” i „kurwa”. I Mateosz sobie poszedł, bo mu się głupio zrobiło…

Z drugiej strony widzę zmianę. Do niedawna premier regularnie mijał się z prawdą, nie bez udziału świadomości. Teraz zamiast orzec, że to Gersdorf i nie ma co dyskutować z głosem Partii, zrobił śledztwo. Co się dzieje w ogóle?


A w sumie, skoro już grillujemy Gersdorf, to wspomnijmy o dwóch czołowych tytanach intelektu z PiS, jednocześnie moich ulubieńcach, czyli o Marku Suskim i Ryszardzie Czarneckim. Przyszli do programu w telewizorze publicznym i dawaj krytykować wypowiedzi prezes w Karlsruhe. Marek “IQ” Suski powiedział tak:

Dzisiaj pani Gersdorf, jak Jaruzelski, prosi o interwencję w polskie sprawy (…)To jest skandal, wyjątkowo obrzydliwe zachowanie.

Dostało się też Niemcom:

Niemcy mówią, że muszą ze specjalną odpowiedzialnością i troską pochylić się nad tym, co jest w Polsce. A z historii wiemy, jak się Niemcy pochylali nad polskim losem. Przychodzili tutaj z czołgami, komorami gazowymi, więc ja już się boję, jak już Niemcy zaczynają się interesować tym, żeby w Polsce robić porządek.

Ryszard “Guma” Czarnecki pieprznął taką laurkę:

Pani Gersdorf jest sędzią w stanie spoczynku, ale donosicielką w stanie aktywnym.

Co do Niemców też miał kilka uwag:

Tradycja pielgrzymowania do obcych mocarstw ze skargą na własną ojczyznę w Polsce sięga średniowiecza. (…) Sytuacja, w której inne kraje, ich przedstawiciele, mówią, że wezmą odpowiedzialność za Polskę; ja to znam. Trzykrotnie w końcówce XVIII wieku Prusy wzięły odpowiedzialność za Polskę, dokonując rozbiorów.

Ogólnie nie mam pytań.


A, właśnie, telewizja. Kurski Jacek dał głos do “Sieci”, gdzie uspokoił obawy i potwierdził, że telewizor jest pluralistyczny i nie agituje za żadnym konkretnym ugrupowaniem. Oddam mu głos:

Tworzymy pluralizm, dajemy ludziom realny wybór, pokazujemy prawdę. Nie prowadzimy agitacji za jakąkolwiek partią polityczną, choć uważam, że telewizja publiczna musi pokazywać racje władzy, obozu, który wygrał, z zapewnieniem oczywiście pakietu obecności opozycji.

Zacytował też Napoleona: Wielkość człowieka poznaje się po liczbie jego wrogów.

W obliczu takiej bezczelności i takiego tupetu, nieodmiennie pozostaję bezsilny i bez komentarza.


Na koniec coś do śmiechu. RepublikaTV zaprosiła do siebie gościa, takiego więcej eksperta od stanu wojennego. W zajawce czytamy, że gość opowie na przykład o tym, że nie był sędzią stanu wojennego. Mowa o Andrzeju Kryże, który pewnie nie był sędzią stanu wojennego, ale już Andrzeja Czumę, Bronisława Komorowskiego i Wojciecha Ziębińskiego skazał w 1980 na karę aresztu zasadniczego za zorganizowanie obchodów Święta Niepodległości w 1979 roku oraz za publiczne stwierdzenie, że PRL nie jest państwem niepodległym.

Jeszcze bardziej bekowy wyrok wydał rok wcześniej, gdy przyjebał karę więzienia Adamowi Wojciechowskiemu za to, że ten napadł i pobił trzech funkcjonariuszy SB.

Więc ogólnie najlepszy specjalista od tego typu tematyki.


Miałem pisać o Rydzyku Tadeuszu i dalszych zabawnych sprawach związanych z tym jego muzeum, ale nie jestem w stanie tyle zjeść, ile chciałbym wyrzygać.


Do zobaczenia następnym razem.

[1]

Z kamerą wśród zwierząt 11

Pomimo sezonu ogórkowego i pytona pod Piasecznem, postęp nie zwalnia. Tydzień temu nie pisałem, bo bawiłem się na hipsterskim festiwalu Opener, za co z góry przepraszam.

Apropo festiwali i koncertów.
3 lipca – na koncercie Pearl Jam na scenie pojawia się hasztag Strajk Kobiet
5 lipca – David Byrne mówi na swoim koncercie, że trzyma za nas kciuki
5 lipca – Massive Attack: hasztag Wolne Sądy
8 lipca – Mick Jagger mówi na koncercie po polsku “Jestem za stary by być sędzią ale dość młody, żeby śpiewać”
9 lipca – Guns’n’Roses pytają ze sceny “What the fuck is going on Poland?”
I tak sobie myślę, że jak już nawet rokendrolowcy zadają nam pytania o to, co się w tym naszym polskim kurwidole wyczynia, to znaczy, że jest niedobrze.

A, bym zapomniał. Telewizor publiczny objaśnił słowa Jaggera następująco: wokalista dał do zrozumienia, że jest za stary, by być sędzią w tej sprawie.
To już nie jest propaganda, to jest szczanie ludziom na twarze i jednoczesne wmawianie im, że ich cerę obmywa ożywczy deszczyk.


Złotousty premier na M. otworzył usta i dał głos w wywiadzie dla braci Karnowskich. Starsi mogą jeszcze pamiętać wielki pomnik na cześć Lecha Kaczyńskiego ulany przez nich z wazeliny. Tym razem też premierowi nie przerywali, dzięki czemu mogliśmy się dowiedzieć wielu interesujących rzeczy.

Na przykład takich, że PiS postawił się UE i nie zgodził się na przymusową relokację uchodźców. Nieomal dzięki nam każdy kraj może dobrowolnie decydować o tym, czy chce przyjąć uchodźców, czy jak Węgrzy, stawiać mur. Problem polega na tym, że projekt nakładający na państwa kwoty przymusowo przyjmowanych uchodźców nigdy nie powstał, wszyscy członkowie UE przystali na dobrowolność.

Premier na M. stwierdził też, że jesteśmy jednym z najbardziej praworządnych państw w Europie. I on ma co do tego pełne przekonanie. Ja mam natomiast przekonanie, że polityk to taki specjalny rodzaj człowieka, który jak się tylko odezwie, to natychmiast zaczyna kłamać. Wiecie, jak Ochódzki – ten człowiek słowa prawdy w życiu nie powiedział. Jeżeli natomiast chciałbym się odnieść do przekonań premiera na M. to według rankingu think-tanku World Justice Project, zajmujemy w UE 17. miejsce na 24 państwa. Zajebisty wynik.

Zarzucił też PO, że ta chce zamrażać środki unijne dla Polski. Ja wiedziałem, że totalna opozycja ma sporo władzy, ale nie wiedziałem, że totalna opozycja jest odpowiedzialna za nasze relacje z Brukselą. Miałem wrażenie, że to sprawa posła Kaczyńskiego, znaczy się rządu.

Na koniec prawdziwy sztos. Otóż premier na M. stwierdził, że ustawa o IPN spowodowała na świecie ożywczy ferment wokół Polski. Nie wiem jakie procesy zachodzą w kupie z gnojowicą, może i ferment. I to, co się działo wokół ustawy o IPN to był właśnie taki ożywczy ferment pracującej gnojowicy. Poland stronk!!!

I ja się zastanawiam, czy te kłamstwa biorą się z jakiegoś defektu umysłowego, czy z bardzo nieładnego zachorowania na władzę i poczucia bezkarności własnej.


O zamku w Puszczy Noteckiej już słyszeli wszyscy. Nawet nie bardzo chce mi się pastwić nad wszystkimi zamieszanymi w ten gnój, bo to łatwe. Natomiast urzekły mnie głosy, że wybudowanie tego potworka w sercu obszaru chronionego Natura 2000 nie wpłynie nijak na środowisko.

Autorami raportu oddziaływania tej inwestycji na środowisko są członkowie Fundacji Fauna Polska. Zwykłym zbiegiem okoliczności znajduję fakt, że członkiem rady nadzorczej owej fundacji jest ojciec inwestora. To państwo nie jest ani z kartonu, ani z dykty, ni też z papieru. Ulepiliśmy sobie państewko z gówna i patyków.

A ludzie, którzy podpisali się pod wszystkimi zezwoleniami, jak również inwestorzy, nie różnią się niczym od Talibów wysadzających posągi i budowle. Mentalny grób.


Z ostatniej chwili: Były minister obrony narodowej Macierewicz Antoni nie jest ministrem obrony narodowej od pół roku. A zachowuje się, jakby dalej nim był. Ma ochronę ŻW, auto służbowe i dalej pracuje w siedzibie MON. Minister Mariusz, który objął resort po panu Antonim, jest chyba za krótki, żeby byłego ministra wykopać z siedziby MON, więc żeby nie ośmieszyć się jeszcze bardziej, pracuje nie przy Klonowej, tylko przy Niepodległości. I luz.
Tak w ogóle, to ja tak się zastanawiam. Może nie było odważnego, żeby powiedzieć panu Macierewiczowi Antoniemu o odwołaniu z funkcji ministra MON i dlatego on tam siedzi, bo cały czas myśli, że sprawuje to stanowisko?


O tym, że PiS zabrał się za wojsko, wspominałem już kilka razy. Przegapiłem natomiast kilka ciekawych informacji dotyczących imprez towarzyszących świętu Marynarki Wojennej w Gdyni. Minister Mariusz odsłaniał pomnik Polski Morskiej w Gdyni. No i powiedział, co następuje:

Były lata zaniedbań, ale ten proces się odwrócił, gdy wygrało PiS.

W trakcie uroczystości miała mieć miejsce parada powietrzna, w ramach której nad głowami urzędników przefrunęły dwa śmigłowce produkcji radzieckiej. Miała być też anakonda, ale się zepsuła. Tę szopkę notable oglądali z pokładu okrętu rozpoznawczego ORP Nawigator. Popsuł się cztery dni po imprezie.

Dwa tygodnie przed imprezą w Gdyni wycofano ze służby jeden z trzech okrętów podwodnych naszej floty ORP Sokół. Wojskowi mówią, że mamy najstarsze jednostki w Europie, przetargu na nowe nie ma.
O Polskiej Grupie Zbrojeniowej nic nie napiszę, to nie ma sensu.


Teraz oddam głos Róży Thun:

„Polscy pracownicy Parlamentu Europejskiego otrzymali oficjalne uroczyste zaproszenia na spotkanie z premierem Morawieckim. Część z nich, w większości dziewczyny, nałożyła koszulki z nadrukiem KONSTYTUCJA, po czym około 150 młodych osób udało się do wyznaczonej, pięknej przestrzeni z flagami Unii i czerwonym dywanem. Po jakimś czasie zjawiła się pracownica delegacji premiera z zapytaniem, czy nie dałoby się zdjąć tych koszulek. Ależ absolutnie nie –otrzymała odpowiedź. I zapraszający się nie zjawił.”

Koszulki założyło sześć (słownie: 6) kobiet. Premier na M. zrejterował przed sześcioma (słownie: 6) paniami. Ja nie mam pytań.


Z ostatniej chwili: podczas posiedzenia sejmowej komisji polityki społecznej i rodziny, obrończyni życia wypoczętego Kaja Godek, została kilkoma prostymi ustawiona na linach, po czym wyłapała takiego haka na szczękę, że jak sama mówi “czuła się jak abortowane dziecko”. PiS pokazał jej, gdzie widzi miejsce dla pożytecznych idiotów. I że polityka to nie są rurki z kremem.


A skoro jesteśmy przy idiotach. Ludzie mówią tak: nie podchodź do byka z przodu, do konia z tyłu a do idioty w ogóle. Otóż poseł PiS, niejaki Tarczyński Dominik, postanowił zbadać sprawę żołnierza przeklętego Ignacego Popowskiego, zabitego przez KBW w Kraśniku w 1948 roku. Więc niejaki Tarczyński Dominik, dumny poseł PiS, rzucił na Twitterze hasło “Zbadajmy to”. Szybka arytmetyka powinna go naprowadzić, ale nie naprowadziła. Popowski w 1948 roku miał bowiem 16 lat, co oznacza, że na początku wojny miał tych lat siedem, a pod koniec 13. Nie wzbudziło to podejrzeń posła Tarczyńskiego. A powinno, bo okazało się, że Ignacy Popowski mógł co najwyżej służyć w Zgrupowaniu AK “Pasażer”, gdyż cały jego życiorys jest wymyślony a na zdjęciu jest młody Iggy Pop. Tak że tego.
Chociaż czego oczekiwać od dresa, który wyzywał na solo Wałęsę.


Z ostatniej chwili: łowy na pytona tygrysiego trwają.


Dziękuję za uwagę.

Z kamerą wśród zwierząt 10

Ostatni tydzień przyniósł tyle ciekawych wydarzeń, że już w poniedziałek zacząłem się zastanawiać, czy nie żyję przypadkiem we śnie wariata. Okazało się, że nie, bo ten sen wariata to po prostu Polska. Postęp odjeżdża ze stacji i puszcza się poręczy. Zapraszam.


Pamiętacie, jak tydzień temu pisałem o umowie między fundacją pana Rydzyka a Ministerstwem Kultury? No to miło mi donieść, że podpisali. Ale wyjebali nas nie na 100 baniek a tylko na 80, więc jest luz.


Panu premierowi, byłemu bankowcowi, który świetnie sobie radzi z cyframi, znowu się popieprzyło. 19 czerwca podczas rozmowy z Angelą Merkel palnął, że w Polsce przebywa 25 tysięcy Czeczenów. Powtórzył tę nieprawdę podczas debaty w College of Europe 25 czerwca 2018. Zagrał na alibi, bo podobnie jak tekst “milion uchodźców z Ukrainy”, ma to być wytłumaczenie odmowy przyjęcia uchodźców z relokacji oraz brak jakiejkolwiek polityki migracyjnej i integracyjnej. A faktycznie Czeczenów w Polsce jest około 4 tys.

Premier mija się z prawdą nie bez udziału świadomości po raz kolejny. Podawał liczby z dupy na temat wysokości waloryzacji rent i emerytur, świadczeń dla opiekunów osób niepełnosprawnych, korzyści dla budżetu wynikających z uszczelnienia VAT czy wspomnianych milionach Ukraińców. Najgorsze jest to, że nikt mu nie wytyka tych kłamstw. A nie, wróć. Jeszcze gorsze jest to, że on kłamie zupełnie świadomie i mu to najwidoczniej zupełnie nie przeszkadza.


Ustawa o IPN. Pamiętacie gównoburzę? No właśnie. Rząd PiS postanowił trzasnąć pięścią w stół, wstać z kolan jeszcze energiczniej, odrzucić pedagogikę wstydu i w ogóle nie dać się chujom z zagranico. Odrzucaliśmy tak ambitnie, że PiS w rekordowym tempie znowelizował ustawę a długopis prezydencki złożył podpis. Jakieś osiem godzin im to chyba zajęło maksymalnie. Efekty są takie, że mamy wszystkie sklepy w pobliżu poobrażane i na zakupy musimy jeździć do Jekaterynburga. Ale to akurat małe miki. Największym sukcesem rządu jest rozpropagowanie na cały świat terminu “polish death camps”. Jeszcze żaden projekt nie miał takiego wsparcia ze strony PiS i nie odniósł takiego sukcesu. Rozpiera mnie duma z faktu bycia Polakiem.


Z ostatniej chwili: kandydat na prezydenta Warszawy, Jaki Patryk, znowu się pierdolnął. Tym razem pokasztaniły mu się mosty i poprowadził obwodnicę Śródmieścia przez Most Poniatowskiego zamiast Łazienkowski. To piękna wizja, takie samochody mijające Śródmieście, jadąc przez Śródmieście.


Pani senator Anna Maria Anders jest pełnomocniczką rządu ds. dialogu międzynarodowego. Swoją drogą zajebiście nam ten dialog wychodzi. No i pani senator Anna Maria musi latać, bo przecież dialog międzynarodowy prowadzi się zagranico, duh… Więc od stycznia 2016 do kwietnia 2018 wylatała 611 tys. złotych. Odbyła w tym czasie 37 podróży zagranicznych, w tym 15 do USA. W Stanach spędziła w sumie 170 dni. Na ten przykład w październiku 2016 roku była tam na wizycie trwającej 22 dni.

Ja mam ze swojej strony pytanie do mieszkańców Białegostoku, gdzie pani senator została wybrana. Była u was? Coś wam załatwiła? Jakoś pomogła regionowi? Jak się z tym czujecie? W zasadzie to wypada zapytać, co załatwiła dla Polski w ramach dialogu międzynarodowego? O, wiem. Dobre przyjęcie na świecie ustawy o IPN.


Prezydent Duda Andrzej poskarżył się Krajowej Radzie Tego i Owego na telewizję polską. Nie powiedzieli o jego fantastycznym pomyśle referendum konstytucyjnego. Bo widzicie, Rada ma niby „stać na straży interesów odbiorców oraz zapewnić otwarty i pluralistyczny charakter telewizji”. I prezydent żąda wyjaśnienia tej sytuacji. Ustawa o KRRiT narzuca na media publiczne obowiązek, by „rzetelnie ukazywać całą różnorodność wydarzeń i zjawisk w kraju i za granicą”, „sprzyjać swobodnemu kształtowaniu się poglądów obywateli oraz formowaniu się opinii publicznej”.
Śmieję się tak głośno, że zaraz mi dupa odpadnie.


PiS jest partią, która jest ludziom gotowa nieba przychylić. Albo zatrzymać pociąg na stacji nierozkładowej. Dyrektor Departamentu Kolejnictwa zatrudnił u siebie kolegę. Kolega, pan Janiak Przemysław, z wykształcenia teolog, chciał się sprawdzić w biznesie i szukał sobie miejsca. Znalazł. No ale z dojazdami przypał, bo Janiak Przemysław mieszka w Mrozach. I on ma bardzo dobre połączenie…

Nie aż tak dobre, więc pan dyrektor Buczyński Tomasz zabezpieczył mu dojazdy do pracy w ten sposób, że pociąg TLK relacji Terespol-Warszawa zaczął się od czerwca ubiegłego roku zatrzymywać w Mrozach. Żeby ludziom było wygodniej. No i okazało się, że z tej linii korzysta mnóstwo osób. Konkretnie wypada pół osoby na jedno zatrzymanie pociągu. A wy co, biedaki? Dalej do pracy autobusami podmiejskimi, które albo podjadą, albo nie? Nawet mi was nie żal.


Była premiera Szydło Beata dała głos w Trójce w sprawie faktury za wizaż na marne 49 tysięcy ziko. Stwierdziła, żeby się w ogóle wszyscy od nich odpierdolili, bo NIK nie zgłosił zastrzeżeń pokontrolnych, więc prawo nie zostało złamane. Gdy dziennikarka Trójki stwierdziła, że wg NIK taka usługa powinna kosztować tauzena a nie pięć dych, była premiera odparła: “To są decyzje, które jeszcze pewnie w jakiś sposób trzeba będzie uporządkować”.
Tak trzeba żyć.


Pan Rydzyk Tadeusz stwierdził, że władza obecna mu ostatnio nie pasuje i nie będzie na nią głosował. Co się nie spodobało biznesmenowi? Odwołanie Szyszki Jana, z którym liczyła się Ameryka, Arabia Saudyjska, Rosja. Nierozwiązany problem aborcji. Telewizja publiczna, w której pokazują gejów i rozwody. Szef MSZ Czaputowicz Jacek też się nie podoba. Pytania referendalne Dudy Andrzeja, a konkretnie jedno, które wprowadza UE jako część polskiej Konstytucji. No i szkolnictwo wyższe nie podoba się panu Rydzykowi Tadeuszowi, gdyż na uniwersytetach jest gender. Siedzącego w studio Macierewicza Antoniego tak zamurowało, że nic nie powiedział.

Jednakowoż myślę, że pan Rydzyk Tadeusz będzie jednak głosował na PiS i Dudę Andrzeja. W końcu Gliński podpisał umowę i dostanie swoje osiemdziesiąt baniek.


Z ostatniej chwili: IPN postanowił podziękować wolontariuszom, którzy pomagali w poszukiwaniu szczątków ofiar zbrodni komunistycznych. Podziękowanie przybrało ciekawą formę. Wolontariusze dostali fiolki z ziemią pochodzącą z jam grobowych z kwatery Ł na Powązkach. Trochę boję zapytać się o cokolwiek.


Niektórzy z polityków PiS poczuli się zmęczeni pracą dla Polaków, tych skurwieli niewdzięcznych i postanowili wykatapultować się do Brukseli, żeby już na miejscu osłabiać Unię od wewnątrz. Na przykład poprzez branie diet. Ofertę startu dostali następujący towarzysze i towarzyszki: Jurgiel Krzysztof, Szydło Beata, Kuchciński Marek, Kempa Beata, Waszczykowski Witold, Terlecki Ryszard, Mazurek Beata, Zalewska Anna i ponoć Ziobro Zbigniew.

Nie będę złym człowiekiem i nie spytam się, jakie kompetencje do reprezentowania Polski w Parlamencie Europejskim mają ci ludzie. Natomiast na pewno ten zaciąg stworzy tam świetną trupę cyrkową.


Jeżeli ktoś miał wątpliwości co do tego, czym stał się KRS, to może się ich wyzbyć. Oddam głos jego przedstawicielom:

„KRS opiniuje negatywnie ustawę o związku partnerskim i zgłasza uwagi wskazujące, że projektowane zmiany mogą naruszać konstytucję”

“To jest przedsięwzięcie szeroko zakrojone, tworzące konkurencję dla rodziny w ujęciu konstytucyjnym, ale jednocześnie – jeśli przyjrzeć się uzasadnieniu – jest to dopiero początek drogi. Kolejnym krokiem ma być doprowadzenie do sytuacji pełnego zrównania tego rodzaju związków i nadania im takiego charakteru jak rodzina. Trudno w tym założeniu nie widzieć pewnego rodzaju budowy „Nowego wspaniałego świata”, o którym pisał Aldous Huxley.”

Oraz najlepsze.

„Polska jest demokratycznym państwem prawa, ale kultury chrześcijańskiej”.

Opinia o ustawie została przegłosowana jednogłośnie. To jak mówicie? Polska krajem neutralnym światopoglądowo?


Z ostatniej chwili: posłanka Krynicka Bernadeta dała znowu głos na temat protestu osób niepełnosprawnych.

“Wszyscy to widzieli. Byliśmy świadkami agresji matek, wręcz transu kobiet, które powinny się spalić ze wstydu. Chciały w tak agresywny sposób wywiesić transparent, którzy notabene przyniosła im opozycja. Przecież ten strajk podsycany i zainspirowany był przez opozycję.”

Było coś jeszcze o chorobie psychicznej, ale zrzygałem się na klawiaturę i musiałem awaryjnie wyłączyć komputer. A potem nie odważyłem się już wrócić do filmu z obrad komisji.


Z ostatniej chwili: słupscy radni PO i PiS stanęli ramię w ramię i nie udzielili absolutorium w sprawie wykonania ubiegłorocznego budżetu prezydentowi Robertowi Biedroniowi. Komisja rewizyjna Rady Miasta pozytywnie zaopiniowała uchwałę w tej sprawie. Jak powiedział przewodniczący klubu radnych PO, Lange Jan, “w zestawieniach i słupkach wszystko wygląda pięknie i można powiedzieć, że to był dobry rok dla prezydenta Biedronia. Jednak my postanowiliśmy głosować w tej sprawie zgodnie z sumieniem”.
Co ma sumienie do wykonania budżetu, zapytacie. A z tym tematem to już do radnych PO ze Słupska.


Na koniec miałem pisać o przesłuchaniach na ławników Sądu Najwyższego, ale nie napiszę, bo wszyscy tę ohydę widzieli. Kolejna, zdawałoby się nieprzekraczalna granica, została przekroczona bez najmniejszej żenady.

Wyborcy PiS muszą być teraz z siebie zajebiście dumni. Pozdrawiam ich wszystkich.

Z kamerą wśród zwierząt 9

Postęp, jak sama nazwa wskazuje, postępuje i żelaznym butem depcze opornych. Zobaczmy co nam w tym tygodniu upichcili nasi ulubieni politykierzy. Politykierowie?


Minister Mariusz, bez podania przyczyn (bo przecież nie będzie się tłumaczył ze swoich decyzji), zdymisjonował Inspektora Marynarki Wojennej, kontradmirała Mirosława Mordela. Przyczyny, dla których kontradmirał najprawdopodobniej poleciał są proste – nie krytykuje się obozu dobrej zmiany. Nie można mówić czegoś takiego:

„…oddala się perspektywa pozyskania okrętu podwodnego nowego typu. Jeszcze pół roku temu w czasie poprzedniej uroczystości wydawało się, że to kwestia: jeśli nie tygodni to miesięcy, gdy zapadnie decyzja i zostanie wybrany dostawca nowych okrętów dla Marynarki Wojennej RP. Niestety wszystko wskazuje na to, że nasze marynarskie nadzieje zostały po raz kolejny zawiedzione.

Dzisiaj Sztab Generalny pracuje nad nową wersją modernizacji technicznej dopasowując potrzeby do środków finansowych, definiując nowe priorytety. Czy wśród tych priorytetów znajdzie się miejsce dla okrętów podwodnych. Ja jestem przekonany, że tak, mam taka nadzieję”.

Albo takiego:

“Cena jest tutaj bardzo ważna, ale nie jest to jedyny aspekt przedłużającego się procesu pozyskiwania nowych okrętów podwodnych”

Ja rozumiem, że wojskowy nie może mieć własnego zdania, bo jest od wykonywania rozkazów, ale trochę przypał.


Skoro jesteśmy przy MON-ie. Ośrodek Badawczo-Rozwojowy Centrum Techniki Morskiej stworzył prototypowe radiostacje, które miały być podstawowym sprzętem łączności taktycznej polskich sił zbrojnych. Polska Grupa Zbrojeniowa, w ramach poszerzania rynków zbytu, wysyłała do Egiptu tę technologię, bo ich armia się zbroiła dość intensywnie. W 2014 roku wysłali cztery radiostacje plecakowe (dwa typy), w lutym 2016 roku cztery sztuki kolejnych radiostacji, w lipcu 2016 roku dwa wzmacniacze do radiostacji. Wiecie, do testów.

No i okazało się, że nikt nie kontrolował poczynań bohaterskiej armii Egiptu, w wyniku czego oni je trochę rozebrali, te radiostacje. Sprzęt został dokładnie rozmontowany, a następnie zniszczony. Nie wiadomo, jaki los spotkał oprogramowanie informatyczne wysłane bohaterskiej armii Egiptu. I jest przypał, bo skoro nie wiadomo w czyje ręce wpadła technologia, to trzeba założyć, że jest ona “compromised”. I trzeba będzie radiostacje przeprojektować.

Ale to chuj jest, drobiazg właściwie. Wybaczcie, ale kończą mi się argumenty za tym, że tym krajem rządzą zwykli idioci a nie śpiochy na usługach obcego wywiadu.


Z ostatniej chwili: nie wiadomo, co będzie z Okęciem. Mieszkańcy Baranowa poszli na referendum i powiedzieli w nim, że PiS chyba pojebało. Co prawda rząd zapowiedział, że wynik referendum nie będzie dla niego wiążący, ale wyniki są przytłaczające. 84 proc. mieszkańców nie chce lotniska, 90 proc. głosowało przeciwko warunkom odszkodowań i przesiedleń proponowanych w specustawie.

Zobaczymy co z tym PiS zrobi.


A to się porobiło. Konrad Piasecki z Zetki spytał szefa Rady Mediów Narodowych, niejakiego Czabańskiego Krzysztofa o to, kiedy widział w TVP materiał krytycznie oceniający działania rządu czy partii rządzącej. I Czabański coś tam się zaczął jąkać żenująco. Na pytanie o pluralizm, stał się jeszcze bardziej żenujący i zaczął przekonywać, że pluralizm jest, gdyż w TVP ludzie codziennie ścierają się przed kamerami. A na koniec Piasecki przyjebał klasycznego gnadensztosa, po którym niejaki Czabański został wyliczony i zniesiony z ringu. Powiedział mianowicie Piasecki coś takiego:

Ja panu wymienię dziesięciu dziennikarzy z mediów publicznych, którzy reprezentują racje obozu władzy.

I poprosił niejakiego Czabańskiego o wymienienie choć jednego dziennikarza TVP, prezentującego racje opozycji. Takiego prowadzącego program.

I zapadła sześciosekundowa, krępująca cisza. Na antenie sześć sekund to wieczność.

Po czym niejaki Czabański powiedział: ja myślę, że są tacy. Ale nazwiska “takich” sobie nie przypomniał.

Pluralizm w opór ma miejsce.


A skoro już jesteśmy przy pluralizmie. Sejm zmienił Kodeks wyborczy po raz drugi w ciągu ostatniego roku. Ostatnia zmiana dotyczyła likwidacji obowiązku transmisji i nagrywania głosowań w lokalach. Bikoz RODO. Niecałe pół roku do wyborów i się zorientowali, że jak się ma kilkadziesiąt tysięcy komisji wyborczych, to nie da się pójść na giełdę pod GUS-em i kupić tam kilku kamer? Po to uchwalili obowiązek nagrywania, żeby go potem uchylić. Już wiecie za co posłowie biorą hajsy.

Straszki, jakoby brak nagrywania miałby służyć fałszowaniu wyborów, odrzucam jako niezorganizowany. W fałszowaniu wyborów kamery nie przeszkodzą. Chociaż przy tej ekipie, to ja już sam nie wiem.


Z ostatniej chwili: premier Morawiecki powiedział, że w Baranowie będzie hub przesiadkowy dla 100 mln osób. A zaczynali skromnie, od 45 mln. Od siebie dodam, że nie ma się co ograniczać i bez kozery powiem pińcet. Tyle, ile wynosi z grubsza liczba mieszkańców UE.


Teraz coś spod znaku płaszcza, szpady i żenady (kurwa, przepraszam za ten rym). Stanisław Żerko, historyk, spytał się na Twitterze o to, kto wchodzi w skład Centrum Monitorowania Wolności Mediów. Struktura ta powstała przy Stowarzyszeniu Dziennikarzy Polskich w 1996 roku. No i wcześniej skład CMWM był bardziej jawny niż tajny. Teraz okazuje się, że na stronie nie ma niczego, poza nazwiskiem pani dyrektor Jolanty Hajdasz.

Przyszła pani Bochwic Teresa, członkini KRRiT i poradziła panu Żerko, żeby sobie do biura zarządu SDP zadzwonił. Żerko to historyk, więc oczywiście zaczął drążyć, nie znając zapewne dobrej maksymy życiowej “na chuj drążysz”. No i ten Żerko, historyk, zaczął się dopytywać, czy nie można po prostu podać na stronie informacji o tym, kto wchodzi w skład instytucji, która ma bronić wolności słowa, ze szczególnym uwzględnieniem swobody dziennikarza w docieraniu do źródeł informacji.

Pani Bochwic Teresa odparowała krótko: Nie można.

Kiedyś się sięgało po telefon, się dzwoniło, się rozmawiało, się dowiadywało. A dzisiaj wszyscy wszystko chcieliby mieć w internecie. Dobrze mu powiedziała Bochwic Teresa.

A teraz wam wkleję dwa kawałki, wyprodukowane przez CMWM. Pierwszy to ich misja:

Centrum Monitoringu Wolności Prasy Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich broni wolności słowa zgodnie z art. 10 Europejskiej Konwencji o Ochronie Praw Człowieka i Podstawowych Wolności, a szczególnie swobody dziennikarza w docieraniu do źródeł informacji, umacnia wolność prasy i mediów elektronicznych, strzeże wykorzystania wolności słowa.

Drugie to płomienne słowa w obronie Ziemca Krzysztofa, którego jakieś niepolskie świnie wyszydzają i szkalują. Polecam ten fragment, jest rokendrolowy:

Centrum Monitoringu Wolności Prasy SDP protestuje przeciwko nieuzasadnionemu podważaniu wiarygodności osób pracujących w środkach masowego komunikowania czego jaskrawym przykładem jest kampania medialna wymierzona w red. Krzysztofa Ziemca z TVP. Ostatnie publikacje poświęcone red. Krzysztofowi Ziemcowi mają charakter personalnej nagonki wymierzonej w jego wiarygodność jako dziennikarza. Powstały w oparciu o wyrwane z kontekstu opinie i wypowiedzi ze spotkań ze studentami, a ich efektem jest fala nienawistnych i obraźliwych komentarzy. Tego typu nieobiektywne publikacje nastawione na stygmatyzowanie osoby o uznanym dorobku i znaczącej pozycji w środowisku dziennikarskim źle służą debacie publicznej przez co naruszają zasadę wolności słowa, która jest podstawą funkcjonowania demokratycznego państwa.
dr Jolanta Hajdasz

I co, głupio wam teraz?


Lasy Państwowe chcą wydać w tym roku 80 baniek na drogi.

Przeczytałem to zdanie i dopiero do mnie dotarło, jakie to jest śmieszne. Tak czy inaczej, leśnicy budują drogi. Rzucają jakieś ogryzki na rozjeżdżone dróżki w Bieszczadach, jak również realizują projekty za 2-3 mln ziko. Tak się dziwnie składa, że te najdroższe projekty realizowane będą w Tucznie, gdzie były minśrod Szyszko Jan ma swoją stodołę. Znaczy luksusową rezydencję, którą przez lata wpisywał do oświadczeń majątkowych jako stodołę.

Ja nie rozumiem oburzenia ludzi. Po pierwsze, były minśrod, który przyjaźni się z panem Rydzykiem, nie będzie napierdalał po błocie. A po drugie, to trudno wam dogodzić. Nie ma dróg – źle. Są – też źle. Zdecydujcie się, zawistne Polaczki.


Przed poprzednimi wyborami, jeszcze jako opozycja, prezes Kaczyński nawoływał:

– Alkohol to zguba ludzkości. Chlacie różne świństwa, karbid do bimbru wrzucacie, zajzajer dolewacie, świństwo takie, że gębę wykrzywia. Pieniądze tylko w błoto wyrzucacie i zdrowie marnujecie. Ludzie, co wy robicie, przecież można uczciwie, po chrześcijańsku. Przecież można inaczej. Wystarczy wziąć 2 kilo cukru, kilogram gruszek bergamutek, zalać to wszystko pięcioma litrami wody. Przegotowanej naturalnie.

Sorry, transkrypty mi się pojebały. Prezes mówił tak:

– Parlament Europejski trzeba traktować poważnie, szczególnie w tak poważnych czasach. Trzeba wysuwać tam poważnych kandydatów. Doświadczony polityków, ekspertów, intelektualistów, którzy będą potrafili tam błysnąć. Parlament Europejski nie może być miejscem zsyłki polityków, którzy przegrali partyjne rozgrywki. Dla upadłych ministrów, którzy niczego nie potrafili załatwić.

Dlatego właśnie w wyborach do Parlamentu Europejskiego wystartuje aktualna wicepremiera do spraw społecznych, była premiera Polski, Szydło Beata.


Premier Gowin popycha swoją ustawę o szkolnictwie wyższym. O niej nie będę pisał, bo się nie znam. Natomiast ta ustawa, to ona jest chyba trochę niedobra, bo nawet ziomki z jego bandy ją krytykowali. Zgłoszono 240 poprawek i pan Gowin liczy, że mu tę ustawę popchną, bo w PiS obowiązuje zasada dyscypliny w głosowaniu nad projektami rządowymi.

Jak stwierdził: Sam parę razy głosowałem za projektami, chociaż się z tego nie cieszyłem.

Pozwólcie wybrzmieć temu zdaniu.

Wrzucę nieśmiały komentarz: popatrz synku, tak wygląda polityk.


Z ostatniej chwili: kandydat Jaki znów się pomylił. Porównał Warszawę z Budapesztem, po czym raczył był zapodać:

Proszę państwa, jak to jest, że Warszawa, która powinna się ścigać z największymi metropoliami w Europie, w tej części Europy, ma mniej mostów niż Budapeszt nad Dunajcem? Przecież to jest po prostu wstyd!

No trochę jest.


Na koniec prawdziwy grubas. Do internetu wyciekł projekt umowy między ministrem Glińskim a fundacją pana Rydzyka. Fundacja ma dostać kilka groszy z budżetu na powołanie muzeum “Pamięć i Tożsamość” im. św. Jana Pawła II. Muzeum ma powstać już w tym roku i ma zająć się wzmocnieniem tożsamości narodowej Polaków (na czym miałoby to niby polegać?). A ponadto promocją polskiej kultury i sztuki, prezentowaniem historii Polski ze szczególnym uwzględnieniem nauki św. Jana Pawła II oraz badań naukowych dotyczących postaw Polaków wobec Żydów podczas II wojny światowej.

No więc już to widzę, jak będą badać te postawy Polaków wobec Żydów.

Uważajta, tera bedzie grube. Dyrektora ma wybrać Gliński po uzgodnieniu kandydatury z prezesem fundacji. Którym jest pan Rydzyk. Czyli damy hajs z budżetu a nawet nie będziemy mogli powołać dyrektora. Spoko.

Muzeum ma powstać na gruncie należącym do zakonu redemptorystów. Kupili go sobie w promocji, w związku z planowaną w tym miejscu działalnością niezarobkową. Promka była dobra, za działkę o powierzchni 1,324 ha wartą 1,85 mln ziko dostali (bo trudno powiedzieć, że kupili) za 111 tys. złotych. Hojnością popisał się wojewoda kuj-pom.

No i teraz patrzcie. W latach 2018-2020 minister Gliński da panu Rydzykowi dotacje celowe na wydatki majątkowe w kwocie 100 000 000 złotych (słownie: sto baniek ziko). Przy czym rzeczywista wartość dotacji wynikać będzie z umów zawartych z wykonawcami wyłonionymi przez Muzeum. W podziale na lata wykombinowali to tak:

2018 – 11 500 000 złotych
2019 – 40 500 000 złotych
2020 – 48 000 000 złotych

Widzicie, jak apetyt rośnie w miarę jedzenia?

Dobry jest punkt 7 paragraf 4. Przekleję go wam:

Niezależnie od przekazanych środków, o których mowa w niniejszej umowie, Strony mogą przekazywać dodatkowe środki w dowolnej wysokości. Przekazanie dodatkowych środków przez jedną ze Stron nie będzie rodzić takiego obowiązku dla drugiej Strony i nie będzie wymagać konieczności aneksowania niniejszej umowy.

Oczywiście, żeby opinii publicznej zamknąć ryje, założyciel przekazuje muzeum zbiory, których wartość została oszacowana na 101 352 000 złotych. Wszystko to na podstawie wyceny niezależnego eksperta. I już wszystko gra ferajna!

100 baniek to dopiero dobry początek. Ciekawe kiedy PiS skończy spłacać pana Rydzyka za poparcie, jakie mu dowiózł? Hahaha, głupi jestem, przecież wiadomo, że do końca kadencji. A jak się napodpisuje podobnych umów, to i po jej zakończeniu.

Trochę pośmieszkowałem, ale od tej wiadomości chce mi się rzygać. Niestety, nie dam rady tyle zjeść, ile chciałbym wyrzygać.


Na prawdziwy koniec pośmieszkujemy naprawdę. Słuchajcie, wrzucacie mi na priva linki do różnych tekstów. I ja się wtedy czuję, jak Varys, któremu małe ptaszki ćwierkają do uszu różne rzeczy. Natomiast ostatnie ćwierknięcie było bardzo grube, bo bez linków, za to ze środka. Cytuję dosłownie:

Cześć, może Radek napisze o dentobusach? Za 24 mln zakupiono (podobno) 16, wyjechały 3 a skorzystało do tej pory ok 300 osób. 24 mln…..


O, i z tą pozytywną myślą pozostawiam.

Z kamerą wśród zwierząt 8

Dzień dobry, postęp nie ustaje w wysiłkach uczynienia naszego życia nieznośniejszym. Ale przy okazji jest śmiesznie, więc nie ma tego złego, i tak dalej. Dzisiejsze wydanie sponsoruje literka „K” jak „Krzysztof” hehehe. K jak Konstytucja.


Prezydent Ad… przepraszam, prezydent Andrzej chce spytać Polaków o to, jak rozpieprzyć Konstytucję. Chodzi oczywiście o zmiany a nie rozpieprzenie. Za łatwo się przejęzyczam dzisiaj. Jest projekt tych pytań i polecam jego przeczytanie, bo to jest coś z gatunku political fiction. Pyta się więc prezydent Andrzej Polaków o to, czy są za obowiązkiem przeprowadzania referendum zatwierdzającego zmiany Konstytucji. Albo w sprawach o istotnym znaczeniu dla państwa i narodu. Jak w Szwajcarii, normalnie. A potem prezydent Andrzej pyta się Polaków o różne rzeczy, a pytania sformułowane są tak, że w zasadzie nie wiadomo na co się zgadzamy, bądź nie.

Oprócz jednego, które jest jasne jak słońce: czy jesteście Polacy za konstytucyjnym zagwarantowaniem szczególnego wsparcia dla rodziny, polegającego na wprowadzeniu zasady nienaruszalności praw nabytych (takich jak świadczenia „500+”)?

To bardzo dobre pytanie. Gospodarka może się walić, budżet nie dopinać a my będziemy płacić pięćset ziko, bikuz Konstytjuszyn. Mówiłem, Konstytucja dla nich to taka książeczka, z której niczym ze stołu szwedzkiego biorą to, co im akurat pasuje. A teraz na dodatek zasadzają się, żeby ją spaprać.

Ze swojej strony proponuję jeszcze jedno pytanie: czy jesteś za powszechnym zdrowiem, szczęściem, bogactwem i pomyślnością. Uważam, że to zajebiście ważny postulat, który należy koniecznie dopisać do konstytucji.


Teraz coś weselszego. Policja chciała podwyżek i dostała. Od 100 do 200 ziko. W tym czasie SOP-iści dostali po 1000 ziko brutto i ich pensja wynosi teraz nie mniej niż 6k brt. Tyle samo mają Strażacy Marszałkowscy, ale oni mają szanse na dodatki. Premier wydał rozporządzenie, na mocy którego będą mogli wyłapać ekstra 440 zł brt za tak wymagające tematy jak wykonywanie zadań reprezentacyjnych, sprawowanie opieki nad psem służbowym czy służbę w konwoju.

Wkurwiła się policja okrutnie. I zamiast łoić mandaty, daje pouczenia. Rozumiecie, nie chcą nabijać kasy PiS-owi, w związku z czym kierowcom łamiącym przepisy wypisują o 90 proc. mandatów mniej. I pouczają. Na mieście od jakiegoś czasu słyszy się, że policja przestała karać. I ja to widzę za każdym razem, jak wsiadam za kierownicę albo na rower. Więc z jednej strony cieszę się, że policjanci wykazali się betonowym kręgosłupem moralnym i powiedzieli „chuj, koniec z ochranianiem miesięcznic”…

Hahaha, dobre, dobre. Powiedzieli „chuj, dopokąd nie dostaniemy podwyżek, będziemy niezłomni i nie damy mandatu tylko pouczenie”. Jestem bardzo zadowolony, że jak już wyaresztowali albo przeczołgali wszystkich ludzi z białymi różami, przyszedł czas na bardziej zdecydowane działania. Wszystkie Janusze kierownicy zacierają ręce, bo parkować można już wszędzie.


Towarzysz Ziemiec odbył poważną rozmowę ze studentami UW. I on im tam powiedział rzecz następującą:

Mówienie, że media publiczne były kiedykolwiek dziewicą, to jest mijanie się z prawdą. Nigdy nie były dziewicą. Mogłyby być tylko w mniejszym lub większym stopniu… nie powiem czym, ugryzę się teraz w język.

Co oznacza, że towarzysz Ziemiec jest wrażliwym człowiekiem, którego bez powodu poniewierają. Studenci mogli się też dowiedzieć, że wszyscy dziennikarze to prostytutki. Oprócz bogatych, którzy kurwić się nie muszą, bo ich stać.

„Nie ma niezależnych dziennikarzy, to są bajki, które możecie sobie włożyć do szuflady. Nie ma, nie było i nie będzie niezależnych dziennikarzy. Mogą być wyjątki na takiej zasadzie, że ktoś ma bardzo bogatych rodziców, którzy go sponsorują we wszystkim. I nie musi go interesować zysk, pieniądze ani to, że musi zapłacić za czynsz, za dzieci w szkole, za chorobę rodzica.”

A gdy ze strony niesfornych studentów padły zarzuty wobec topornej propagandy TVP, towarzysz Ziemiec raczył był się żachnąć i powiedział tak:

„Jeśli to ma być dyskusja, w której ma być oceniania telewizja publiczna, to ja państwa pożegnam, bo ja nie czuję się odpowiedzialny. Ja nie jestem ani prezesem, ani dyrektorem, ani nawet szefem redakcji, więc nie chcę być chłopcem do bicia. Jestem tylko pracownikiem winnicy pańskiej i byłem nim zawsze.”

Więc ja z tego miejsca towarzyszowi Ziemcowi polecam wiersz Jacka Kaczmarskiego „Marsz intelektualistów”, który zaczyna się tak:

Jestem postacią na wskroś tragiczną
Najtrudniejszegom dokonał wyboru:
Między obozem dla nieprawomyślnych
A honorami i łaską dworu.

Jacek wiersz swój zadedykował wszystkim tym, którzy swoją inteligencją i wykształceniem zdecydowali się służyć reżimowi wojskowemu w Polsce. Podmieńcie sobie „reżim wojskowy” na bardziej adekwatne określenie. Reszta się zgadza.

Napoleon nazwał kiedyś Talleyranda „łajnem w jedwabnych pończochach”. Podmieńcie sobie co chcecie na co chcecie, jesteście inteligentni.


Śmigłowców dla armii jak nie było, tak nie ma. Kolejny przetarg unieważniony z powodu przyczyn, ale MON nie ustaje w wysiłkach. Uszanowanko.


Na Podkarpaciu, włościanie walnęli sobie marmurowe tablice z Dekalogiem. I przytwierdzili je na budynkach pięciu szkół w gminie Tuszów Narodowy. Wójt z PiS-u, Głaz Andrzej objaśnia niewiernym Tomaszom, że to jest jego błyskawiczna, niezłomna i zdecydowana reakcja na to, jak traktuje się katolików zagranico, a najbardziej na zachodzie, gdzie jak wiadomo, bez zmian.

I ja z tego miejsca bardzo się cieszę, że w Polsce jest tak wyraźny rozdział kościoła od państwa.


Zakaz handlu w niedzielę najbardziej cieszy związkowców i księży, reszta bezpośrednio zainteresowanych jest wkurwiona. Dlaczegóż to, zapytacie? Ustawa jest chujowa (czytałem) a pracodawcy kreatywni. No i w soboty poprzedzające wolne niedziele liczba godzin pracujących w sklepach wzrosła o 30 proc. Przybyło osób wykładających towar, liczba kasjerów prawie nie drgnęła. W wyniku czego, co było skutkiem, ludzie jebią dwunastogodzinne (słownie: 12 godzinne) zmiany.

Związkowcy się ocknęli i stwierdzili, że trzeba wprowadzić kolejne ograniczenia. Warto też byłoby według nich objąć nimi handel internetowy. Ograniczenia miałyby polegać na wydłużeniu czasu trwania ograniczeń. W tej chwili zakaz obejmuje okres od północy sob/ndz do północy ndz/pon. Co oznacza, że w soboty ludzie pracują praktycznie całą dobę na zmianach. Więc związkowcy sobie wymyślili, żeby ograniczenie zaczynało się w sobotę o 22 a kończyło w poniedziałek o 5 rano. Czekam na kontrę pracodawców.


Pamiętacie interpelację na temat małych flecików i chujowego doboru repertuaru w przedszkolach? Interpelację złożył radny Pękala Marek, któremu nie siadł hymn UE. W ostatni poniedziałek na interpelację odpowiedział burmistrz Żoliborza, który w eleganckich słowach posłał radnego Pękalę Marka na chuj, wyjaśniając mu, że Oda jest nie tylko odpowiednia, ale wręcz rekomendowana przez MEN. Co więcej, dzieci same ją sobie wybrały, a ich rodzice nie mają nic naprzeciw. Co jeszcze więcej, ci sami rodzice negatywnie ustosunkowali się do prośby radnego o zaprzestanie gry Ody.

Zwraca uwagę elegancka forma wypowiedzi burmistrza. Zwłaszcza w sytuacji, gdy normalna odpowiedź brzmiałaby „a weź spierdalaj”. Bardzo to szanuję.


Mąż posłanki Arciszewskiej-Mielewczyk umarł. Przejęła po nim interesy w Polsce i na Cyprze, gdzie przeniósł część majątku. Spółki były zadłużone, w sumie na 20 baniek. Sąd myślał i wymyślił. Posłanka przejęła majątek z dobrodziejstwem inwentarza. Odpowiada zatem za zobowiązania, ale w kwocie nie wyższej od przejętego majątku. I z 20 baniek zrobiło się 313,5 tys. złotych, bo na tyle wyceniono majątek. Samych zobowiązań w stosunku do US, Izby Celnej, ZUS-u i prywatnych firm było na 9 baniek bez odsetek. 5,3 miliona długu było w SKOK-u, ale już go nie ma na liście wierzycieli. Czyli albo ktoś przejął to zadłużenie, albo SKOK łyknął nieruchomość będącą zabezpieczeniem kredytu.

Znacie kolejność zaspokajania się wierzycieli? Najpierw przyjdą urzędy, czyli skarbówki, izby celne i zusy. Dla przedsiębiorców, którzy robili biznesy z małżonkiem, nie zostanie nic. Co prawda prywaciarze musieli zapłacić wszystkie podatki od wystawionych faktur, no ale tak to już jest, że państwo jest bezsilne w stosunku do mocnych zawodników, którzy, o jaki pech, nie mają żadnego majątku i nie będą spłacać 20 baniek tylko jakieś ogryzki, ale za to bezwzględnie skuteczne i bezlitosne wobec tych, którzy nie wpadli na pomysł, żeby majątek wyprowadzić na spacer na Cypr.

Powiem wam, że sam chętnie bym się uwolnił od kredytu mieszkaniowego. Jakieś pomysły? Do kogo się zgłosić, gdzie zapisać, z kim wódkę wypić? Może jakoś trzeba przenieść mieszkanie z Pragi na Cypr?

I jedno mnie zastanawia. Czy kredyty, które pobrali politycy PiS-u w SKOK-ach są w ogóle spłacane?


Zły Bul Bronisław w latach 2010-2015 rozdał nagród na oszałamiającą kwotę 840 tys. ziko. Kto to widział taki skandal, 170 tys. rocznie średnio, rozpusta, ośmiorniczki i straszenie PiS-em. Tymczasem kancelaria prezydenta Andrzeja wypłaciła w 2017 roku nędzne 2 miliony nagród a w 2016 roku – 1,5 bańki. Z ubiegłorocznych dwóch baniek, 1,7 mln poszło do szeregowych urzędników. A pozostałe 300 tysięcy przytulili prezydenccy ministrowie. W sumie 9 osób. Rekordzista szarpnął 41 407,75 złotych polskich. Nagrody przez prezydenckich ministrów nie zostaną zwrócone. Pewnie dlatego, że się w Caritasie burdel zrobił przy zwrotach nagród rządowych, a Owsiakowi przecież nie dadzą.

Zresztą te nagrody na pewno im się należały, wystarczy nie kraść A ZA PEŁO BYŁO GORZEJ I JEDLI OŚMIORNICZKI.


O tym, ile płaci się prezesom spółek państwowych pisałem kiedyś. Teraz chciałbym tylko wspomnieć o radnym PiS w sejmiku dolnośląskim. Skóra Krzysztof jest moim idolem – w 2017 roku dostał od KGHM 700 tys. złotych, pomimo tego, że nie przepracował tam ani minuty. Znaczy pracował w 2016 roku jako prezes, ale utracił stanowisko, więc dano mu odprawę i zakaz pracy u konkurencji. Dlatego w 2017 przytulił siedem stówek, nie robiąc absolutnie nic.

I żeby nie było, ja wiem, że przyjęte w biznesie są zarówno odprawy, jak i zakazy pracy u konkurencji, za co poprzedni pracodawca płaci. Sam się załapałem i na jedno, i na drugie. Mierzi mnie natomiast skala dymania państwa. 700 tysi jest po prostu niemoralną kwotą za leżeniem z pasem na jajcach i opinaczach na trzecią dziurkę.


Lubelska radna Jaśkowska Anna, była profesor Politechniki Lubelskiej, obecnie na emeryturze, wchodzi w skład komisji rady miasta ds. rodziny. I pani profesor Anna raczyła była zapytać na posiedzeniu budżetowym o dyrektorów szkół i nauczycieli. Co prawda nie wiadomo kogo pytała, ale interesowało ją, czy osoby homoseksualne zatrudniane są w lubelskich szkołach i czy sprawują w nich funkcje dyrektorskie.

Pomijam fakt, że o takie rzeczy można kumpli pytać przy browarze a nie na posiedzeniu komisji. Pomijam fakt, że takie pytanie w tym kontekście jest bezprawne. Ciekawi mnie po co pani profesor emerytowanej Annie potrzebna jest taka wiedza. Listy proskrypcyjne robi?

Z drugiej strony może ta pani ma ograniczone rozumienie świata otaczającego, w końcu kiedyś podczas debaty o ulicy Mazowieckiego, nazwała byłego premiera stalinowcem, komunistą, kolaborantem i agentem NKWD. Lublin to jest stan umysłu.


Z ostatniej chwili – ziomki z PiS-u nie chcą wkurwiać Warszawiaków przed wyborami. Dlatego ostatni komunikat jest taki, że lotnisko Okęcie po otwarciu lotniska Baranów nie będzie „wygaszone”. Natomiast po wyborach na prezydenta Warszawy, niezależnie od ich wyniku, dowiemy się, że jednak będzie „wygaszone”. Na razie „wygaszone” nie jest.


Rada Artystyczna festiwalu w Opolu zakwalifikowała do koncertu Debiuty piosenkę „Siła kobiet” zespołu Girls of Fire. I jakby kto wsadził petardę w końskie gówno, jebnęło łajno na wszystkie strony. Głos dała nawet posłanka Sobecka, która wyraziła protest, gdyż wspomniany kawałek był „nieoficjalnym hymnem demonstracji, skupiających zwolenników zabijania dzieci nienarodzonych”.

W wyniku paterotyczno-światopoglądowego wzmożenia członków PiS-u, polski telewizor wyjebał z pracy ziomka, który dał ciała. Poniżej oświadczenie wyprodukowane przez centrum prasowe TVP.

„Od swoich pracowników wszakże Telewizja Polska oczekuje wyjątkowej wyobraźni, wrażliwości i wnikliwości, tak aby nie wzbudzać niepotrzebnych kontrowersji i nie dawać nikomu asumptu do kreowania negatywnych emocji. Dlatego TVP rozwiązała umowę z pracownikiem, który delegowany do Rady Artystycznej Festiwalu nie dołożył należytej staranności, by zapobiec zaistniałej sytuacji”.

I cześć, i chuj. Tak kończą nieuważne i mało czujne Wallenrody.

Do zobaczenia za tydzień.

Z kamerą wśród zwierząt 7

Postęp pruje do przodu i na nikogo nie czeka, kto wejdzie pod koła, ten uciec nie zdoła. W ubiegłym tygodniu nie pisałem, bo miałem remont. Odjeżdżamy.


Stan zdrowia Prezesa pozostaje w superpozycji i nie może skolapsować. 24 maja Beata Mazurek powiedziała, że Jarosław Kaczyński przeszedł zabieg na kolano. Teraz czeka go leczenie usprawniające i planowana rehabilitacja. Piątego czerwca mogliśmy z kolei usłyszeć, oczywiście z nieoficjalnych źródeł, że planowana operacja kolana się jednak nie odbyła, bo wdało się zakażenie. I bez wyleczenia infekcji zabieg nie jest możliwy. Myślę, że ktoś tu Bugim manipuluje.

Przypomnę przy okazji przekaz dnia, który wziął był i wypłynął 25 maja. Na pytania o stan zdrowia Prezesa, członkowie PiS-u mieli odpowiadać następująco: Przyczyną pobytu Prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego w szpitalu jest wyłącznie choroba kolana. O tym, jak długo tam będzie decydują lekarze.

Trochę przypał, takie nieoperacyjne kolano.


O burzliwym romansie posła Pięty Stanisława pisać nie będę, bo co ja mogę napisać o tym żałosnym hipokrycie, który wpierdala się Polakom do łóżka, krzyczy o nieobyczajności, podpiera się Dekalogiem a potem okazuje się, że ma ten sam anatomiczny defekt, co większość takich świętojebliwych hipokrytów – dupę na boku. Właściwie to jednak wspomnę o jednym – chyba nikt w tym kraju mnie tak nie brzydzi, jak poseł Pięta Stanisław. I nie chodzi mi o ostatnią akcję, ale o całokształt. Z tego miejsca przypomnę również, że w ostatnich wyborach zagłosowało na niego 18 907 osób. Wszystkim serdecznie gratuluję.

Z ostatniej chwili: poseł Pięta Stanisław został zawieszony w prawach członka PiS i poleciał ze wszystkich komisji, w których zasiadał.

Z bardzo ostatniej chwili: jednak napisałem duży tekst o pośle Pięcie Stanisławie.


Telewizor publiczny zapodał 4 czerwca taki oto przekaz: “4 czerwca – symbol zdrady i zmowy elit”. Myślałem, że mi się to przyśniło a to był autentyczny tytuł materiału poświęconego wyborom z 1989 roku. Wydanie prowadził funkcjonariusz Ziemiec Krzysztof. I tak mi się z prezenterami telewizyjnymi podczas stanu wojennego skojarzył. Tylko, że tamci mieli ograniczony wybór. Ziemiec miał, ale nie skorzystał, jemu hajs się ma zgadzać. Tak, jak zgadzał się 5 lat temu, gdy z kotylionem wpiętym w klapę, mówił coś zupełnie innego. Tak żem czuł, że podstawową sprawą w takiej pracy jest giętki kręgosłup z gówna.

No i przy okazji jest trochę siara. W lutym 2009 roku, w radiowych Sygnałach Dnia, ówczesny prezydent Lech Kaczyński powiedział, co następuje:

„Te osoby uważają, że tam był jakiś spisek w Magdalence, że tam po cichu między sobą pewne sprawy uzgodniono. Nie, byłem uczestnikiem wszystkich tych posiedzeń i mówię jasno: nie.”

Więc ktoś dał dupy z przekazem dnia i napluł na dziedzictwo największego prezydenta Polski.


Rząd obiecał, że podatków nie będzie podwyższał. Podczas kryzysu rząd PO podniósł VAT, ale w ostatniej uchwalonej przez siebie ustawie zapisał powrót do starych stawek od 2017 roku. Rząd PiS obiecywał, że obniżą stawkę ale nic z tego. Co śmieszniejsze, teraz zapisał w ustawie, że wyższa stawka będzie obowiązywać bezterminowo. Jak ktoś policzył, wyższa stawka kosztuje nas wszystkich rocznie 6 mld ziko. Do tego rząd PiS, obniżając podatki, przywalił podatek bankowy. Który banki przerzuciły, ku sporemu zaskoczeniu wszystkich, prosto na klientów. 3,7 mld ziko.

Nowy podatek od centrów i galerii handlowych. Mam wizję – właściciele centrów i galerii przerzucą go na swoich najmujących. Ci przewalą to na klientów. Chociaż oczywiście mogę się mylić i nie będzie żadnego transferu na klienta końcowego. Na razie nie wiadomo ile nas to będzie kosztować.

W ramach obniżania podatków trwają przymiarki do wprowadzenia opłaty emisyjnej, która będzie dodatkowym podatkiem na paliwo. Ale na pewno nie podrożeje, jak uspokaja rząd. Znaczy prawie na pewno nie podrożeje. I właściwie, to prawie na pewno nie podrożeje na państwowych stacjach benzynowych. Prawie na pewno.

W planach również tak zwana danina solidarnościowa. Czyli dodatkowa stawka PIT. Ekstra 4 proc. od dochodu ponad 1 mln zł. Rząd jak ognia unika nazywania tego podatku podatkiem, stąd gimnastyka i nazwanie podatku daniną. Dodatkowe 1,2 mld zł rocznie.

Ogólnie nowomowa pisowska jest urocza. DANINA a nie PODATEK. WYGASZANIE a nie LIKWIDACJA. Nie CZARNE tylko BIAŁE. Nie KRADZIEŻ a PREMIA. Dobra, tu się zagalopowałem. NALEŻNA PREMIA.


Kempa Beata nie chce powiedzieć, co robiła w 2016 roku w USA. I ja bym jej się nie dziwił, gdyby się pytali o pobyt prywatny. No ale peszek, chodzi o wizytę oficjalną. Pani Beata poleciała do producenta samolotu Gulfstream, bo rząd chce zamówić kilku maszyn do latania dla VIP-ów. Jak się okazuje, posłanka Kempa poleciała do USA, żeby dobrać kolor tapicerki i dywaników w samolocie. Wszystko to kosztowało nas 19,5 tys. ziko. Żadne tam pieniądze. Ale zabawne jest coś innego – Kempa Beata udzieliła odpowiedzi na pytanie o szczegóły, tyle że w formie zastrzeżonej. Co oznacza, że pytający nie może puścić odpowiedzi dalej. Czym to tłumaczy?

„nieuprawnione ujawnienie informacji na temat wizyty może mieć szkodliwy wpływ na wykonywanie zadań w zakresie obrony narodowej, polityki zagranicznej oraz bezpieczeństwa publicznego”.

Doczekaliśmy czasów, gdy młodzież w liceum może pisać rozprawki na temat “Dywaniki i tapicerka a obrona narodowa i bezpieczeństwo publiczne”. Jestem za.


Unia zadała zdradziecki cios operatorom GSM i zniosła opłaty za roaming. Wszyscy krajowi operatorzy, jak jeden mąż udali się do szefa Urzędu Komunikacji Elektronicznej, żeby jednak pozwolił stosować dodatkowe opłaty za roaming w UE. Polkomtel taką zgodę dostał. Premium Mobile dostał. Pewnie dostaną też wszyscy inni, bo dlaczego nie? I już mi nawet nie chodzi o to, że operatorzy się zgłaszają – im się biznes musi zgadzać. Ale dlaczego prezes UKE robi furtkę? Na złość Unii pewnie.


Składowiska śmieci palą się, jak zimne ognie na Sylwestra. Mechanizm jest prosty. A właściwie chyba był, bo ostatnio sam premiejro zapowiedział walkę z mafią śmieciową. Biznes działał jakoś tak. Szło się do Ministerstwa Środowiska. Tam robiło się rzeczy, które robi się, żeby dostać korzystną decyzję. Myślę, że chodzi o uważne wypełnienie wniosków, ja raz wpisałem zły adres i nie dostałem korzystnej decyzji. A więc przedsiębiorcy wypełniali wnioski, dostawali decyzje i ściągali do Polski śmieci. Do recyklingu rzecz jasna. Płynęły do nas szerokim strumieniem śmieci z Niemiec, Wielkiej Brytanii, Włoch, Szwecji, Austrii, Norwegii, Litwy, Australii, Słowacji. Nawet Nigeria nam podesłała 1,6 tys. ton. W 2016 roku ściągnęliśmy dużo tysięcy ton śmieci.

Następnie dzierżawi się pod wysypisko teren miejski. W tym celu idzie się do magistratu, robi się rzeczy, które robi się, żeby dostać w dzierżawę pod wysypisko teren i się dzierżawi. Znowu bardzo ważne jest uważne wypełnianie wniosków. Potem się udaje, że się śmieci recyklinguje, przecież i tak w tym kurwidole nikt tego nie sprawdzi. A gdy zbliża się termin wygaśnięcia dzierżawy, wysypiska zaczynają dostawać samoczynnego zapłonu. Anglicy mają na to takie ładne określenie “spontaneous combustion” i bardzo je lubię, zwłaszcza w kontekście spontanicznych samozapłonów ludzi.

Wszystko się jara, w atmosferę idą tony toksycznego syfu, warto byłoby zrobić kontrolę i pociągnąć kogoś do odpowiedzialności, nie? Otóż szczwany Janusz się nie poczuwa, bo jemu przecież termin dzierżawy minął a gdzie ma te śmieci trzymać, w domu? Zresztą i tak się spaliły. Maksymalna kara, jaką można mu wymierzyć, to ponoć 50 tys. złotych. Co przy kwotach, jakie uzyskał za te śmieci, które przywiózł z zagranico, jest drobnymi na waciki lub patyczki do uszu.

Czytałem wyliczenia, że całkowity koszt likwidacji wysypiska, które tam się zajęło i rekultywacji zniszczonej gleby, może wynieść do 100 mln złotych. Tak się robi biznes. A wy co? Dalej bułka z serkiem topionym? Nawet mi was nie żal.


Jarosław Kaczyński został laureatem nagrody „Osobowość 5-lecia” przyznanej przez Telewizję Republika.  Spore zaskoczenie.

Pozostali laureaci są tak samo nieoczekiwani. Same czarne konie.

Nagrodę w kategorii „Polityk” dostał premier Mateusz Morawiecki.
Laureatem nagrody widzów w kategorii „Osobowość roku” został Antoni Macierewicz.
Jan Pietrzak został laureatem nagrody Telewizji Republika w kategorii „Kultura”.
Nagroda Przyjaciela Telewizji Republika trafi do Viktora Orbana.


Ordo Iuris wystraszyła się pedalskiej bajki dla dzieci „Harmidom”, w której występuje para gejów wychowujących syna Czarka. Ordo Iuris wysłało skargę do Krajowej Rady Śmiechom i Żartom Nie Było Końca i Rada się odniosła, wyraziwszy zaniepokojenie. Upomniała nadawcę tej abominacji i uzasadniała to następująco:

„Małżeństwo jako związek kobiety i mężczyzny, rodzina, macierzyństwo i rodzicielstwo znajdują się pod ochroną i opieką Rzeczypospolitej Polskiej. Na gruncie obowiązującego prawa fundamentem rodziny jest więc małżeństwo, czyli monogamiczny i równorzędny związek kobiety i mężczyzny, który jest w Polsce prawnie chroniony.”

A także tak:

„Audycje lub inne przekazy powinny szanować przekonania religijne odbiorców, a zwłaszcza chrześcijański system wartości”.

Oraz tak:

„W programie przeznaczonym dla dzieci nie powinno mieć miejsca promowanie modelu rodziny sprzecznego z wartościami, z którymi utożsamia się wielu rodziców i opiekunów dzieci oglądających serial.”

KRRiT wystąpiła do nadawcy, stacji Nickelodeon z wnioskiem o „wystrzeganie się emitowania materiałów prezentujących model rodziny sprzeczny z wzorcem, który w Polsce podlega ochronie prawnej”.

I na tym zakończymy dzisiejszą beczkę śmiechu.

Z kamerą wśród zwierząt 6

Postęp nie zwalnia. Postęp nie czeka. Kto się nie załapie, zostaje zmielony w trybach historii. Ojcowie narodu i ich gwardia nie ustają w próbach uczynienia życia w Polsce jeszcze bardziej nieznośnie zabawnym.


Zaczniemy letnio i lekko, od wypadku. Tydzień bez wypadku jakiegoś samochodu związanego z aparatem, to jakby tygodnia nie było. Tym razem kierowca z MON-u wymusił pierwszeństwo i przytarł inną brykę. Na tylnym siedzeniu spoczywał dowódca Garnizonu Warszawa generał brygady Robert Głąb. Policja zobaczyła suty mundur i postanowiła nie wlepiać mandatu za dzwona, kierowiec dostał pouczenie. Widzicie? A mówią, że policja nie ma litości dla kierowców łamiących przepisy.


Skoro jesteśmy przy policji, to rozpędzam beczkę śmiechu. 8 maja wałbrzyscy policjanci dostali od szefa rozkaz: codziennie macie mi tu, kurwa wasza mać, złapać przynajmniej jednego delikwenta z narkotykami. I chuj mnie obchodzi, że nie potraficie, nauczcie się. A jak, kurwa, nie potraficie ani łapać, ani się nauczyć, to będziecie pisać notatki z wyjaśnieniami, kutasiarze pierdoleni.

Nie wiem, czy dokładnie takich słów użyło dowództwo, ale rozkaz jest rozkaz. Policjanci kręcą głowami z niedowierzaniem i ja ich rozumiem. Przecież jak narkusa nie złapią, to łatwiej będzie komuś w czasie kontroli podrzucić gieta niż się pierdolić z jakimiś raportami. Teraz najzabawniejsze – szefostwo uważa, że to normalny rozkaz i nie kuma, dlaczego dokoła niego się zrobił śmieszny syf i zamieszanie. No nie rozumieją, że wypaczają ideę pracy policji i co im zrobisz? No nic nie zrobisz, bo jak powiedziała Magdalena Korościk z Zespołu Komunikacji Społecznej Komendy Miejskiej Policji w Wałbrzychu, skoro zostało wydane polecenie służbowe, to zgodnie z prawem policjanci mają je wykonać, a nie płakać i skarżyć się mediom.

Ja rozumiem, że pani z ZKSKMPwW musi komunikować zgodnie z linią partii, ale tutaj chyba przekroczyła granicę kompromitacji własnej i munduru, w którym służy.


Posłowie PiS chcą obniżyć uposażenie posłów i senatorów. Chyba już nawet taką ustawę przepchnęli przez sejm, że będą zarabiać 25 proc. mniej. Ogólnie jestem za tym, żeby politykom płacić więcej niż mniej, bo jak zaczniemy płacić mniej, to pieniądz gorszy wyprze pieniądz lepszy i parlament zaleje miernota gorsza, niż tam się zalęgła teraz. Wiem, że trudno wam to sobie wyobrazić, ale tak będzie. Populizm tej decyzji jest tak wysoki, że przepaliło mi wszystkie kontrolki. Teraz najlepsze, wiecie ile rocznie zaoszczędzimy na tych obniżkach? Ktoś policzył, że całe 13 mln złotych. Skończyły mi się znowu łzy ze śmiechu.


Kancelaria Premiera wydała w pół roku bańkę na PR. Głownie na doradztwo w sprawie prowadzenia kampanii na Fejsie i Guglu. Nie chodzi o ten nędzny milion, bo to kolejne drobne w skali ogólnego rozpierdolu. Problem polega na tym, że nie zadziałało. Lepiej było zrobić za ten hajs duży bankiet dla ludności.


Joanna Lichocka na spotkaniu z wyborcami, zażartowała. Ogólnie szanuję ołowianą lekkość prawicowego poczucia humoru, którego dumnymi reprezentantami są na przykład panowie Wolski czy Pietrzak, ale czasami się gubię. Tak, jak zgubiła się większość Polaków, która nie zrozumiała finezyjnego dowcipu pani Lichockiej. Odpowiadając na pytanie o przyszłość mediów, które irytują zwolenników PiS, palnęła co następuje: “Ja najchętniej bym wszystko pozamykała, powsadzała do więzień, zrobiła porządek raz, dwa, trzy i wprowadziła najlepiej jednowładztwo Jarosława Kaczyńskiego. Wtedy byłabym spokojna, że jest dobrze”.

W sumie jak się popatrzy na inne dowcipy i żarciki obozu władzy, to też się człowiek zastanawia, czy oni są zwyczajnie chujowi w tych dowcipach, czy my za głupi, żeby skumać ich polot i finezję.


No bo patrzcie. Żalek powiedział świetny żart o wyrodnych rodzicach osób niepełnosprawnych, którym nie należy dawać hajsu do ręki. Oczywiście tłumaczył się później, że pies zjadł mu pracę domową i padł ofiarą manipulacji.

Marszałek polny Kuchciński Marek rzuca witz o odszczurzaniu i odgrzybianiu Polski, po czym mówi, że hakier mu dopisał i został niewłaściwie zrozumiany. Chwilę później robi żart sytuacyjny i odgradza się banerem od protestujących w Sejmie. Podobno do jego gabinetu można wejść już tylko przez okno. A żeby dowcip wybrzmiał pełniej, na banerze jest hasło “550-lecie Parlamentaryzmu Rzeczypospolitej”. Nie wiem, jak u was, mi dupa odpadła ze śmiechu.

Krynicka Bernadetta ma dobrą passę stand-upową. Najpierw wyliczyła, że taki niepełnosprawny zamiast się opierdalać, to może na luzie dorobić nawet 3k miesięcznie. A potem poprawiła świetnym dowcipem o tym, że nie ma sensu dawać hajsu na niepełnosprawnych, zamiast tego trzeba przeznaczyć je na budowę strzelnic, żeby niepełnosprawni mogli tam się rozerwać i sobie postrzelać.

Ostatnio fontanna niewymuszonego dowcipu sytuacyjnego, pani Krystyna Pawłowicz wyprodukowała pyszny żarcik, który przytoczę w całości, taki skubaniec jest dobry: „Przed chwilą byłam w Sejmie. Na antresoli, w miejscu dla prasy i w korytarzu głównym na parterze trudny do zniesienia smród. Zapytana o to pani z TVN powiedziała, że też czuje, ale to „od farby, bo gdzieś coś malowano”. Ale nigdzie prac malarskich nie było …”

No i się wrażliwcy przyjebali, że protestujący niepełnosprawni jej śmierdzą. A to przecież kubły z farbą… A nie, wróć, też się nie poznałem na ironicznym dowcipie pani Pawłowicz.

Rekord dowcipu pobił europoseł PiS (bo to zawsze musi być ten empatyczny i wrażliwy PiS) Kuźmiuk Zbigniew, który stwierdził bez porozumiewawczego mrugnięcia okiem, że spędzenie (przez protestujących) ponad 30 dni w Sejmie na pewno zostawia ślady w ich psychice. Co lata spędzone w Sejmie poczyniły z psychiką posłów, widzimy na każdym kroku.


Kolano prezesa będzie wymagać opieki jeszcze przez kilka tygodni. Jest szansa, że pod nieobecność Wielkiego Stratega, zaczną się w końcu partyjne dintojry. Chętnie bym zobaczył, kto ma na tyle duże jaja, żeby na strzelaninę przyjść z nożem. A skoro sobie żartujemy, to zacytuję pana Gowina Jarosława, który raczył być rzec: Nikt nie przeczy temu, że pan prezes Kaczyński jest liderem obozu Zjednoczonej Prawicy, ale oprócz tego jest naturalna w każdym państwie i obozie politycznym dywersyfikacja odpowiedzialności. Premier, ministrowie, władze klubu mają swoje uprawnienia i realizują je sprawnie, czy w miarę sprawnie, realizujemy te zadania. Niezależnie od tego, czy pan prezes jest w szpitalu, czy na Nowogrodzkiej.

I to był pierwszy naprawdę śmieszny dowcip w tym zestawieniu, chociaż jak sądzę bardzo niezamierzony.


Następny w stawce śmieszków jest uczestnik Tańca z Gwiazdami, Bosak Krzysztof. Ten miły, młody człowiek, członek Ruchu Narodowego został poddany ostatnio opresji i uciskowi. Otóż w ubiegły czwartek minął go kierowca Uber Eats – Hindus w turbanie pedałując na rowerze (zapis oryginalny). I Piękny Krzyś pyta: “Czy to żeby pewna grupa ludzi miała zawiezione jedzenie zamiast pójść samodzielnie do baru lub sklepu jest tak istotną potrzebą gospodarczą że chcemy iść w multikulti? Czy ta sprawa nie wymaga debaty?”

Czy ktoś mógłby Krzysztofowi podpowiedzieć, że cyfry, których używa są arabskie, i to też wymaga debaty?


Jak już wiecie Sejm Dzieci i Młodzieży się w tym roku nie odbędzie. Strach jest, że im się oprócz rodziców osób niepełnosprawnych, zalęgną jeszcze gówniaki i smród wygoni panią Pawłowicz z Sejmu na zawsze. Szybko pojawiła się propozycja, żeby posiedzenie Parlamentu Dzieci i Młodzieży zorganizować na UW, któremu gówniaki niestraszne. I tutaj, zapewne z okrzykiem “hańba” na ustach, wkroczyli przedstawiciele Młodej Prawicy i Forum Młodych PiS. Od razu rozpoznali fałszywkę i zrozumieli, że finansowana gumowymi szeklami od Sorosa inicjatywa, jest niczym więcej niż ustawką, która ma ewidentnie antyrządowe intencje. Tłumaczenie jest tak śmieszne, że zacytuję dosłownie oświadczenie młodzieżówki: “Jesteśmy zaniepokojeni decyzją niektórych Marszałków i Posłów tegorocznej oraz poprzedniej sesji SDiM o bezzasadnym zainicjowaniu alternatywnego, politycznego Parlamentu Dzieci i Młodzieży. Sam temat już jasno wskazuje na antyrządowe intencje: podczas obrad PDiM poruszony zostanie temat demokracji oraz wrażliwości społecznej”. (pogrubienie moje)

I dalej:

“Jako posłowie na SDiM zostaliśmy potraktowani przedmiotowo, by móc promować antyrządowe działania oraz opozycyjne partie polityczne. Jako młodzi ludzie jesteśmy tym oburzeni”.

Niby młodzi a dwie rzeczy wiedzą od dziecka: jak operować nowomową partyjną na poziomie ekspert oraz jak po palcu wleźć tam, gdzie się wchodzi, żeby za kilka lat przykleić się do programów Rodzina PiS na Swoim oraz Koryto+. Słuszną linię ma nasza partia.


Skoro sobie już tak tutaj śmieszkujemy, to informuję o naprawdę zabawnej interpelacji, którą do Urzędu Dzielnicy Żoliborz zgłosił radny PiS (to oczywiste) Pękal Marek. Otóż napisał do niego zaniepokojony mieszkaniec zielonego Żoliborza. Co zaniepokoiło mieszkańca zielonego Żoliborza? Ano gówniaki z Ogniska Pracy Pozaszkolnej w trakcie zajęć teatralnych “Żoliborskie Płomyczki” są uczone wykonywania na fletach “Ody do Radości”. Zaniepokojenie mieszkańca zielonego Żoliborza, którego nazwisko niestety zamazano, jest tak wielkie, że prosi radnego o interwencję.

Radny PiS (to oczywiste) Pękal Marek interweniuje i składa interpelację, w której rzuca takie perły mądrości, że nie wiem, co mam właściwie wybrać. Rzucę więc jeden tekst i wkleję wam link do tej interpelacji. To jest takie piękno, że zapłaczecie z wdzięczności. Radny PiS (to oczywiste) Pękal Marek mówi na przykład tak: W związku z powyższym proszę o zaprzestanie nauczania na fletach “Ody do Radości” i zastąpienie jej nauką “Mazurka Dąbrowskiego”, albo nauką innej polskiej pieśni np. “Bogurodzicy”, albo “Roty”. (pisownia oryginalna).

Tutaj link, nie musicie mi dziękować.


Na koniec coś na poważnie. Godek Kaja domaga się zwolnienia dwóch pracownic Biura Analiz Sejmowych. Wydały one opinię dotyczącą projektu “Zatrzymaj aborcję”, która to opinia pani Godek się nie spodobała. Wkurwiła się pani Godek okropnie i żeby nerwy uspokoić poszła nad rzekę ryby łowić… Chociaż nie, to inna historia. Wkurwiła się pani Godek okropnie, że ktoś myśli inaczej niż ona i nie podziela jej światopoglądu i żeby nerwy ukoić odpaliła petycję, mającą na celu “Zwolnić autorki skandalicznej opinii z Biura Analiz Sejmowych”. Do dzisiaj podpisało ją 3086 osób. Pani Godek Kaja czuje się w obecnej Polsce wyjątkowo mocno.
Ja natomiast strawestuję Gruchę i zapytam bez żadnego trybu: no właśnie, kim ty w ogóle kurwa jesteś, pajacu?


I na tym zakończymy dzisiejszą beczkę śmiechu.

Z kamerą wśród zwierząt 5

Miłościwie nam panująca władza nie ustaje w wysiłkach, żeby przepchnąć jeszcze więcej postępu w postępie i funduje nam mnóstwo radości podlanej łzami.


Na początek kolejna odsłona kanibalistycznego tańca na trumnach, prokurator rozgrzebujący mogiłę Arkadiusza Rybickiego, otoczył się POCZWÓRNYM kordonem policji i żandarmerii wojskowej, żeby mu motłoch w jedzeniu nie… Przepraszam, w czynnościach nie przeszkadzał.

Policjanci dostali rozkaz, żeby własnej matki nie puszczać i nie puszczali. Nawet tych, którzy nie byli tam na proteście, tylko chcieli odwiedzić grób żony. Jak na przykład wicemarszałek Senatu Bogdan Borusewicz. Policjant powiedział, że jak ktoś ma problem, to do prokuratora a on dostał rozkaz. I jak trzeba będzie strzelać, to będzie strzelać. Ogólnie spoko.


Skoro już jesteśmy przy policji, to okazało się, że schodów do nieba na placu Piłsudskiego pilnują przez 24 godziny na dobę od dnia jego odsłonięcia. To najlepiej świadczy o tym, co władza ludowa sądzi o nastrojach ludu. Miesięczny koszt ochrony monumentu to marne 22 tysiące złotych i doprawdy nie ma się o co przypieprzać. To drobne na piwo w porównaniu ze skalą marnotrawstwa, jakie odchodzi w innych miejscach.

A skoro już o ochronie, to ostatnio pan Antoni jechał samochodem. Było to auto żandarmerii wojskowej. Nastąpił drobny dzwonek, pan Antoni uznał, że jako pasażer nie ma policji niczego do powiedzenia i się zawinął inną bryką, którą mu albo podstawili, albo jechała w eskorcie. Tydzień bez wypadku jakiegoś samochodu wiozącego notabli partyjnych się nie zdarza, więc wydarzenie nie byłoby jakoś przesadnie sensacyjne, gdyby nie drobny twist. Otóż ŻW nie chciała powiedzieć, czy ich samochodem jechał pan Antoni, gdyż jest to informacja TAJNA. Na szczęście były minister był widziany na miejscu zdarzenia, więc taka to tajność.

Na pytanie dlaczego pan Antoni tłucze się samochodami ŻW i korzysta z jej ochrony, chociaż jest już byłym ministrem, resort odpowiedział, że chuj wam do tego, ale skoro już drążycie i nie przestaniecie, to pan Antoni, jako przewodniczący Podkomisji do Ponownego Zbadania Wypadku Lotniczego z 10.04.2010 w Smoleńsku, ma prawo do pojazdu funkcyjnego (nie zgrywam się, ta komisja tak się nazywa). A ochronę dostał na skutek decyzji ministra Mariusza. I cześć, i chuj.


Być może zastanawiacie się, dlaczego kierowcy pojazdów rządowych i resortowych co i rusz mają dzwona. Ano okazało się, że kierowcy SOP (to chyba ta nowa formacja mająca chronić państwo) z najmniejszym stażem, którzy pracują w grupach ochronnych premiera i prezydenta, mają tego stażu odpowiednio 7, 15 i 16 miesięcy. W kolumnach pojazdów jeżdżą też kierowcy, którzy odbyli JEDNO SZKOLENIE związane z jazdą w takiej kolumnie. Byli funkcjonariusze BOR mówią, że minimalny staż to 3 lata a szkoleń trzeba odbyć co najmniej kilka. Teraz pozwalniali ludzi, bo byli nieprawomyślni i kierowców brakuje. No to się bierze chłopaków niemalże z łapanki a jak w jednej grupie brakuje ludzi, to się bierze z innej albo dobiera młodych. Tak sobie myślę, że jakbym się zakręcił, to bym się na kierowcę do SOP wkręcił. A tymczasem proponuję nowe oznaczenie wszystkich pojazdów rządowych, prezydenckich i resortowych – zielony listek na szybę. Powinien się sprawdzić.


Skoro już jesteśmy przy panu Antonim. Pamiętacie uwalony przetarg na helikoptery Caracal? Na ich miejsce miały być Black Hawki. Nie ma ich. Zamiast tego MON przeprowadzi prace w zakresie przedłużenia możliwości działania o 10 lat zajechanych prawie na śmierć poradzieckich Mi-17 i Mi-8. Armia niech walczy na ziemi, jakby żołnierz miał latać, to Bóg dałby mu motolotnię albo anielskie skrzydła. Ze służby schodzą 4 śmigłowce SH-2G do zwalczania okrętów podwodnych, bo nie ma do nich części. Ogólnie jeżeli chodzi o śmigłowce, jesteśmy w dupie.

Nie będzie też nowych okrętów podwodnych, obecnie nasza flota podwodna składa się z trzech Kobbenów (mają po 50 lat) i poradzieckiego Orła, który ma 33 lata (piękny wiek). Aktualnie Orzeł stoi w doku, bo miał pożar. Zakup systemu rakietowego Homar – zerwaliśmy rozmowy z Amerykanami rok temu i cisza. Mamy Leopardy, które Angela sprzedała nam za euro i na szczęście PiS je modernizuje. Ale MON wpadł na szczwany plan, żeby zmodernizować poradzieckie, nieefektywne na polu bitwy i kosztowne czołgi T-72 i PT-91. Kupi się im nową armatę, dorzuci nowszy pancerz, doda termowizję i rozkurwią na płaskim nawet Abramsa. Ba, chcemy nawet modernizować BWP-1. Jeszcze rok-dwa a na ewentualnego wroga ruszymy na koniach z lancami i ziści się wreszcie mokry sen paterotów – szarża husarii na czołgi żelazne. A we wsparciu Obrona Terytorialna, która kosztuje nas rocznie 1,5 mld ziko.


O proteście rodziców osób niepełnosprawnych napiszę tylko, że trwa, możecie o nim przeczytać gdzie indziej. Władza ma problem, bo ci roszczeniowi krzykacze opanowali część sejmu i nie chcą po dobroci wyjść, co jest doprawdy impertynencją i przejawem chamstwa. No i na dodatek parlamentarzyści nie mogą w spokoju pracować, Prezes tak się przecież zdenerwował, że aż musiał do szpitala z kolanem pójść. Coś trzeba zrobić z tym śmierdzącym jajem. No i wymyślili. 25 zaczyna się szczyt NATO (przypominam, że kiedyś się do NATO pan Antoni włamał). I akurat tam, gdzie siedzą ci niegodziwcy domagający się pieniędzy, będzie strefa zero. Więc będzie można na legalu rodziców wynieść z sejmu na butach. Och, jak bardzo nie mogę się doczekać relacji telewizyjnych i zdjęć z tego hapeningu, nie ma to jak przeczołgać niepełnosprawnego z rana, w końcu przywykł do tego, że życie chłoszcze.


Premierowi pomyliły się znowu cyferki. Wiadomo – bankowiec. Na dodatek pomyliły mu się strumienie finansowe. Wiadomo – bankowiec. Podczas Europejskiego Kongresu Gospodarczego w Katowicach zestawił to, co dostajemy z UE z tym, co wypływa. Co prawda mowa tu o zupełnie innych koszykach finansowych, ale przecież zestawianie danych z dupy ta ekipa ma w małym palcu. Przy okazji oczywiście podał błędne dane.

A więc panie premierze, z UE w 2017 roku dostaliśmy 32 a nie 25 mld zł. A te worki hajsów, które pod osłoną nocy zagraniczni fabrykanci wywożą tirami, to było 31 mld zł. No jakbyśmy nie patrzyli, to nawet w takiej sytuacji jesteśmy górką o pół miliarda (zaokrąglenia przyjąłem). Więc nie dość, że premier miesza systemy walutowe, to jeszcze chamsko kłamie. Bo według jego słów, z Polski wytransferowano 100 mld zł. Trzy razy więcej niż w rzeczywistości. Ciekawe czy jak był wodzem w banku to też mu tak dobrze szło liczenie.


Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego wydało decyzję odnośnie wniosku UW. Uniwerek chciał w ramach programu Działalność Upowszechniająca Naukę zrobić Festiwal Nauki. Popatrzcie jak im odpowiedziało Ministerstwo:

Dokonana ocena merytoryczna nie wykazała zasadności przyjęcia zadania pn. XXII Festiwal Nauki w Warszawie do finansowania ze środków na działalność upowszechniającą naukę. Festiwal Nauki jest imprezą, która ma na celu popularyzację różnych dyscyplin nauki. […] W opinii Zespołu wnioskowane zadanie nie dotyczy działalności upowszechniającej naukę w rozumieniu zapisów ustawy o zasadach finansowania nauki i nie służy upowszechnianiu wyników badań naukowych. Ze względu na udział wielu podmiotów (uczelnie, instytuty) i charakter wybitnie popularyzatorski wnioskowane zadanie może w niewielkim stopniu przyczynić się do upowszechniania informacji o roli nauki w rozwoju gospodarczym i społecznym kraju. […]

I w zasadzie to ja ich nawet rozumiem. Dlaczego mieliby dawać hajs na UW, który okoniem staje i jest rozsadnikiem jakiejś nieprawomyślnej dialektyki. Zresztą nie mieli już pieniędzy, bo poszły na dofinansowanie takich imprez naukowych, jak Słupskie Forum Humanistyczne: Sacrum i współczesność albo Ogólnopolska konferencja naukowa „Kościół – patriotyzm- niepodległość”. Więc sami rozumiecie.


Na koniec coś naprawdę zabawnego. W Rzeszowie zrobili trzecią edycję konkursu dla młodzieży szkolnej. Hasło brzmi “Warto być Polakiem”, konkurs odbywa się w ramach uczczenia 100. rocznicy odzyskania niepodległości przez Polskę. Patronem jest pan Kuchciński marszałek, poseł z Przemyśla. Szkoły dostały kwity, w których opisana jest idea akcji, terminy, warunki, program, nagrody i tematy. Tych ostatnich jest pięć:
– Działalność Lecha Kaczyńskiego w opozycji antykomunistycznej.
– NSZZ „Solidarność”, Lech Kaczyński, św. Jan Paweł II – wspólna rola w odbudowie Polski po 1989 r.
– Prezydent Lech Kaczyński jako lider państw Europy Środkowej i Wschodniej.
– Polityka historyczna prezydenta Lecha Kaczyńskiego.
– Życiowa postawa prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Czy warto być wiernym do końca?
Od siebie dodam szósty: kto jest twoim ulubionym bohaterem i dlaczego Lenin.


Nagrody oddali do Caritasu. Niektórzy posłowie musieli sprzedać samochody i wziąć kredyty. Potrafią zawiadywać budżetami, nie?


I na tym zakończymy.

%d blogerów lubi to: