No elo 112

No elo, myślicie że to koniec?
No, kurwa, niekoniecznie.

Dobra, to jest śmieszniejsze chyba od wszystkich tych momentów, w których PiS trzaskał swoich wyborców kutasem po twarzy, a potem robił jeszcze brzydsze rzeczy, takie z wymuszonym połykiem.

Idą wybory. Notowania Partii chyba nie najlepsze, bo na Nowogrodzkiej coraz zabawniejsze rzeczy wymyślają. A to, że puścimy Prezesa w tournée po kraju, ale żeby go nie zdenerwować, będziemy mu podrzucać starannie wyselekcjonowaną publiczność, tak zwanych dowożeńców, a na prowadzących dawać tak bezwstydnych wazeliniarzy, że się nawet Karnoski ze swoim wywiadem z Żelaznym Kanclerzem Imieniem Wasyl, zarumienił ze wstydu.

Albo obiecamy ludziom furmankę gruszek na wierzbie, -naste świadczenia i po elektryku i hawajskiej dla każdego, a potem puścimy Mateosza, żeby lobbował za ujebaniem Ziobry, i przywróceniem ładu, porządku, oraz tych pieprzonych pieniędzy z KPO, bez których w przyszłym roku budżet jebnie jak domek z kart podczas sztormu. No chyba, że upchną jeszcze więcej pieniędzy w funduszach poza budżetem, konkretnie w Banku Gospodarstwa Krajowego, nad którym kontroli nie sprawuje parlament tylko Partia. Tam już teraz jest ponoć prawie 450 mld ziko, więc kilkadziesiąt w jedną czy drugą nie zrobi różnicy.

Zresztą budżet to aktualnie zabawny świstek papieru, na który nie chciałoby mi się nawet odeszczać. Ale pamiętam jeszcze czasy, gdy to był jeden z najważniejszych dokumentów w państwie, i jego podpisywanie to była duża rzecz.

Ale widzicie, nie tylko ludziom Partia obiecuje piętnastą emeryturę i całkowity zakaz aborcji dla wszystkich. Trzeba też jakoś zmotywować aktyw do działania na rzecz i w celu. Dlatego też Partia wykonała taką woltę, że śmiałem się chyba z minutę. Jednocześnie zastanawiając się, czy ci nieliczni myślący wyborcy PiS znajdą jakieś wytłumaczenie na to, co się odjebało, czy umieją już tylko krzyczeć ‘a za Peło to bili czarnych’, i są wyprani z jakichkolwiek przejawów krytycznego myślenia.

Akcja była dość prosta. Dumny syn ziemi lubelskiej, niejaki Bielecki Jerzy, zrzekł się mandatu posła. Ot tak, rok przed końcem kadencji, wziął się był i zrzekł. Zgodnie z prawem i wynikami wyborów parlamentarnych, jego miejsce powinien zająć obecny wojewoda lubelski, niejaki Sprawka Lech. Ale z powodu niepewnej sytuacji w regionie, oraz być może delikatnej sugestii Prezesa, Sprawka okazał się mieć inne sprawki na głowie, i też zrezygnował! No i cyk, wolne miejsce w Sejmie przytuli kolejny na liście, niejaki Kowalczyk Leszek, aktualnie sprawujący fuszkę radnego sejmiku województwa lubelskiego.

Czyli schemat prosty – rezygnuje Bielecki, Sprawka nie może, bo ma tematy na boku, więc służbę Polsce zacznie sprawować Kowalczyk. Leszek, żeby wam się nie pomyliło. A pomylić się może, bo nie dość, że Kowalczyków u nas dużo, to na dodatek jest w rządzie inny Kowalczyk. Tym razem Henryk, wicepremier oraz minister rolnictwa. Zbieżność nazwisk przypadkowa… A nie, czekaj. Leszek to brat Henryka.

To chyba w sumie dobrze, że mandat posła zostaje w rodzinie, co nie? Przynajmniej nie trzeba się bujać z przypadkowymi ludźmi.

Jakie są powody zrzeczenia się mandatu przez Bieleckiego? Nie wiadomo, ale na pewno ważne i ważkie. Może poczuł się zmęczony nawałem pracy, jaką wykonywał w Sejmie? 12 wystąpień w trzy lata to nie są przelewki. 50 interpelacji, którym nadano bieg, to 1,5 interpelacji miesięcznie! Do tego nieustające prace w jednej z siedmiu komisji i podkomisji, tyrka w jednej z dwóch grup parlamentarnych, całodobowy zapieprz w ośmiu zespołach parlamentarnych, w tym w zespole ds. rozwoju kół gospodyń wiejskich oraz zespole przyjaciół królewskiego miasta Sandomierza. No to się samo nie zrobi przecież.

Bielecki był też wzorowym posłem jeżeli chodzi o głosowania. Prawdziwa maszyna. 99,4 proc. frekwencji, obecny na 7082 z 7125 głosowań. Na dodatek na osiemnaście głosowań, w których nie brał udziału, ma usprawiedliwienie. Prawdziwy mąż, syn i dziad Partii karmicielki.

W nagrodę za rezygnację z mandatu i wpuszczenie na swoje miejsce brata wicepremiera, Bielecki dostanie dolę… Znaczy nie, przepraszam, nie tak.

W nagrodę za rezygnację z mandatu i wpuszczenie na swoje miejsce brata wicepremiera, Bielecki odpali Partii dolę… Nie, znowu się pomyliłem.

W nagrodę za rezygnację z mandatu i wpuszczenie na swoje miejsce brata wicepremiera, Bielecki dostanie miejsce w jakiejś radzie spółki skarbu państwa, gdzie w rok zarobi tyle, co podczas swojej całej dotychczasowej kadencji, gdy służył Polakom jak mógł. Mówi się, że to będzie jakaś spółka energetyczna, w energii bowiem jesteśmy najmocniejsi. I dopiero wtedy odpali dolę Partii.

To była chłosta wyborców partyjnym kutasem po twarzy. Teraz będzie co tam wam wasza zwyrodniała wyobraźnia podpowiada.

Michał Moskal to młoda gwiazda PiS, która dostała tak pionowego startu, że wszyscy możemy jej tylko pozazdrościć, tej gwieździe. Michał od dziecka wiedział, kim chce być. Otóż chce być człowiekiem przy władzy. Na studiach został szefem Forum Młodych PiS, od 2018 jest radnym dzielnicy Żoliborz. Jest też jednym z najbardziej zaufanych ludzi Prezesa, w 2020 roku został dyrektorem biura prezydialnego PIS, zastępując legendarną panią Basię (dla zainteresowanych: Barbara Skrzypek). Michał jest tak blisko z Jarkiem, że gdy ten drugi był pamiętnym wicepremierem do spraw niebezpieczeństwa, to Moskal był szefem jego gabinetu politycznego.

Prezes stawia na młodych, i wbrew obrzydliwym pomówieniom, nie stawia na młodych klocka, tylko stawia na nich tak wiecie, bardziej dosłownie. No żeby młodzi byli w życiu, i w polityce, takie rzeczy. Postawił też na Michała Moskala. I żeby Michał był w życiu, i w polityce, dobrze byłoby wepchnąć… znaczy jakoś spowodować, żeby on się w Sejmie znalazł, bo Sejm potrzebuje młodej krwi.

Michał Moskal zatem wystartuje w wyborach parlamentarnych. Tylko tutaj pojawiła się drobna komplikacja. W Warszawie go przecież nie wystawią, no bo Prezes nie jest taki głupi, żeby forsować go na jakieś biorące miejsce w stolicy. Ale ale, przecież Moskal do Warszawy tylko przyjechał na studia, oryginalnie jest z Janowa Lubelskiego. To go może tam wystawmy w wyborach. A kto jeszcze jest z Janowa? Zgadliście. Bielecki Jerzy jest. No i jakby też startował, to by młodemu sprawę skomplikował. A Prezes stawia na młodych, więc grzecznie poprosił Bieleckiego ‘spierdalaj’, uzacniając grzeczną prośbę stanowiskiem w SSP. No i pewnie, że lepiej mieć pewną fuchę, niż niekoniecznie biorące miejsce na liście, bo skoro Premier stawia na Moskala, to by pewnie nie było miejsce biorące. A może nawet żadnego miejsca na listach by nie było.

Czyli podsumowując. Bielecki na ciepłą miejscówkę w SSP. Brat wicepremiera idzie na posła, niech się sprawdzi w polityce i ma na zachętę rok kadencji. A młody przydupas Prezesa wskakuje na jedynkę na Lubelszczyźnie, którą zwolnił Bielecki. Polityczne perpetuum mobile za nasze pieniądze.

Tak się właśnie robi hajs i sprawuje władzę. Pokora, praca, umiar…

A wy co, dalej jogurt naturalny na końcówce okresu przydatności do spożycia i warzywa z pojemnika opisanego ‘na zupę’? Nawet mi was nie żal.  

Z tego miejsca również nieustające życzenia zdrowia i pomyślności dla wszystkich wyborców PiS. Tak, wiem, może i doprowadzili kraj do ruiny, ale się bynajmniej dzielą.

Idę popielęgnować swój ogród zen. A ponieważ nie wierzycie, że to robię, być może w którymś z następnych odcinków opiszę wam swoją metodę. Tymczasem trzymajcie się w tym sraczu zwanym Polską. Przynajmniej na Mundialu nam idzie.