
No elo, myślicie że to koniec?
No, kurwa, niekoniecznie.
Hej, Siri. Pokaż mi nieustające pasmo sukcesów Prezesa.
Nagłe niedomagania po wybuchu wojny w Ukrainie wszyscy pamiętamy. Znaczy pamiętamy, ale być może nie wiemy, dlaczego Prezes zapadł wtedy w dwutygodniowy sen. Otóż on całą noc był na łączach z szefami służb. I się zmęczył. A jak się w tym wieku człowiek zmęczy, to musi chwilę odpocząć. Ja na przykład jeszcze nie mam pięćdziesiątki, a jak zarwę noc, to następny dzień jest rozbity, bo ja w ciągu dnia nie potrafię spać w sposób umożliwiający wypoczynek. No budzę się non stop. Więc zrozummy Prezesa, który lat ma prawie 73 i musi wypoczywać trochę dłużej niż osoby młodsze.
Gdy Prezes się ocknął, wpadł do Sejmu, złożył jakiś projekt ustawy obronnej i znowu schował się w gawrze. Chwilę potem wyciągnął go z niej urzędujący hehehe premier i zabrał na wycieczkę do Kijowa.
Wielki sukces polskiej dyplomacji – tak krzyczeli komentatorzy z prawej strony. Ważny gest. Odważna decyzja. Ogólnie nastąpiło masywne narodowe wzmożenie, kolejne punkty expa wpadły na konto PiSu, i co wy na to lewackie szmaty? Co my tym gestem robimy jako Poland stronk? Otóż my tą kolejową wycieczką otwieramy oczy niedowiarkom. A propozycja Prezesa, żeby w Ukrainie zainstalować jakąś misję pokojową NATO, została okrzyknięta największym i najgenialniejszym ruchem politycznym tej dekady. Co ja mówię, dekady. Tego wieku. A może nawet poprzedniego.
No wazelina lała się potokami, a ja siedziałem sobie spokojnie i czekałem na to, jak skomentuje tę wycieczkę cywilizowany świat a nie nasze etatowe brązowe nosy. Dopóki krytykowali ją odwetowcy z Bonn i inne ciepnyje sabaki kapitalizma, można było bić pianę, że Niemcy zazdroszczą nam sukcesów dyplomatycznych. Albo są wściekli na to, że nam się udaje. Albo wina Tuska.
Niestety, najbrutalniejszy cios nadszedł z najmniej oczekiwanej strony. Prezydent Ukrainy, ten aktorzyna niewdzięczny, ten przebieraniec, ten… ten… błazen, który jeszcze przedwczoraj był wielkim mężem stanu, ale już dla nas nie jest, o nie, braciszkowie moi, powiedział COŚ TAKIEGO, ŻE KTO TO W OGÓLE WIDZIAŁ
„To Polska zaproponowała wprowadzenie sił pokojowych do Ukrainy. Nie rozumiem jeszcze w pełni tej propozycji. Nie potrzebujemy zamrożonego konfliktu na terytorium naszego państwa – wyjaśniłem to na spotkaniu z naszymi polskimi kolegami. Wiem, że kontynuowali tę retorykę. Szczęśliwie bądź nie, to wciąż nasz kraj, a ja jestem prezydentem, więc na razie my będziemy decydować, czy znajdą tu się jakieś siły”.
największy niewdzięcznik świata, Wołodymyr Zełenski
No i w pizdu wylądował. I cały misterny plan też w pizdu. Znaczy co sobie nabili punktów w kraju, to ich, ale Zełenski, zgodnie z przewidywaniami ludzi, którzy kojarzą fakty, i to jak się robi dyplomację, całą tę szkodliwą inicjatywę posłał na chuj. Co ciekawe, jeszcze w Kijowie powiedział polskiej delegacji, że nie chce u siebie żadnych sił NATO. USA powiedziało, że nie będzie żadnego NATO w Ukrainie. Prezes był jednak mądrzejszy od nich i próbował ten genialny inaczej plan forsować. Z widomym skutkiem.
Tak oto kolejny ruch ‘genialnego stratega ogrywającego opozycję jak chce’, wylądował na śmietniku, obok innych genialnych inicjatyw, spośród których wymienię choćby Trójmorze czy strategiczny alians z Orbanem, Salvinim i Le Pen.
No ale to jeszcze nie koniec. Otóż ostatnia wizyta Bidena w Polsce to nie tylko przemówienie na Placu Zamkowym, ale i szereg spotkań, rozmów i ustaleń.
Tutaj mały wtręt. Dużo osób mówi i pisze, że w przemówieniu było mało konkretów. Jakby wam to. Dobre przemówienia służą przedstawieniu ogólnej wizji, podniesieniu na duchu przez przywołanie chwalebnych kart historii i odniesienie ich do aktualnych wydarzeń, delikatnemu pokadzeniu mieszkańcom wizytowanego kraju i wzbudzeniu nadziei na to, że teraz jest chujowo, ale będzie dobrze. Czego natomiast nie powinno być w dobrym przemówieniu? Ano na przykład kawałka ‘to my wam damy miliard dolarów, do tego dorzucimy 15 Abramsów w bonusie do aktualnego zakupu i kopsniemy trzy skrzydła F16, które niedawno wysłaliśmy na emeryturę’.
Takie rzeczy bowiem załatwia się podczas wspomnianych rozmów odpowiednich resortów, spotkań roboczych, czasami być może nawet ustawia się jakieś trójkąciki typu Polska-USA-NATO. No wiecie, jak w biznesie. Prezesi dwóch firm przybijają piątki i mówią ‘łączymy siły’, a wszystkimi umowami, procesami, procedurami i transferami zajmują się specjaliści.
To tak w temacie braku konkretów w przemówieniu.
Podczas wizyty prezydenta USA w Polsce, odbył się szereg spotkań, rozmów i ustaleń. Bardzo ciekawych spotkań. Na przykład na niektórych był prezydent Duda, ale nie było premiera, chociaż poruszano na nich tematy, które premiera powinny jako żywo interesować. Ba! W niektórych przypadkach brak premiera mógłby w cywilizowanym kraju, w którym jest normalny łańcuch dowodzenia, czynić takie rozmowy bezprzedmiotowymi, bo niby co ma do powiedzenia prezydent na temat jakichkolwiek wydatków budżetowych. Cuda się działy.
Natomiast że na te rozmowy nie zaproszono wicepremiera do spraw bezpieczeństwa, no to skandal większy, niż ten, że Dudka na mundial nie wzięli. Chociaż nie, wróć. Większym skandalem jest to, że Biden ani się z Prezesem nie spotkał osobiście, ani Prezesa nie widzieliśmy na honorowym miejscu podczas przemówienia prezydenta USA. Czyżby amerykańska administracja zrozumiała, że może i chujowym, ale jedynym partnerem do rozmów w tym kurwidole jest prezydent Duda, a spotkaniem z lokalnym watażką nikt nie będzie się ośmieszał?
Tak, ja wiem, jak to brzmi, ale popatrzcie tylko na Andrzeja D. Jak zmężniał, jak zodważniał, jak powiedział Putinowi, żeby się nie zesrał (nie dosłownie, rzecz jasna, to może i dziecinna, ciągle raczkująca, ale jednak dyplomacja). Jak kazał czekać na siebie Bidenowi, chociaż słyszałem absurdalną teorię spiskową, że to spóźnienie było ukartowane, żeby Bidena mógł powitać Mariusz B. i wyżebrać u niego szybkie spotkanie z Prezesem. Ale to głupia teoria. I nieprawdopodobna. Kto by ryzykował życie prezydenta, żeby coś takiego zrobić.
Inna sprawa, że gdyby prezydent miał spotkanie z Prezesem, to byłby pewnie trzy godziny przed czasem, ale nie bądźmy małostkowi.
Wróćmy do Dudy, który chyba zaczął kojarzyć, że z PiSem chuja ugra, i pewnie dlatego wcześniej zawetował lex TVN. A potem tak mu się to spodobało, że zawetował lex Czarnek. Zaczął nawet robić coś na kształt własnej polityki. No ogólnie zrobił się z niego taki chłopczyk stanu, co zszokowało chyba wszystkich, bo to jakby wam się nagle zaczął stawiać stary, wykastrowany, wyleniały kocur, który ostatnie pięć czy sześć lat spędził leżąc w koszyku, a wczoraj zaczął się jeżyć, pokazywać pazury i na was syczeć. Ja bym był zaskoczony.
W ten oto sposób Prezes wykonał kolejny genialny ruch, dzięki któremu Biden go olał, Zełenski wyśmiał i ogólnie sytuacja zrobiła się trochę niezręczna. Jak obciąć towarzysko tego ukraińskiego zdrajcę jeszcze sztab pisowski nie wymyślił, bo było za mało czasu, ale przyczyny braku kontaktu Bidena z Prezesem już ogarnęli i ustami wicerzecznika PiS, niejakiego Fogiela, oznajmili światu.
Otóż Kaczyńskiego zabrakło podczas przemówienia na placu Zamkowym, gdyż spędził popołudnie… Tak, dokładnie wiem, co sobie pomyśleliście na temat miejsca pobytu Prezesa. Jest to niesympatyczne, bo nie siedział w ubikacji, tylko w domu, gdzie czekał na wynik testu na COVID. I póki nie było wyniku, to on siedział w domu. A jak wynik Prezesowi dostarczono, to on postanowił, że dalej będzie się zachowywał odpowiedzialnie i postanowił unikać kontaktu z innymi, przebywania w tłumie, i temu podobnych głupot związanych z wizytą tego starszego pana mówiącego w dziwnym języku.
Czekał na wynik testu długo, bo jest traktowany jak inni Polacy, którzy czekają długo. Ja na przykład w szczycie pandemii poszedłem na test i wyniki miałem po 3 godzinach, wpisane na tym rządowym portalu zdrowotnym. Takie domowe PCRy to tak w ogóle dają wynik po maks kwadransie, no ale bądźmy poważni, nikt nie będzie testował najważniejszej osoby w państwie jakimś testem za dychę. Prezes dostał najlepszy możliwy test, co mnie bardzo cieszy, bo najważniejsza osoba w państwie zasługuje na najlepszy możliwy test. Więc ja na przykład nie wiem, ile czasu trwa otrzymanie wyników z najlepszego możliwego testu. A wy cwaniaczki wiecie? Ha? No właśnie, tak myślałem.
Oczywiście natychmiast pojawiły się idiotyczne i szkodliwe dla polskiej racji stanu teorie, że nieobecność Prezesa podczas przemówienia to foch staruszka z powodu wyśmianie jego kijowskiej strategii. Złośliwi twierdzą, że skoro wszystkie jego decyzje są realizowane w kraju w lot, to odmowa Amerykanów mogła go lekko zszokować. Ja bym jednak tych głupot nie rozpowiadał dalej, trzymajmy się tego, że on postanowił jednak nie ryzykować życia i zdrowia innych, i czekał na wynik testu na COVID.
Oczywiście natychmiast pojawiły się równie idiotyczne i szkodliwe dla polskiej racji stanu teorie, że ktoś, kto miał przez całą pandemię w dupie wszystkie obostrzenia, olewał zakazy i nie potrafił samodzielnie prawidłowo założyć maski, teraz nagle zaczął się czymś związanym z COVID przejmować, ale są to teorie błędne, szkodliwe i nieprawdziwe. I ja bym ich nie rozpowszechniał.
Ostatni genialny ruch Prezesa (aczkolwiek nie mam pewności, że ostatni chronologicznie) to ostateczne rozwiązanie kwestii… Znowu was mam. Rozwiązanie kwestii Smoleńsk, KURWA! Otóż Kaczyński doznał objawienia. Oddam mu głos:
„Pierwszy raz po zapoznaniu się z różnymi dokumentami mam wyjaśnienie całości”.
Kaczyński Jarosław
Zapytany o dowody odparł:
„Więcej na ten temat nie mogę mówić. Mam prawo, jako poszkodowany, dostępu do różnych śledztw, ale nie mogę wszystkiego powiedzieć”.
Kaczyński Jarosław
Prawdziwy geniusz strategii ‘wiem ale nie powiem’ polega na tym, że ożywi zahibernowaną sektę smoleńską i rozpocznie nowy chocholi taniec na grobach. Głosy ludzi wierzących w pękające parówki i trotyl w skrzydłach są bowiem PiSowi bardzo potrzebne.
Ja natomiast muszę się kolejny raz zastanowić nad tym, czy istnieją granice ludzkiego zeszmacenia, skurwienia i cynizmu. I czy człowiek, jako istota inteligentna, empatyczna, czująca, wzrastająca, zdolna do autorefleksji i samorozwoju, ma wdrukowane wygrywanie bez oglądania się na ofiary i liczenia się z kosztami, czy to domena nielicznych. Na przykład, bo ja wiem, pierdolonych psychopatów?
Z tą myślą was pozostawię.
PS Miałem pisać o tym oddzielny tekst, ale w sumie po co.
Większość tych, którzy pomagają ludziom uciekającym przed wojną, robi to z własnych środków, w ramach własnego wolnego czasu, bez oglądania się na ewentualny zwrot z inwestycji. Jednak dzięki państwu możemy na niego liczyć – trzeba wypełnić kilka wniosków i dostaniemy po jakimś czasie 40 ziko za dzień przez maks 2 miesiące, co jest oczywiście lepsze, niż nie dostać nic.
A wiecie co jest jeszcze lepsze? Dostać 95 złotych dziennie (brutto) za udostępnienie uciekinierom pryczy na hali wystawienniczej Ptak Expo. Ponoć z wyżywieniem, ale wiem z pierwszej ręki, że jeszcze dwa tygodnie temu wolontariusze ogarniający to miejsce prosili ludzi o przywożenie jedzenia, bo w Expo głód. Nawet mi się tego nie chce komentować.
Oddalam się do mojego ogrodu zen. Jest w nim zajebiście przyjemnie.